Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ponowna ekshumacja w Jedwabnem? IPN wsadza nas na minę

Witold Głowacki
Fot. Tomasz Hołod
Powrót do tematu ekshumacji w Jedwabnem niemal na pewno nie przybliży nas do pogłębienia wiedzy o tej zbrodni. Gwarantuje natomiast kolejny kryzys w relacjach z Izraelem.

Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Jarosław Szarek ogłosił, że IPN jest gotów do przeprowadzenia powtórnej ekshumacji ofiar zbrodni w Jedwabnem. - IPN jest gotowy przeprowadzić taką ekshumację, ale decyzja nie należy do nas. A myślę, że tutaj też ta sprawa, w jakiś sposób była podjęta wiele lat temu. Myślę, że można kontynuować badania historyczne w archiwach niemieckich. W historii nie ma tematów takich, które są raz na zawsze zamknięte, zakończone - mówił Szarek w Telewizji Republika. Stwierdził, że ewentualna decyzja w tej sprawie należy do ministra sprawiedliwości. - Ministerstwo Sprawiedliwości nie podejmuje decyzji dotyczących ekshumacji - odpowiedział resort pytającej o słowa Szarka „Gazecie Wyborczej”. Rzecz jasna, to prawda - a Szarek wyraził się mocno nieprecyzyjnie. Podjęcie decyzji o ewentualnej ponownej ekshumacji leży bowiem nie w gestii resortu, lecz oczywiście prokuratury nadzorowanej, owszem, przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, ale jako prokuratora generalnego. Ziobro nie zajął w tej sprawie stanowiska.

- Pamiętajcie moje słowa - ta ekshumacja nie przyniesie żadnych kategorycznych rozstrzygnięć a sprowadzi na Polskę katastrofę! - tak skomentował pomysł powtórnej ekshumacji w Jedwabnem na Twitterze Sławomir Cenckiewicz, od 2016 roku członek Kolegium IPN.

Cenckiewicz ma podwójnie rację. Po pierwsze słowa Szarka sprawiły, że znaleźliśmy się o krok od kolejnego gigantycznego kryzysu w relacjach z Izraelem i międzynarodowymi organizacjami żydowskimi. Chodzi przede wszystkim o kwestię religijnego zakazu ekshumacji obowiązującego w judaizmie. Wprawdzie prawo Izraela dopuszcza ekshumację w wypadku podejrzenia przestępstwa, ale takie decyzje zawsze budzą ogromne emocje, bywają też przyczyną żywiołowych protestów ortodoksyjnych Żydów. Jest też jasne, że zwolennikami ekshumacji w Jedwabnem są przede wszystkim środowiska dążące do wykazania, że jej bezpośrednimi sprawcami nie byli Polacy - co stałoby w zasadniczej sprzeczności z dotychczasowymi ustaleniami wymiaru sprawiedliwości (jeszcze w PRL), IPN oraz historyków.

Pierwsza ekshumacja w Jedwabnem została przeprowadzona w 2001 roku. Miała dość ograniczony charakter

To właśnie dlatego kwestia ekshumacji ofiar zbrodni w Jedwabnem od początku budziła poważne kontrowersje w środowiskach żydowskich. Przed ekshumacją, która odbyła się 18 lat temu, Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich protestował - Trzeba wybierać między respektem dla zmarłych a potrzebą prawdy. Dla nas zwycięża to pierwsze. Moim, rabina, zdaniem ekshumacja jest niemożliwa z punktu widzenia naszej religii. - tłumaczył w Gazecie Wyborczej w 2001 roku. Ostatecznie jednak zgodził się na jej przeprowadzenie pod licznymi warunkami dotyczącymi przebiegu całej procedury.

Cenckiewicz ma też jednak rację co do tego, że szanse na to, żeby ekshumacja ofiar zbrodni w Jedwabnem dała jakikolwiek niepodważalny obraz jej przebiegu czy skali są bardzo znikome. Jest bardzo mało prawdopodobne, by dała ona do ręki argumenty nawet najbardziej zagorzałym zwolennikom powtórnego otwarcia mogiły - czyli wyznawców teorii o pełnym niemieckim sprawstwie zbrodni czy o bardzo ograniczonej jej skali.

Tym bardziej, że przecież byłaby to ekshumacja powtórna.

Pierwszą ekshumację w Jedwabnem przeprowadzono wiosną 2001 roku - i miała charakter, by tak rzec, ograniczony. Nadzorował ją Lech Kaczyński - wówczas minister sprawiedliwości i prokurator generalny, który wcześniej długo negocjował ze środowiskami żydowskimi warunki jej przeprowadzenia. Uzgodniono między innymi, że ekshumacja będzie prowadzona wyłącznie w wierzchniej warstwie masowych grobów, odnalezione szkielety nie zostaną podniesione z ziemi i przetransportowane do laboratorium, przebadane natomiast zostaną wyłącznie popioły i drobne fragmenty kości.

Tak też się stało, a w otwarciu mogiły brał m.in. udział regularnie asystujący w ekshumacjach na zlecenie izraelskiego czy amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości rabin Menachem Ekstein. W wierzchniej warstwie grobów na miejscu dawnej stodoły znaleziono szczątki ok. 200-250 ofiar - mężczyzn, kobiet i dzieci. Ostatniego dnia ekshumacji do jedwabnego przyjechał Lech Kaczyński. Stwierdził, że nie ma możliwości, by w mogile zostało pochowanych aż 1600 osób - taką liczbę ofiar podawał w „Sąsiadach” Jan Tomasz Gross.

Tamto śledztwo zostało umorzone przez IPN w czerwcu 2003 roku - ze względu na to, że nie udało się wykryć żadnych innych sprawców zbrodni w Jedwabnem niż ci, którzy zostali osądzeni i skazani w latach powojennych. Śledztwo IPN nie zakończyło się jednak bezkonkluzywnie - prokuratorzy uznali, że „ Zasadne jest przypisanie Niemcom, w ocenie prawnokarnej, sprawstwa sensu largo tej zbrodni. Wykonawcami zbrodni, jako sprawcy sensu stricto, byli polscy mieszkańcy Jedwabnego i okolic - mężczyźni, w liczbie co najmniej około 40”. Liczbę ofiar zbrodni określili na „nie mniej niż 340”. IPN zawsze szacował możliwą liczbę zamordowanych w stodole na nie więcej kilkuset. Do liczb podawanych przez Grossa ostrożnie podchodziła też zdecydowana większość podejmujących temat tej zbrodni historyków. Ekshumacja potwierdziła też, że ofiary spłonęły żywcem - Układ szkieletów i pojedynczych kości nie zachowuje ich anatomicznego układu, co wskazuje, że zwłoki były wrzucane do wykopu bezładnie. Ofiary w podpalonej stodole utworzyły swego rodzaju kłębowisko ciał, które splotły się w szale strachu przed czekającą je śmiercią - mówił ówczesny szef pionu prokuratorskiego IPN Witold Kulesza.

Tuż po ekshumacji wielkie emocje budził fakt, że na badanym terenie znaleziono też około setki łusek - głównie od nabojów do karabinów Mauser i karabin u maszynowego MG 42. Ich obecność mogłaby wskazywać na sprawstwo Niemców - i na to, że ofiary rozstrzelano, a dopiero ich zwłoki spalono razem ze stodołą. Po długotrwałych badaniach okazało się jednak, że łuski od Mauserów leżą w ziemi od I wojny światowej. Z karabinem MG42 poszło znacznie prościej - został wprowadzony do użytku w 1942 roku - czyli wiele miesięcy po zbrodni w Jedwabnem.

Ograniczony charakter ekshumacji z 2001 roku bywał punktem wyjścia do teorii negujących aktywny udział Polaków w popełnieniu zbrodni w Jedwabnem. - Gross, który nie jest historykiem, tylko socjologiem, napisał książkę o Jedwabnem. Popełnił tam błędy metodologiczne. Ja mówię, że to książka na zasadzie „jeden chłop drugiemu chłopu”. Ale poszło to w świat, do Ameryki i Izraela. Teraz trzeba było wstrzymać ekshumację, żeby prawda się nie wydała, że tam nie było 1,6 tys. zabitych Żydów. - to słowa historyk Ewy Kurek, słynącej z tego wypowiedzi i nie traktowanej poważnie przez zdecydowaną większość polskich historyków. Za ponownym przeprowadzeniem ekshumacji opowiadał się też jednak Kornel Morawiecki, poseł ojciec urzędującego premiera, rok temu mówił też o takiej możliwości wiceprezes IPN Krzysztof Szwagrzyk. Dziś o „gotowości” IPN mówi prezes tej instytucji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ponowna ekshumacja w Jedwabnem? IPN wsadza nas na minę - Portal i.pl

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski