Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomysłowy Dobromir z Pasternika

ANDRZEJ DOMAGALSKI
Wacław Leśniak i jego świat. Inny świat FOT. ANDRZEJ DOMAGALSKI
Wacław Leśniak i jego świat. Inny świat FOT. ANDRZEJ DOMAGALSKI
Siepraw. Przysiółek Pasternik. Gospodarz posesji Wacław Leśniak, nie obdarzony bynajmniej przez naturę wzrostem Podbipięty, na dzień dobry pokazuje wzniesioną przez siebie wiele lat temu figurkę błogosławionej Anieli Salawy. Z betonu i pomalowaną oraz przyozdobioną wstęgami, z drewnianym zadaszeniem.

Wacław Leśniak i jego świat. Inny świat FOT. ANDRZEJ DOMAGALSKI

PASJE. Przekraczając bramę tej posesji, wkraczamy w zupełnie inny świat. Odległy mniej więcej o pół wieku. W tym wypadku warto jednak znaleźć się choćby na chwilę w dawnej epoce. Takiej rodem z PRL-u. Dosłownie.

Później powie o tej kapliczce, iż jest to wyraz wdzięczności za zbudowanie domu. W rekordowym czasie. Szybko wchodząc na niewielki skwer łatwo jest przegapić znajdujące się po prawej stronie, tuż przy siatce, działo armatnie na dwóch kołach z mosiężną lufą skierowaną na zewnątrz ogrodu. Tym razem nie jest to wotum, ale raczej ostrzeżenie dla ewentualnego intruza, zainteresowanego niepowtarzalnynmi zbiorami gospodarza.

Budynek, do którego idziemy jest odmalowany. Jak uzmysławia Leśniak, dawniej mieściła się tu stodoła rodziców. Nad wejściem godło Polski, oczywiście z orłem w koronie, a miły gospodarz, stojący w progu, serdecznym gestem zaprasza do środka.

A może zbudować śmigłowiec?

Po wejściu w oczy rzuca się natychmiast napis "Czar PRL-u", dobrze wyeksponowany nad... 14 motocyklami.

- To jest mój świat - tłumaczy na stojąco z wielką radością Wacław Leśniak. - To takie moje muzeum starych maszyn, które zbierałem i nadal zbieram. Postanowiłem stworzyć takie miejsce, w którym znajdą się stare motocykle. Mam ich całą kolekcję.

Gdy pytamy po co, nie zastanawia się długo. - Po to m.in., aby ocalić od zapomnienia coś, co było kiedyś i było wspaniałe, bo wiązało się z młodością. Motocykle zawsze były moją wielką pasją. W mojej niewielkiej (sic!) kolekcji są motocykle czeskie, niemieckie oraz rodzime - mówi zadowolony pasjonat.

Kiedy i jak to się zaczęło? Przyznaje, że zupełnie nieoczekiwanie. Na wiosnę 1962 roku, gdy miał 19 lat, na wprost starego jeszcze rodzinnego domu zatrzymał się mężczyzna ma motocyklu. Solidnie klął, bo wysiadł mu motocykl SHL M 04, zamierzał wściekły cisnąć go w krzaki. - Nie wahałem się długo, miałem odłożonych parę złotych z hodowli królików. Kupiłem jak to się mówi na pniu - za 400 ówczesnych złotych. Sąsiad dokupił pewne części i zacząłem jeździć na pierwszym swoim motorze; spełniało się moje marzenie! - przypomina dzisiaj Wacław Leśniak.

Potem kupował m.in. WSK. Po wyjściu z wojska w 1966 roku (służył w Krakowie w wojskach Oddziału Obrony Terytorialnej), nabył słynną czechosłowacką jawę CZ 175.

- A podczas słuzby miałem okazję pojeździć m.in. samochodem lublin, czyli Gaz-51 z drewnianą kabiną, którą trzeba było przy okazji malować na stosowne wojskowe kolory. Zbudowałem na przykład z różnych części, kupowanych i wynajdywanych u innych ludzi, niemiecki motocykl adler na wzór tego z 1938 roku.

Strzelał z procy do wodza

Prywatną ekspozycję, połączoną z warsztatem, Leśniak zaczął tworzyć w 1997 roku. W tym roku jest więc mały jubileusz, 15 lat.

- Obecnie mam 14 motocykli wraz ze skuterem. Bardzo często jeżdżę do Krakowa na giełdę staroci, szukam, szperam i wynajduję różne części - mówi Wacław Leśniak.

Gdy był młody, myślał nawet o budowie śmigłowca. Pewnego dnia zainspirował go artykuł w przedwojennej prasie o konstruktorze Eugeniuszu Grygielskim z Tarnowa, który zbudował w 1938 roku latający motocykl z płatem nośnym. - Bardzo mnie to rajcowało - wyjaśnia. - Skończyło się jednak na tym, że zbudowałem w latach 70. minionego stulecia w sumie 11 ciągników; od 1971 roku.
Dodajmy, że pierwszym w okolicy, który zrobił ciągnik był Kazimierz Lenczowski z Sieprawia.

Z mikrego Wacława Leśniaka jest duch niespokojny, a w młodości był wręcz zadziorny. Ukończył zaledwie cztery klasy szkoły podstawowej w Czechówce. Jak teraz tłumaczy, rodzice Aniela i Józef nie mieli pieniędzy na jego naukę. - Tata był rolnikiem, mieszkaliśmy w starym, już zburzonym domu. Ja zaś w czwartej klasie - w czasach stalinowskich - zostałem okrzyknięty wrogiem socjalizmu, bo strzelałem z procy do portretów wodza oraz Rokossowskiego. Wyrzucili mnie wtedy natychmiast ze szkoły. Wykształcenie w zakresie szkoły podstawowej uzupełniłem później, służąc w wojsku, natomiast pracując w Kopalni Soli w Wieliczce zdobyłem uprawnienia maszynisty kotłów wysokoprężnych, a jeszcze przedtem pracowałem przez 12 lat jako ślusarz w prywatnej firmie.

Po 24 latach pracy zawodowej przeszedł na rentę. Zaprasza do domu, wzniesionego w 1971 roku, w ciągu zaledwie - jeszcze dzisiaj nie do uwierzenia - trzech miesięcy. - Sam go budowałem - opowiada siadając przy stole, pod nieobecność żony Janiny, emerytki rodem z krakowskiego Salwatora, w towarzystwie przybranego syna Wiesława.

Kiedyś śmigło było większe

- Z dumą mogę to powiedzieć, że sam przy pomocy ojca wznosiłem ten budynek. Budowałem go z własnoręcznie wykonanych pustaków. Murarz wyznaczył mi wcześniej winkle domu, a przy ławie stropowej miałem do pomocy znajomego, dobrego fachowca. Wymurowałem go więc sam - chwali się dzisiaj.

Dziewięć lat potem wybudował kapliczkę błogosławionej Anieli Salawy, bo "to jest przecież wielka postać". - Przy tej kapliczce od lat całą rodziną modlimy się, modlą się także sąsiedzi.

Leśniak z uśmiechem pokazuje pokazuje rozświetlony żyrandol przy kuchennym stole, by za chwilę wyjaśnić: - Prąd mam z własnej maleńkiej gospodarczej elektrowni wiatrowej. Wiatrak stoi w ogródku, śmigło ma 110 cm średnicy. Kiedyś, jak przypomina, było dużo większe; miało aż osiem metrów.

- Dzięki temu mam światło w domu. Przedtem, gdy było większe śmigło wiatraku i gdy nastawała wietrzna pogoda, cały dom był dzięki temu oświetlony. Oszczędność w domowych wydatkach była znaczna.

Na miejscu starego domu stanęła szklarnia, skąd jego rodzina czerpie nowalijki, a tuż obok pod wiatrakiem Wacław Leśniak znalazł miejsce na mały staw, gdzie w tym roku wpuścił małe karpie, zakupione w Dobczycach. Za dwa, trzy lata będą w sam raz na stół wigilijny.

Ale zanim to nastąpi, nad stawem nieustającą wartę pełni wędkarz, naturalnej wielkości figura wykonana własnoręcznie przez gospodarza posesji, zlokalizowanej o przysłowiowy rzut beretem od Byszyc, leżących już na terenie sąsiedniej, wielickiej gminy.

W wolnych chwilach Wacław Leśniak od lat dodatkowo gromadzi stare przedmioty, wyłuskując je w domowych zaciszach gospodarstw. W skansenie od strony drogi w oczy rzucają się młynki do śrutowania i wiania, a na ławce przy domu trafić można na kobylicę, czyli dawne narzędzie stolarskie, bijaki oraz nosidła do wody. Przedmioty już z reguły nieużywane, a jeżeli już to jedynie na pokazach w profesjonalnych skansenach.
Czar PRL-u, ale nie tylko. Gospodarz posesji z żyłką kolekcjonera gromadzi nie tylko stare motocykle, planując wzbogacenie swojej kolekcji o kolejny jednoślad: - Zrobię to, aby zabić nudę! - mówi wprost.

I spędzi nad nim zapewne wiele godzin. A gdy już zmęczy się dłubaniem przy motorowej nowości, pozostanie mu wówczas wylegiwanie się na hamaku, który zbudował kilka lat temu. Też sam.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski