Okazuje się, że stare, historyczne samochody wciąż jeżdżą po naszych drogach i doskonale radzą sobie z nimi pomimo sędziwego wieku.
Z Myślenic przez Monte Carlo do … Myślenic
Pomysł pokonania „pontonem” trasy wiodącej z Myślenic przez Gdańsk, następnie przez terytorium Czech, Niemiec, Włoch i Francji do Monte Carlo, a jeszcze potem w drodze powrotnej przez Włochy, Austrię i Czechy, aż do Warszawy i stamtąd do Myślenic okazał się pomysłem tyleż szalonym, co niezwykle atrakcyjnym.
Dlatego miłośnik starych samochodów, Mirosław Isbrandt i jego żona Iwona, nie zastanawiali się zbyt długo. - Pomysł odbycia podróży natychmiast mi się spodobał i bez mrugnięcia okiem zaakceptowałem go zgłaszając swój akces do uczestnictwa - mówi właściciel Mercedesa. - Mój entuzjazm podzieliła także żona.
W eskapadzie miało początkowo wziąć udział 45 samochodów, ale z różnych przyczyn na starcie, zlokalizowanym w Gdańsku Oliwie, Kuźni Wodnej, stanęło szesnaście pojazdów.
Auto bez zarzutu
Mercedes-Benz W 120 Mirosława Isbrandta znalazł się w posiadaniu swojego obecnego właściciela trzy lata temu. - Jeżdżę tym samochodem na co dzień, dlatego wiem, że jest niezawodny. Byłem pewien, że wytrzyma trudy trasy i nie zawiedzie mnie. Wprowadziłem do niego przed wyjazdem dwie drobne korekty: tradycyjną prądnicę zamieniłem na alternator oraz zamontowałem na chłodnicę dodatkowy wentylator elektryczny - mówi.
Mercedes rocznik 1954 pokonał liczącą 6 tysięcy trasę bez awarii, trudno bowiem za takie uznać spaloną żarówkę i odmawiający pracy przerywacz kierunkowskazów. - Ten ostatni kupiłem w sklepie rolniczym i wymieniłem. Działa bez zarzutu do dziś - mówi Isbrandt.
Auto spisało się na medal. Pokonało 6 tysięcy kilometrów, wspinając się przy okazji na alpejski szczyt Grossglockner, na który wiedzie liczący 30 km podjazd o nachyleniu 12 procent. - To dla współczesnych aut duże wyzwanie, a co dopiero dla samochodu zabytkowego. Niektórzy nie wyjechali, nasz mercedes tak - podkreśla Mirosław Isbrandt.
- Tak pięknych widoków jak podczas wjazdu na Grossglockner nie znaleźliśmy nawet w Monte Carlo. Bardzo się cieszę, że byłam tam wraz z moim mężem - dodaje Iwona Isbrandt.
Atrakcje po drodze
Wyprawa to nie tylko przyjemność z jazdy bocznymi drogami i osiągnięcie celu, jakim było Monte Carlo. To także zwiedzanie atrakcji turystycznych mijanych po drodze. Takich, jak choćby muzeum we francuskiej Miluzie.
- To wspaniałe miejsce, dla miłośników starych samochodów do obowiązkowego obejrzenia - mówi Isbrandt. - Podobnie zresztą, jak największe prywatne muzeum w Niemczech - Muzeum Techniki w Sinsheim, w którym oglądaliśmy m.in. samochód Hitlera, biorący udział w pamiętnym zamachu na wodza.
Mercedes-Benz Isbrandtów „pędził” z szaloną szybkością 80 km/godz., uzyskiwaną z liczącego 40 mechanicznych koni silnika. Pokonywał dziennie w granicach od 300 do 500 kilometrów. I co najważniejsze - nie psuł się!
Kolej na Nordkapp
Przed kasynem w Monte Carlo ludzie oszaleli na widok Mercedesa „pontona”. Wychodzili z kawiarń, aby zobaczyć go z bliska i zrobić mu zdjęcie.
Mirosław Isbrandt już teraz planuje kolejną wyprawę „pontonem”. Ale dopiero w 2017 roku. Tym razem w drugą stronę, na Nordkapp.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?