Mieszkańcy gminy Iwanowice borykają się z zanikami prądu kilkanaście razy na dobę. A gdy dzwonią z interwencją do Turonu w Słomnikach słyszą, że energetycy mają pierwsze takie zgłoszenie, że zajmą się tym. Dotychczas nikt się nie zajmował.
Tymczasem zaniki prądu uszkadzały urządzenia domowe.
- Sekundowe wyłączenia prądu - takie "dziury" w zasilaniu - zauważyłem już ponad rok temu. O ile wcześniej te przerwy były mniej uciążliwe, o tyle w ostatnim czasie są tak częste, że dochodzą do kilkunastu wyłączeń na dobę - mówi Adam Dusza, mieszkaniec Iwanowic.
- U mnie w domu wysiadło podświetlenie w lodówce. U brata Sławomira tunery satelitarne, które trzeba było przeprogramować. Kino domowe wariuje po każdej takiej akcji "mrugnięcia" i trzeba je na kilka godzin odpiąć od zasilania - mówi pan Adam. Postanowił podzielić się tymi problemami na Facebooku.
Mieszkańcy gminy zaczęli lawinowo zgłaszać podobne problemy. Pani Ewa z Naramy skarży się, że od zaników prądu uszkodził się komputer, pani Renacie z Biskupc popsuł się telewizor, pani Małgorzata ubolewa, że straciła wyświetlacz w lodówce i zasilacz komputera. U pana Wojciecha zostało zniszczonych kilka urządzeń: ceramiczna płyta do kuchni, bezpiecznik w alarmie, lodówka. Okazało sie, że ludzie dzwonią i interweniują, a energetycy mają to za nic.
Adam Dusza zaproponował spotkanie z przedstawicielami Turonu, bo oburzyły go reakcje pracowników zakładu energetycznego w Słomikach.
- Usłyszałem, że "mignięcia" - powodowane zwarciem - zabezpieczają linie i wszystko jest ok. Gdy pytałem, czy rzeczywiście system działa poprawnie i wskazywałem, że te przerwy niszczą sprzęt elektroniczny powiedziano mi, że do sprzętu powinienem kupić UPS, urządzenie podtrzymujące prąd - mówi. UPS do każdego urządzenia kosztuje od 300 do 500 zł.
Podłączenie go np. do zabudowanej zmywarki, płyty kuchennej jest trudne, ze względu na brak miejsca. A urządzenie UPS dla całego domu to wydatek dziesięciu tysięcy. - Nie po to płacimy za prąd, żeby kupować drogie urządzenie podtrzymujące - dodaje.
Mieszkańców wsparł Zbigniew Grzyb, wójt Iwanowic, chciał do urzędu zaprosić przedstawicieli placówki energetycznej, która obsługuje jego gminę lub jechać z cała grupą mieszkańców do Turonu. Wskazał, że od ubiegłego roku wnioskował o rozwiązanie problemu. Zakład energetyczny odpowiadał, że to tzw. SPZ - samoczynne ponowne załączanie, czyli automatyczne zabezpieczenie linii przed zwarciem. A zawarcia te powodują je ptaki siadające na liniach.
- Sam mam kłopoty z tymi wyłączeniami. Zegar elektroniczny musiałam zamienić na mechaniczny, bo po zanikach prądu, trzeba było go nastawiać kilak razy dziennie - mówi wójt.
W tym tygodniu wysłał kolejne pisma do Tauronu. Dostał znów wyjaśnienie, czym są wyłączenia prądu. - To automatyczne zabezpieczenie sieci występuje z powodu siadania dużej ilości ptaków na liniach średniego napięcia w Iwanowicach, Sieciechowicach, Sułkowicach.
Siadanie ptaków na konstrukcjach słupów powoduje doziemianie linii energetycznych, a w efekcie jej wyłączenie i ponowne załączenie - odpowiedział na interwencje Krzysztof Gąsiorek, kierownik posterunku energetycznego w Słomnikach. W piśmie do gminy zaznaczył, że placówka podjęła decyzję o wykonaniu dodatkowej izolacji w newralgicznych punktach.
- Potwierdzam prace się zaczęły i liczą na rozwiązanie problemu - powiedział nam wczoraj wójt Zbigniew Grzyb.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?