Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pora budować mosty pojednania

Redakcja
Prof. Skotnicki (z lewej) utrzymuje żywe kontakty z rozproszonymi po świecie polskimi Żydami Fot. Anna Kaczmarz
Prof. Skotnicki (z lewej) utrzymuje żywe kontakty z rozproszonymi po świecie polskimi Żydami Fot. Anna Kaczmarz
Ostatnio wiele - i bardzo różnie - mówi się o polsko-żydowskich relacjach...

Prof. Skotnicki (z lewej) utrzymuje żywe kontakty z rozproszonymi po świecie polskimi Żydami Fot. Anna Kaczmarz

Rozmowa z profesorem ALEKSANDREM SKOTNICKIM

- Moim zdaniem nadużyciem jest przerzucanie odpowiedzialności za Holokaust na polskie społeczeństw i stawianie znaku równości między hitlerowską machiną, która w zaplanowany sposób realizowała program eksterminacji a godnymi potępienia czynami poszczególnych ludzi.

Nie mogę być obojętny wobec pamięci o Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Jestem wiceprezesem Towarzystwa Lekarskiego Krakowskiego. Przewodził mu przez trzydzieści lat profesor Józef Bogusz. Miał on ogromny autorytet lekarza, etyka i w jakimś sensie też historyka (wydawał przez 30 lat "Zeszyty Oświęcimskie"). Sam pochodzenia żydowskiego, uczestnik Powstania Warszawskiego był po wojnie rzecznikiem pojednania polsko-żydowsko-niemieckiego. Profesor uważał, że budowanie mostów między ludźmi jest obowiązkiem każdego i temu poświęcił prawie całe swoje życie. W Zarządzie Towarzystwa Lekarskiego Krakowskiego (którego przewodniczącym jest prof. Igor Gościński) uważamy, że mamy obowiązek, ale także zaszczyt, promowania takiego sposobu widzenia rzeczywistości. Także jako laureat nagrody Jan Karskiego, który tak wiele zrobił dla tego pojednania, czuję się zobowiązany do występowania w tej sprawie.

- Odbudowywaniu więzi i relacji między ludźmi poświęca Pan wiele energii.

- Mój szef profesor Julian Aleksandrowicz mówił: nieważne Polak, Niemiec, czy Żyd, ważne, żeby był przyzwoitym człowiekiem. Mam te słowa zawsze w sercu i uważam, że po tylu latach od tragedii II wojny światowej, w każdym człowieku, niezależnie od pochodzenia, religii, statusu społecznego, powinniśmy najpierw szukać dobra wrażliwości i uczciwości.

Na ostatnim posiedzeniu Towarzystwa Lekarskiego Krakowskiego zorganizowanym w auli Collegium Novum z okazji 66. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, dr Młynarska przypomniała, że w Hitlerjugend uczono pogardy i nienawiści do ludzi innej rasy i młodzi ludzie tak wychowani byli później zdolni do potwornych rzeczy. Można ich za to nienawidzić. Pani doktor powiedziała natomiast, że być może należy im też współczuć, bo hitleryzm sprawił, że pozbawiono ich cech ludzkich.

Irena Sendlerowa w swojej książce opisuje sytuację z okresu, gdy więziono ją na Pawiaku. Niemiecka nadzorczyni pozwoliła dziecku jednej w więźniarek pobawić się na podwórku. W rogu siedział młody, elegancki SS-man. Zawołał chłopczyka, mającego 4-5 lat, który bał się, ale podszedł. Niemiec dał mu cukierka. I gdy chłopiec biegł na swój koniec podwórza oficer zdjął karabin z ramienia i strzelił ... Trudno komuś takiemu nie życzyć jak najgorzej. Ale jako humaniści powinniśmy dostrzegać nie tylko zło, ale i przyczynę tego zła.

- Szymon Datner, docent historii UW, b. dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego, napisał książkę "Las Sprawiedliwych". Pokazuje w niej splot okoliczności i relacji, które wówczas wpływały ludzi.

- Ludzie byli infiltrowani przez sołtysów, policję polską, niemieckich żandarmów niemieckich, przez gestapo, poprzez zakładników - mieszkańców danej miejscowości - którzy mieli penetrować okolice przekazywać wszystko, co się dzieje i granatowemu policjantowi, który powinien donieść o tym do żandarmerii niemieckiej. Szymon Datner opisuje również i taką rzeczywistość na polskiej wsi: 6 grudnia 1942, w Ciepielowie Starym, województwo kieleckie oddział SS spalił żywcem 23 miejscowych polskich rolników podejrzanych o ukrywanie Żydów. Wśród zamordowanych były trzy kobiety, pięciu mężczyzn oraz piętnaścioro dzieci w tym dwoje niemowląt i trzech młodocianych. Zginęło małżeństwo Władysław i Karolina Koziorowie oraz ich sześcioro dzieci: Aleksander lat 18, Tadeusz lat 16, Mieczysław lat 12, Adam lat 6 oraz córki: Władzia lat 14, Irenka lat 10. Zginęło małżeństwo Adam i Bronisława Kowalscy oraz ich pięcioro dzieci: Stefan lat 6, Henryk lat 4, Tadzio 1 rok oraz córki Janina lat 16, Zosia lat 12. Zginęło małżeństwo Piotr i Helena Obukiewicz oraz ich czworo dzieci: Władysław lat 6, niemowlę 7 miesięcy, Zosia lat 3, Jasia lat 2 oraz dwóch nieznanych Polaków.
Takich opowieści są dziesiątki.

- Datner zadał sobie wiele trudu, żeby odnaleźć polskie rodziny, które ratowały jego współbraci.

- Osób, które się narażały, by pomagać, było wiele, ale duża część polskiego społeczeństwa trwała w obojętności wobec otaczającej go rzeczywistości co wynikało ze strachu. Niemal każda rodzina straciła przecież w czasie okupacji swoich bliskich. W mojej, nie żydowskiej rodzinie, zginęły cztery osoby, włącznie z matką mojej mamy, która ratowała swoich przedwojennych, żydowskich uczniów w Nowym Sączu, za co trafiła do Ravensbruck, gdzie zginęła.

Gross jest socjologiem, powinien rozumieć, jaki wpływ na różne warstwy społeczeństwa miała zbrodnicza ideologia, indoktrynacja, terror i perfidia polityki niemieckiej zakładająca dzielenie ludzi różnej narodowości na objętych swoją okupacją terenach. W książkach Grossa nie ma jednak analizy, choć wymaga tego rzetelność i obiektywizm badań historyka i przyzwoitość ludzka.

- Nie jest tajemnicą, że było wielu żydowskich agentów gestapo, ani to jak zachowywała się policja żydowska w gettach tzw. OD-mani lub konfidenci żydowscy dostarczający kontyngenty (np. 5-ciu dziennie) osób ukrywających się na aryjskich papierach.

- Haniebnych czynów jednych, nie można tłumaczyć ani przeciwstawiać czynom innych.

Gross opisuje wydarzenia, które miały miejsce po polskiej stronie, nikt temu nie zaprzecza. Możemy się tym czuć zawstydzeni jako Polacy, możemy się czuć zażenowani. Powinniśmy to w pełni potępiać. Nie można jednak mówić, że haniebne zachowanie było wśród polskiego społeczeństwa normą.

- Już w 2001 roku w znanym czasopiśmie amerykańskim "New Yorker" Gross zatytułował swój artykuł zamieszczony na pierwszej stronie: "Polska Hańba"(Polish Infamy).

- Eksponuje w ten sposób zło, które się działo - jak to określa - na obrzeżach Holokaustu, ale też czyni współodpowiedzialnym za Holokaust całe polskie społeczeństwo łącznie z władzami Państwa Podziemnego i polskim Rządem na Uchodźstwie. To jest w moim przekonaniu nadużycie. Przecież polski rząd finansował "Żegotę", która w czasie okupacji realizowała oficjalne stanowisko władz przeciwko prześladowaniom Żydów, że nie wspomnę o Sprawiedliwych, o klasztorach, gdzie uratowanych zostało co najmniej 5 tysięcy dzieci żydowskich, o księżach, którzy wydawali fałszywe dowody chrztu, by ratować ludzkie życie.

- Gross twierdzi również, że nie wszyscy Polacy ratujący Żydów narażali się na śmierć i zginęli za udzielenie im pomocy.

- Uważam, że jest to wyraz niesłychanego cynizmu i uderza w co najmniej kilka tysięcy chrześcijan, którzy zginęli za ratowanie swoich żydowskich współobywateli i sąsiadów. Wyroki na nich widniały na afiszach śmierci we wszystkich polskich miastach, a poza przeszło 6-cioma tysiącami polskich Sprawiedliwych uznanych przez Yad Vashem, wielu ratujących zginęło wraz z ratowanymi przez siebie Żydami i nikt po wojnie nie mógł zaświadczyć o ich czynach.
A jeśli komuś z ratujących udało się uniknąć niemieckiej kary śmierci za przeciwstawienie się nazistowskiej decyzji o "Ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej", nie może to być argumentem, że nic mu nie groziło, jak sugeruje Gross.

Pragnę przypomnieć, że w okupowanej Polsce (i tylko tu) karą śmierci zagrożone było nie tylko bezpośrednie uratowanie życia Żyda. Za podanie mu kawałka chleba lub przeniesienie listu z obozu także groziła kara śmierci.

Opisując ostatnio historię krakowskiej rodziny hurtowników artykułów żelaznych - pp. Bosaków, z których wielu było więzionych w obozie w Płaszowie, natrafiłem na piękne relacje polsko-żydowskie, wyrażające się z jednej strony jako pomoc w dostarczaniu listów i żywności przez wychodzących z obozu do pracy w mieście polskich więźniów, a z drugiej pisanego z zagrożeniem życia "Dziennika" Romana - Abrahama Bosaka, który dokumentuje liczbowo przywożonych przez Niemców na rozstrzelanie w Płaszowie polskich więźniów z więzienia na Montelupich.

Właśnie otrzymałem informację o uznaniu za Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata państwa Zygmunty i Franciszka Królikowskich - właścicieli kamienicy przy ul. Straszewskiego 8, którzy ukrywali w swoim mieszkaniu dwoje dzieci swoich żydowskich sąsiadów sprzed wojny - Cesię i Józia Storchów.

Według słów Cecylii Storch-Mosberg: - "Państwo Królikowscy narażali się na wielkie niebezpieczeństwo ukrywając dwoje żydowskich dzieci, tym bardziej, że nie mieli swoich. Odkrycie kryjówki przez Niemców niewątpliwie zakończyłoby się zabiciem tak ich dzieci, jak i ukrywających ich pani Zygmunty i pana Franciszka Królikowskich".

Miałem przyjemność osobiście uczestniczyć w podpisaniu przez panią Cecylię Mosberg oświadczenia o bohaterstwie polskich sąsiadów, które złożyła w obecności rabina w synagodze Tempel w Krakowie w 2010 r. podczas uroczystości Bar Micwy jej wnuka mieszkającego w Ameryce.

- Dyrektorka wydawnictwa "Znak" przeprosiła tych, którzy czują się dotknięci książką Grossa, ale zaznaczyła, że została ona wydana między innymi dlatego, żeby rzucić wyzwanie zbiorowej pamięci Polaków, którzy chcą pamiętać tylko swoje dobre uczynki i wymazać z pamięci złe.

- Nie można ani narodu, ani religii oskarżać masowo. Nie mogę tego zaakceptować, jako człowiek, biolog, lekarz. Nie ma odpowiedzialności zbiorowej. Jako lekarz, żeby móc leczyć pacjentów, muszę wiedzieć jak choroba powstała, jaka jest jej etiopatogeneza. Dlatego i w książce Grossa powinno paść pytanie: dlaczego tak się działo? Dlaczego sterroryzowane społeczeństwo zrodziło i bohaterów, i kanalie?

Gęsta siatka konfidentów zarówno niemieckich, polskich, jak i żydowskich osaczała wszystkich. Jedni donosili na drugich, bo grożono śmiercią ich bliskim. Inni sądzili, że donosząc na sąsiadów uratują swoje życie, choć i tak potem ginęli. Terror a także głód i walka o przetrwanie doprowadzał do deprawacji charakterów. Gross jako socjolog powinien owo tło historyczne i społeczne również poddać analizie.
- A jednak jego książki zyskują duży oddźwięk społeczny.

- Ktoś, kto wkłada kij w mrowisko, wzbudza emocje. W moim przekonaniu o przykrych, tragicznych kartach historii Polski, czy innego narodu trzeba mówić, ale nie tak, by budzić nowe demony antysemityzmu i antypolonizmu. Przyjęcie metody Grossa pokazuje światu Polskę jako kraj, który jest współodpowiedzialny za Holokaust.

- Zdaniem Pana Profesora nie wolno się godzić na to, by odium odpowiedzialności spoczywającej na ludziach czyniących zło spadało na czyniących dobro?

- Nie wolno, bo to jest krzywdzące, nieprawdziwe, aspołeczne i ahistoryczne.

Co nie znaczy, że chcę usprawiedliwiać tych, którzy donosili, mordowali, grabili. Nie należy zamykać na to ani oczu, ani uszu.

- Od lat buduje Pan mosty między Polakami, Żydami i Niemcami.

- Jestem od 40 lat lekarzem, prowadzę klinikę uniwersytecką, ale również od wielu lat swój wolny czas poświęcam budowaniu dobrych relacji między ludźmi odnajdując co ich łączyło, a nie różniło. Od lat opisując historię rodzin żydowskich przedwojennych Krakowian, ich osiągnięcia, współobywatelstwo, a także udział w walce o Niepodległość - podkreślam wspólny ich los na jednej ziemi od prawie 1000 lat.

Chodzi o to, aby młodzież żydowska Izraela polskiego pochodzenia znajdowała tu korzenie rodzinne, żeby poczuła się częścią tej wspólnej historii a nie była zdania, że to Polacy wspólnie z Niemcami doprowadzili do Zagłady.

A przecież, mimo istniejących antagonizmów, wszyscy byliśmy polskimi obywatelami choć różnego wyznania. To Niemcy w dużym stopniu nas podzielili i nie powinniśmy podążać nadal tym tropem i ich metodami.

- Gross burzy relacje, a nie buduje. Ale - jak twierdzi - odkrywa i ujawnia prawdę.

- Raczej półprawdę. To jest tak, jakbyśmy przekonywali, że moneta ma tylko jedną stronę, a ona ma dwie strony. Zawsze. Uważam, że Gross doskonale wie, że jego sposób prezentowania historii znajduje oddźwięk, bo kto sieje ferment, zwraca na siebie uwagę.

W moim przekonaniu robienie marketingu na tragedii ludzkiej jest moralnie dwuznaczne. Szmalcownik, to był człowiek albo sprytny, albo pozbawiony morale, który na ludzkim nieszczęściu robił interes. Zwłaszcza, że było to akceptowane przez ówczesną władzę niemiecką. Korzystanie z Holokaustu było stosunkowo łatwe, było napędzane przez Niemców, a pomaganie Żydom było wielkim bohaterstwem.

Prezydent Lech Kaczyński zainicjował wręczanie polskim Sprawiedliwym najwyższych odznaczeń i zrównał ich w prawach z kombatantami. To był wspaniały gest. Sprawiedliwi przewyższali swoim bohaterstwem żołnierzy, partyzantów, którzy walczyli z bronią w ręku, mieli dowódców i wiedzieli, kto jest ich wrogiem. Sprawiedliwi byli samotni i nigdy nie mieli pewności, kto ich zdradzi.

- Gross skupia się na antybohaterach i ciemnych stronach naszej historii.

- Zło istnieje i będzie istniało w każdym społeczeństwie i w każdym okresie historii. Chodzi jednak o to, by nie zapominając o krzywdach budować porozumienie. A Gross nie chce budować.

Rozmawiała Majka Lisińska-Kozioł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski