Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porządki u Kiszczakowej

Paweł Kowal
Od znaleziska w domu generałowej Kiszczakowej ani nikt nie polubi bardziej Lecha Wałęsy, ani nie znienawidzi. Dyskusje wokół jego młodzieńczych błędów Polska już przeszła i nic nie wskazuje na to, by ktoś w tej sprawie zmienił zdanie pod wpływem dokumentów z kartonów Kiszczaka.

Jeśli jednak IPN w ramach porządkowania domu Kiszczaka wzbogacił się o teczkę z oryginalnymi dokumentami współpracy Wałęsy z SB, to staje się jasne najgorsze, że były szef SB przetrzymywał dokumenty mogące uderzyć w prezydenta RP w czasie jego urzędowania, że zapewnił sobie tym samym spokojną emeryturę. Jak informował zainteresowanych, że coś „na niego” ma? Mrugał, słał umyślnego? Dzisiaj widać, że Kiszczak nigdy nie przeszedł na emeryturę - i dokładnie takie się miało wrażenie, gdy się z nim rozmawiało. Ze statystyk i wielu dokumentów wynika niezbicie, że to Kiszczak był ośrodkiem zarządzania reżimem Jaruzelskiego; takiej skali koncentracji służb specjalnych w jednym ręku nie znała nawet powojenna Polska Bieruta. Kiszczak inwigilował swoich kolegów z partii, księży, biskupów, artystów, sportowców, gejów, aż trudno sobie wyobrazić grupę społeczną czy zawodową, która nie byłaby objęta generalską opieką i narażona na szantaż i werbunki. Ludzie Kiszczaka pisali projekty transformacji - znamy je w postaci raportów, dla których podstawą była wiedza, którą z resortu przynosił zastępca Kiszczaka gen. Władysław Pożoga.

Sprzątanie u Kiszczakowej w jakimś sensie kończy III Rzeczpospolitą, lub przynajmniej jest jednym z najważniejszych akordów jej końca. Akta bezpieki odgrywały w niej wielką rolę jako temat publicznych polemik, źródło nacisków i szantażu. Wpuszczenie Kiszczaka do rządu w 1989 r. było zaproszeniem do napisania takiego właśnie scenariusza, w którym generał posprząta po sobie i kolegach za wcześniejsze cztery i pół dekady, i wyniesie na ul. Oszczepników co mu się spodoba. Niepojęte wydaje się, że ktoś mógł wierzyć, ze Kiszczak jako „człowiek honoru” ucałuje dwornie dłoń sekretarce i pójdzie spacerkiem do domu.

Zostajemy z pytaniami, co kryją wille innych sędziwych generałów. Nie jest też jasne, co strzeliło do głowy pani Kiszczakowej, by sprawę tak załatwić. Wydaje się, że chętnych na kupno jej archiwaliów znalazło by się sporo, nie za 90 tysięcy, ale i więcej. Wszystko to wygląda jakby zwykle dowcipna generałowa, która postanowiła wpaść na kawę do szefa IPN, nabrała się na najbardziej ponury ostatni żart swego męża. Powiedział jej podobno, by, kiedy będzie miała kłopoty finansowe, odsprzedała dokumentację szefowi IPN. Ona uczepiwszy się tej myśli, porachowawszy koszty pogrzebu przystąpiła do dzieła i odebrała resztkę władzy nieżyjącemu małżonkowi. Teraz dopiero jest emerytem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski