Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poślizgi i zamki na lodzie

Redakcja
Polski hokej lodowy, jako dyscyplina specjalnej troski, nie może być rywalem piłki nożnej w wyścigu po czerwoną latarnię światowej klasyfikacji, a tym samym nie może ześlizgnąć się poniżej 78. lokaty, ponieważ tę grę uprawia się raptem w kilkunastu europejskich krajach. Tym bardziej bolesne odczucia towarzyszą nam podczas obserwacji procesów jej upadku w III Rzeczypospolitej.

Ryszard Niemiec/Preteksty/

Nie przetrwały kluby hokejowe w niegdysiejszych silnych ośrodkach, takich jak Łódź, Gdańsk, Toruń, Sosnowiec, dogorywają w Opolu, Warszawie. W tej sytuacji naturalnym obowiązkiem naczelnych władz hokejowych wydaje się szukanie sposobów ratowania tego, co się da. Nic z tego! Sternicy PZHL owładnięci jakąś odmianą kanibalizmu, zamiarują zgrillować i skonsumować drużyny hokejowe w Nowym Targu i Krynicy.

Ludożerców należy jak najrychlej posłać w czorty i w ten sposób uratować przed unicestwieniem najbardziej wydajne źródła, z których przez dziesiątki lat tryskały zawodnicze talenty. Nie ma klubu w Polsce, który by się nie opierał i podpierał wychowankami KTH i Podhala. Cały polski hokej nie śmierdzi groszem, to i nie dziwota, że wspomniane drużyny mają finansowe zaległości wobec związku.

W przypadku Krynicy wydrenowany budżet jest efektem chorego pomysłu zarządu PZHL, który postanowił tutejszy klub przekształcić w Cosmos, co oznaczało wcielenie do niego praktycznie reprezentacji narodowej in corpore. Omamieni ideą, która święciła triumfy w poprzedniej epoce, a osobliwie w ZSRR i NRD, burmistrz Krynicy i działacze klubowi uwierzyli na słowo prezesowi PZHL. Bliżej niezidentyfikowany bogaty inwestor, czyli skrzyżowanie oligarchy rosyjskiego z szejkiem katarskim, miał sypnąć takim szmalem, że klękajcie narody...

Ponieważ pobożne życzenie okazał rychło swe prawdziwe oblicze, pozostawiona samej sobie Krynica wyportkowała się ze skromnych funduszy i została goła, bosa. Wcieleni odgórnie zawodnicy szybko przejrzeli oszukańczy zamysł i dali nogę tam, gdzie niewiele, bo niewiele, ale systematycznie płacą. Z mocarstwowego projektu prezesa Hałasika na lodzie zdoła utrzymać się jedynie selekcjoner z postsowieckiego modelu szkolenia, zagubiony i zszokowany życiem w kraju bez reżimowego gorsetu. Pareń Zacharkin, bo o nim mowa, kasiorę bierze taką, że czyni związek bankrutem.

A przecież gdyby Hałasik popytał ludzi z nowotarskiego Podhala, na ile przydatni są u nas fachowcy z przodującego hokeja rosyjskiego, opowiedzieliby mu historię z początku lat 90. minionego wieku. Zaangażowany do mistrzowskiej drużyny "Szarotek" spec zza Buga za nic w świecie nie chciał pojąć, że w Polsce, w sprawie poprawy warunków socjalnych podopiecznych nie chodzi się już do pierwszego sekretarza partii, jeno do burmistrza. Jak o nim mowa, to dziś w Nowym Targu innej rady nie ma, tylko udać się po kolędzie do Marka Fryźlewicza i poprosić, aby drugą ratę za "dziką kartę" swego klubu zapłacił. Jak go znam, nie odmówi; więc w imieniu hokeistów już teraz dziękuję: szczęść Boże!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski