Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Popielec u bram, tort na stole...

Redakcja
W końcówce karnawału objadamy się głównie słodyczami. Tak jest od zawsze – to znaczy od pół wieku mniej więcej.

Jolanta Antecka: O PANIACH, PANACH I MIEJSCACH

Jeżeli słodycze, to głównie z cukierni, bo w tych dniach jakoś nie mamy nastroju do pieczenia. Tradycjonaliści (i niedojedzeni w tłusty czwartek) sięgną, być może, po pączki i chrust, ale to nie jest repertuar obowiązkowy. Cukierni mamy sporo, a w nich pełno dobra wszelakiego. Ba! Doszło do tego, że zacne, stare firmy piekarskie (Buczek chociażby, bo Górnisie-wicz raczej nie?) razem z licznymi odmianami chleba proponują nam ciasta, ciastka, ciasteczka...

Cukiernie i piekarnie były w Krakowie zawsze. Podobno prywatnych piekarni mieliśmy na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych więcej niż Warszawa, która zawsze była większa. No i ciastka chyba jednak mieliśmy lepsze niż stolica. Nie mogło mieć smaczniejszych ciastek miasto, które kremówkę przezywa napoleonką i odwrotnie. Okropność.

Cukierni mamy dużo, tylko repertuar w nich inny jest trochę niż kiedyś. W zamierzchłych czasach lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych nie było tart, były rozpływające się w ustach kruche sokoły. Nie było ciastek tortowych o smakach popularnych dziś batonów, bo też o marsach czy snickersach nikt jeszcze u nas nie słyszał, były wuzetki, stefanki, fedor.

Na sokoły i na wszelkie ciastka pieczone na bazie ciasta francuskiego chodziło się do Wintera, ale i do Michalka. Ponadto u Michalka były wówczas świetne fedory i zawsze rewelacyjne pączki, choć prawie równie dobre były u Śliwy. Cichoccy słynęli z rewelacyjnych, suchych ciasteczek przekładanych różą. Najlepszy przekładaniec wypiekała ówczesna cukiernia przy Jagiellońskiej. Do Galganka chodziło się na kawę mrożoną, a na pyszne nugaty – do Scherarda.

Kremówki – jedyne takie na świecie – były zaś w Cracovii, dopóki ich autor nie poszedł na emeryturę. Niezłe bywały w Cocktailu, ale nie takie jak u mistrza Jaśkiewicza. Co to, to nie!

Większość wymienionych cukierni nie przeżyła transformacji, a poniekąd zmiotły je gotowe ciasta z importu o smaku nieco podejrzanym, ale z trwałością dłuższą niż wieczność. W przeciwieństwie do ciast domowych i z krakowskich cukierni nie czerstwiały. A kiedy już definitywnie przestała nam smakować chemia, okazało się, że zamiast cukierni Wintera jest bank, zamiast innej cukierni – pub, a Scherard po prostu zamknął interes. Mamy nowe cukiernie, nowe smaki, ale tamte powspominać miło. Jedno jest pewne: po bezgrzesznym karnawałowym jadle odchudzać się będziemy jak dawniej...

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski