Kierowcy, którzy z Poronina jadą w stronę Bukowiny Tatrzańskiej, każdego dnia sporo ryzykują. Po tym jak dwa tygodnie temu w tym miejscu osunęła się ziemia, drogowcy ustawili na jezdni barierki. By ominąć zwężenie drogi, trzeba wjechać na przeciwległy pas ruchu i to na dość ostrym zakręcie. Nie widać, czy z góry nie jedzie inny samochód.
Od powstania osuwiska w tym miejscu zderzyły się dwa samochody. Dlatego wielu kierowców domaga się, by ustawić światła.
Niebezpieczne osuwisko
Droga wojewódzka nr 960 to popularny szlak łączący Zakopane (przez Poronin) z Białką i Bukowiną Tatrzańską.
W sezonie tą trasą codziennie jadą tysiące turystów próbujących dostać się do wymienionych wyżej miejscowości i zmierzających do Morskiego Oka. Już od dawna szosa nadawała się do remontu, bo przez garby i koleiny jazda była niebezpieczna. Teraz jest jeszcze gorzej.
- Dwa tygodnie temu, dokładnie w niedzielę 17 lipca w czasie ulewy na ostatnim podjeździe tej drogi osunęła się ziemia - wspomina Marek Zieliński, zakopiański taksówkarz.
Woda podebrała też skarpę pod drogą, więc drogowcy ustawili barierki, przez które nie można w tym miejscu jeździć prawym pasem. Podróżując od Poronina trzeba przeszkodę wyminąć, ale znajduje się ona na ostrym zakręcie i nie ma możliwości zobaczenia, czy z naprzeciwka nie jedzie inny samochód.
Taksówkarz podkreśla, że to niebezpieczne utrudnienie, bo jest na stromym podjeździe. Dlatego trzeba jechać tu szybko, aby sprawnie przejechać groźny odcinek.
- Sam wiele razy widziałem, jak kierowcy jadący pod górę dosłownie o włos unikali zderzenia czołowego - dodaje Zieliński.
Słowa taksówkarza potwierdza także zakopiańska policja. Mundurowi nie mają w swoich rejestrach dwóch kolizji w tym miejscu, których świadkiem był nasz dziennikarz. Możliwe nie było takich zgłoszeń, bo kierowcy sami dogadali się w sprawie stłuczek. Funkcjonariusze drogówki przyznają jednak, że to miejsce jest teraz niebezpieczne. Policjanci nie chcą sugerować dobrego rozwiązania problemu, ale kierowcy z Podhala nie mają z tym kłopotu.
- W tym miejscu powinny być ustawione światła i ruch wahadłowy - zuważa Dawid Gąsienica, kierowca busa. - W godzinach szczytu tworzyłby się korek, ale byłoby bezpiecznie.
Drogowcy: Bez świateł
Okazuje się, że Zarząd Dróg Wojewódzkich w Krakowie, czyli zarządca drogi do Bukowiny Tatrzańskiej, sygnalizatorów świetlnych jednak ustawiać nie zamierza.
- Przed tym zwężeniem drogi postawiliśmy znak informujący o niebezpieczeństwie i obustronnym ograniczeniu dopuszczalnej prędkości do 40 km na godzinę - mówi Roman Leśniak, rzecznik prasowy ZDW.
Przekonuje, że takie środki bezpieczeństwa muszą tam wystarczyć przez najbliższe tygodnie. A co później?
- Liczymy, że uda się szybko zabezpieczyć osuwisko i przywrócić przejazd - dodaje.
ZDW ma już rozpisany przetarg na prace, które będą kosztować ok. 160 tys. zł i zakończą się jesienią br.
Kierowcom takie postawienie sprawy się nie podoba. Ich zdaniem brak świateł to igranie z życiem ludzi, do czego drogowcy zdążyli ich już jednak przyzwyczaić. Przykład?
Kilka lat temu pisaliśmy o tym, że na wjeździe do Zakopanego jest przejście dla pieszych, na którym często dochodzi do potrąceń pieszych.
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych odpowiedziała nam, że świateł w tym miejscu nie postawi, bo... zginęło tam za mało osób. Dopiero po kolejny wypadku śmiertelnym oświetlenie się pojawiło.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?