- Dobrze, że nikt nie zginął, ale źle, że straty są duże - mówi Kramarczyk. Dodaje, że według świadków pożar zaczął się od jednego z samochodów.
Spłonęły dwa samochody, ford fiesta i citroen C4, 50 rowerów wyczynowych z karbonu (włókna węglowego) i aluminium, agregaty prądotwórcze i inne, kilkadziesiąt par nart (Tomasz Kramarczyk, syn Andrzeja, prowadzi wypożyczalnię sprzętu narciarskiego), dokumenty. Ponadto wypalony jest garaż, biuro klubu, składzik, zniszczona elewacja, pięć okien i część pomieszczeń w domu mieszkalnym sąsiadującym z garażem.
- Według wstępnych szacunków straty przekraczają 300 tys. złotych - mówi Kramarczyk. Twierdzi, że straty mogły być mniejsze, gdyby strażacy słuchali domowników proszących, żeby polewać wodą najpierw dom mieszkalny, na który potem przerzucił się ogień.
Kramarczykowie dziwią się też, że wszystkie wozy bojowe zaparkowano przy drodze, chociaż z drugiej strony domu jest wjazd do ogrodu, co ich zdaniem usprawniłoby akcję.
- Działania prowadzono prawidłowo - odpiera zarzuty Krzysztof Cieciak ze straży pożarnej w Wadowicach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?