Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Popis kinowej technologii

Paweł Gzyl
Archiwum
”Mad Max: Na Drodze Gniewu” to najsłabsze ogniwo w postapokaliptycznej serii George’a Millera

Zanim George Miller postanowił został reżyserem filmowym pracował w szpitalu na oddziale ratunkowym. Napatrzył się tam przede wszystkim na ofiary wypadków samochodowych. Mało tego – trzech jego znajomych straciło w tym czasie życie w kraksach na lokalnych drogach. Nic więc dziwnego, że w jego głowie zrodziła się szalona wizja postapokaliptycznej cywilizacji, którą rządzą gangi zmechanizowanych zwyrodnialców.

Natchniony swymi medycznymi doświadczeniami Miller zrealizował w 1979 roku film „Mad Max”, którego głównym bohaterem uczynił policjanta o polsko brzmiącym nazwisku – Rockatansky. Oszalały z bólu po stracie rodziny dokonuje on na własną rękę pogromu dzikiej bandy terroryzującej futurystyczne Miasto Słońca. Dysponując minimalnym budżetem, reżyser stworzył przekonującą wizję w stylu punk – pokazującą brudny, zniszczony i zdewastowany świat przyszłości.

Mimo, że sukces „Mad Maxa” sprawił, iż australijski reżyser został zasypany ofertami z Hollywood, postanowił on zrealizować kontynuację swej opowieści. Drugi film z cyklu o Szalonym Maksie okazał się jeszcze lepszy. Miller wykorzystał tym razem klasyczny schemat westernowy – bo Rockatansky stawał w obronie małej społeczności atakowanej przez gang zmotoryzowanych przestępców. Oczywiście wpisał go w wymyśloną przez siebie wizję świata po nuklearnej zagładzie, w którym wszyscy walczą ze sobą o benzynę. „Mad Max II” uczynił z grającego tytułową rolę Mela Gibsona światową gwiazdę kina akcji

Przy realizacji trzeciej części filmu, Miller dostał już potężne fundusze z Hollywood. I niestety – poległ przytłoczony banalną fabułą i wystawnymi dekoracjami. Nie pomogła nawet Tina Turner w jednej z głównych ról, choć jej piosenka „We Don’t Need Another Hero” okazała się najjaśniejszym punktem obrazu.

Miller chciał zrealizować czwartą część swej fantazji już w latach 90. Niestety – najpierw Mel Gibson stracił zainteresowanie pomysłem, a potem mający go zastąpić Heath Ledger niespodziewanie zmarł. Ostatecznie prace nad filmem ruszyły dopiero na początku obecnej dekady.

„Mad Max: Na Drodze Gniewu” niestety okazuje się być najsłabszym ogniwem serii. Koncentrując się na efektach specjalnych, reżyser kompletnie zaniedbał fabułę. Główny bohater pokazuje się rzadko na ekranie (niezły Tom Hardy), a nad całością unosi się cień politycznej poprawności, której przecież dwie pierwsze części były odważnym zaprzeczeniem. Tempo akcji i ilość kaskaderskich wyczynów doprowadzone są do granic absurdu. W efekcie film przeradza się w dwugodzinny fajerwerk współczesnej technologii kinowej, trudny do strawienia przez dorosłego widza.

Reż. George Miller, USA, 2015

„Mad Max: Na Drodze Gniewu”,

{ARS, Cinema City, Multikino, Kino Pod Baranami}

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski