Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Postawmy małą Anię na nóżki

Ewa Drzazga
Ania Koźba z Bełchatowa ma pięć lat. Nigdy nie chodziła, ale dzięki operacji w Niemczech będzie mogła wstać z wózka. Problem to pieniądze -   250 tys. zł. Rodzice dziewczynki proszą o pomoc
Ania Koźba z Bełchatowa ma pięć lat. Nigdy nie chodziła, ale dzięki operacji w Niemczech będzie mogła wstać z wózka. Problem to pieniądze - 250 tys. zł. Rodzice dziewczynki proszą o pomoc Fot. archiwum
Ania powinna urodzić się na początku marca 2012 roku, a na świat przyszła już 14 grudnia 2011. Nie oddychała, była słabiutka. Od razu trafiła do inkubatora, ale jej stan poprawiał się na tyle szybko, że już po 10 dniach można było odstawić antybiotyki. Rodzice dziewczynki z drżeniem serca czekali na to, co lekarze powiedzą o możliwych skutkach przedwczesnego porodu.

Pierwsze USG nie wykazało, co prawda, żadnych zmian, ale kolejne badanie nie pozostawiało złudzeń: u dziecka wystąpiło niedotlenienie.

- Wiedzieliśmy, że będziemy się zmagać z jego konsekwencjami, ale jakie one będą, tego wtedy nikt jeszcze nie potrafił przewidzieć - opowiada Małgorzata Koźba, mama Ani. Dziewczynka mogła wskutek niedotlenienia cierpieć na lekki niedowład, mogła mieć „tylko” problemy z koncentracją, ale mogło też ono objawić się ciężkim porażeniem. I nic nie można było na to poradzić - pozostawało czekać i obserwować Anię.

O tym, że nie rozwija się tak jak inne dzieci, rodzice przekonali się szybko. Ania bardzo wcześnie zaczęła gaworzyć, chwytała coś, uśmiechała się, ale nie było wątpliwości - ruchowo rozwijała się o wiele gorzej niż jej rówieśnicy. Pierwszą rehabilitację dziewczynka przeszła, gdy nie miała jeszcze trzech miesięcy. Na co dzień w specjalny sposób trzeba ją było kąpać, a nawet przewijać czy obracać.

Im Ania była starsza, tym bardziej było widać, że z jej motoryką nie jest dobrze. Nie potrafiła sama się obrócić, nie próbowała się podnosić ani siadać. Wszelkie wątpliwości rozwiały się, gdy miała półtora roku, lekarze u dziewczynki ostatecznie zdiagnozowali porażenie mózgowe.

Przez pierwszy rok rodzice łudzili się jeszcze, że stawką jest to, żeby Ania mogła tak jak inne dzieci biegać i skakać. Na rehabilitację jeździli tak często, jak tylko pozwalali na to lekarze. Ćwiczenia na turnusach, ćwiczenia w domu. Całe życie dostosowali do rytmu ćwiczeń córeczki. Efekty rehabilitacji okazały się zdumiewające - w zasięgu Ani są takie ruchy, o jakich dwa lata temu mogli tylko pomarzyć. Potrafi już np. kroczyć w walkerze, choć samodzielnie jeszcze ciężaru ciała nie utrzyma.

Tyle że od sprawności fizycznej rówieśników dzieli ją przepaść. Od niespełna roku potrafi np. samodzielnie usiąść prosto na kanapie, podeprzeć się dłońmi i nie zsuwać się na podłogę, nie „zjeżdżać”. Jej rączki ciągle nie są jeszcze aż tak sprawne jak u zdrowego dziecka - choć w wypadku dłoni wiadomo, że bardzo dużo można będzie zdziałać rehabilitacją.

Od ponad roku wiadomo, że Ania będzie musiała przejść operację bioder. Nie da się tego uniknąć. W największym uproszczeniu rzecz w tym, iż u dzieci, które nie chodzą, kości stawów biodrowych i same stawy nie są prawidłowo ukształtowane. Z czasem zwyrodnienie pogłębia się. Tylko operacyjnie można przywrócić je do właściwego położenia i kształtu. I taki właśnie zabieg musi przejść Ania. Nie można z nim już czekać.

Rodzice Ani konsultowali przypadek dziewczynki w rozmaitych szpitalach w kraju. Kolejni ortopedzi radzili operację. W jakikolwiek sposób zostałaby ona przeprowadzona, efekt byłby taki, że po zabiegu Ania przez kilka miesięcy miała leżeć jak kłoda w gipsie. Nikt nie był w stanie przewidzieć, jakie byłyby możliwości ruchowe Ani po zdjęciu gipsu.

- Pod koniec kwietnia tego roku poradzono nam, żeby skonsultować Anię w niemieckiej klinice ortopedycznej w Aschau - mówi Małgorzata Koźba. - Zaproponowano nam tam operację, która otwiera przed nami zupełnie nowe możliwości. Szansę na to, że Ania być może zacznie chodzić. O kulach, z balkonikiem, ale ma szansę na to, by wstać z łóżka.

Bajka skończyła się w tedy, gdy rodzice dziewczynki dowiedzieli się, że operacja w Niemczech będzie kosztować 250 tys. zł. To suma, która jest absolutnie poza ich zasięgiem. Dlatego przy pomocy przyjaciół uruchomili zbiórkę publiczną. - Liczy się każda złotówka - mówi pani Małgorzata. - Prosimy, pomóżcie.

***

Ani pomóc można na kilka sposobów. Szczegóły są na facebookowym fanpage’u „Stawiamy Anię na nóżki”. Żeby dołożyć się do jej operacji, wystarczy wysłać SMS. W jego treść trzeba wpisać: S4735, i wysłać go pod nr 72365. Koszt to 2,44 zł.
Można też wpłacić pieniądze. Konto: Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „SŁONECZKO”, 77-400 Złotów, Stawnica 33A, nr konta: 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010. W tytule wpłaty wpisujemy: „Darowizna na leczenie i rehabilitację Anny Koźby 636/K”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski