Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Postanowił zostać żeglarzem, żeby móc spotkać się z matką

Ewa Tyrpa
Radziszowianie wspominali spotkania z Henrykiem Jaskułą
Radziszowianie wspominali spotkania z Henrykiem Jaskułą EWA TYRPA
Sylwetka. Kapitan Henryk Jaskuła jest w świecie żeglarskim człowiekiem numer jeden

Mieszkańcy Radziszowa w gminie Skawina są dumni że ich rodak, kapitan Henryk Jakuła jest jednym z trzech najsłynniejszych żeglarzy tej epoki. W samotną podróż dookoła świata wypłynął z Gdyni 12 czerwca 1979 r. Do portu z powrotem zawinął 20 maja 1980 r. W 344 dni opłynął kulę ziemską bez zatrzymywania się w żadnym porcie. Takiego czynu dokonało wcześniej dwóch Anglików: w 1969 r. Robin Knox-Johnston i rok później Chay Blyth.

Biografię kapitana Jaskuły doskonale zna Janusz Bierówka, prezes Stowarzyszenia "Nasz Radziszów", które chce, by dokonania ich ziomka nie poszły w niepamięć. Kilkakrotnie odwiedził 90-letniego kapitana w Przemyślu, gdzie mieszka on od wielu lat. - To niezwykle oczytany, wykształcony, znający kilka języków człowiek, pasjonat muzyki i współczesnej historii Polski. Cechuje go wysoka kultura. Mimo światowej sławy pozostał skromnym człowiekiem - podkreśla prezes Bierówka.

"Nasz Radziszów' w maju zorganizował cykl spotkań o słynnym kapitanie. Wzięli w nim udział jego krewni oraz przedstawiciele Yacht Klubu Polska Kraków, zaznaczający, że kapitan jest w ich środowisku człowiekiem numer jeden.

Henryk Jaskuła kilkakrotnie odwiedził rodzinną wieś . Przyjechał też na jedno ze spotkań. Towarzyszyła mu starsza córka Lidia Morawska, mieszkająca w Australii oraz Mieczysław Nyczek, jego przyjaciel i współautor książki o kapitanie "Nad Jaskułowym gniazdem". Odwiedzili oni też rodzinę i znane zakątki, m.in. zatrzymali się przy domu państwa Szczepańskich na Podlesiu, gdzie urodził się Henryk Jaskuła, pojechali pod dom, zbudowany przez jego matkę za pieniądze nadsyłane przez ojca z Argentyny, gdzie za chlebem , w roku 1925, wyemigrował jego ociec.

Sześć lat później dołączyła do niego żona z dziećmi: 9-letnim Henrykiem i młodszym Bolesławem. W Buenos Aires Henryk uczył się w szkole powszechnej, później zawodowej zdobywając zawód ślusarza i tokarza. Równocześnie podjął naukę w liceum ogólnokształcącym, a potem studia na wydziale elektromechanicznym Uniwersytetu Narodowego w La Plata.

- Nie opuszczała go myśl o powrocie do Polski. Gdy w prasie polonijnej przeczytał, że po wojnie kraj leży w gruzach i potrzebne są ręce do odbudowania, postanowił przyjechać do ojczyzny. Tu też chciał kontynuować studia - opowiada Janusz Bierówka.

Możliwość kształcenia, akademik i niewielkie stypendium na Akademii Górniczo-Hutniczej zapewnił mu ówczesny rektor Walery Goetel. Po skończeniu studiów Henryk Jaskuła otrzymał nakaz pracy w Zakładach Wytwórczych Silników Elektrycznych M-7 w Tarnowie. Po trzech latach z żoną i córkami przeniósł się do Przemyśla, gdzie podjął pracę w Biurze Projektów Budownictwa Wiejskiego. Jednak bardzo tęsknił za rodziną w Argentynie.

Wiedział, że nie ma szans na zdobycie wizy oraz paszportu i spotkanie z najbliższymi, tym bardziej, że jego korespondencja była sprawdzana i często widział za sobą "aniołów stróżów". Władze nie mogły pojąć, dlaczego z kraju dobrobytu, przyjechał do zniszczonej wojną Polski. - Wpadł więc na pomysł poznania sztuki żeglarskiej i popłynięcia przez morza i oceany do rodziny - mówi prezes Bierówka. Udało się to w 1973 r. Ze swoją mamą spędził wtedy 35 szczęśliwych dni.

Po powrocie nie zrezygnował z żeglarstwa. Postanowił wybrać się na samotny rejs dookoła świata. Po kilku latach szukania sponsorów i stoczni, która zbuduje jacht, "Darem Przemyśla", zbudowanym w stoczni w Gdańsku, wyruszył w samotny rejs.

Nie posiadał sprzętu radiowego ani tratwy ratunkowej. Zapasy żywności skłądały się z konserw mięsnych, grochówki od wojska, chleba w dwukilogramowych porcjach, 24 butelek spirytusu, kilku piw i win, 500 litrów wody - dzięki wykorzystaniu deszczówki zużył 300 litrów.

Podczas spotkań w Dworze Dzieduszyckich wyświetlono archiwalne filmy. Na tym, o samotnym rejsie widać tysiące ludzi witających kapitana. Do Gdyni przyjechali też jego sympatycy z Przemyśla, a przemyska kapela "Ta Joj" napisała piosenkę pt. "Jaskuła to Pierwsza Formuła".Henryk Jaskuła powiedział wtedy: Polsko kochana, twój syn powrócił.

Przemyśl docenia dokonania kapitana, który jest w mieście człowiekiem znanym i szanowanym. Władze nadały mu tytuł honorowego obywatela miasta, a jedna ze szkół nosi jego imię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski