Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Postępy na finiszu jesieni widoczne są gołym okiem

Redakcja
Trener Beskidu Mirosław Kmieć stale podkreśla, że jego zespół lubi grać z faworytami, co potwierdził w konfrontacji w wyjazdowym spotkaniu z tarnowską Unią, zakończonym remisem 1-1 (0-0).

Paweł Góra po raz drugi w tym sezonie obronił karnego, choć tym razem nie bezpośrednio. Fot. Grzegorz Sroka

III LIGA PIŁKARSKA. Beskid Andrychów zdobył cenny punkt w Tarnowie kosztem Unii 1-1 (0-0)

Mirosław Kmieć uważa, że Beskid zdobył w Tarnowie punkt, choć nie udało mu się utrzymać prowadzenia. Przecież w poprzednim sezonie jesienne spotkanie na własnym boisku andrychowianie musieli oddać walkowerem, a wiosną przegrali w Tarnowie 0-4. - Szkoda straconego gola, bo Przemek Knapik odpuścił rywalowi przed naszą bramką i nieszczęście było gotowe - podkreśla Mirosław Kmieć, trener Beskidu. - Wiem, że dla tego zawodnika jesień jest trudna, bo w poprzednich latach strzelał bramki niemal jak na zawołanie, a teraz wciąż czeka na swoje pierwsze ligowe trafienie. Jednak wykonuje na boisku kawał dobrej roboty, może niewidocznej dla przeciętnego kibica. Jednak tym razem popełnił błąd, zresztą nie pierwszy raz w tej kończącej się jesieni, Jest to dla mnie o tyle irytujące, że przecież wykonanie jakiegoś ruchu, żeby wytrącić przeciwnika z natarcia, nie wymaga żadnego treningu. Trzeba tylko pewne sprawy przewidzieć. Tłumaczenie się, że rywal uciekł, nie przystoi zawodnikowi takiej klasy.

Jednak bardziej niż na "Knapola" Mirosław Kmieć był wściekły na sędziego. - Chodzi mi o podyktowanie przeciwko nam karnego, jeszcze przy bezbramkowym wyniku - już na samą myśl o tej sytuacji andrychowski szkoleniowiec dostaje gęsiej skórki. - Przecież prowadzący zawody najpierw wskazał na korner, a dopiero po interwencji bocznego sędziego, bez większego przekonania, wskazał "na wapno". Odniosłem wrażenie, że zrobił to tylko dlatego, żeby nie podrywać autorytetu asystentowi. W niczym to jednak nie zmienia faktu, że decyzja była skandaliczna - uważa trener Beskidu.

Po raz kolejny andrychowianie mogli się przekonać, że specjalnością ich bramkarza Pawła Góry, są rzuty karne. - Tym razem nie obrobił go bezpośrednio - zwraca uwagę Mirosław Kmieć. - Podszedł jednak przeciwnika psychologicznie. Kiedy prowadziliśmy jeszcze dyskusję z arbitrem, nie mogąc się pogodzić z jego decyzją, szykujący się do strzału zawodnik ustawił piłkę "na wapnie". Tymczasem Góra wyszedł z bramki, by odkopnąć futbolówkę. Miejscowy zawodnik poskarżył się sędziemu, licząc, że nasz zawodnik dostanie żółtą kartkę, ale rozjemca nie zareagował. Nasz golkiper swoje zrobił, bo do tego stopnia zdenerwował przeciwnika, że ten przestrzelił.

Mirosław Kmieć cieszy się nie tylko z punktu, ale także gry zespołu. - Postępy w niej są widoczne - podkreśla trener. - Nie mamy już takich wahań formy, że u siebie wygrywamy dwoma bramkami, by na wyjeździe polec pięcioma. Tracimy mało goli, nawet wtedy, kiedy zdarzy nam się przegrać, a to jest bardzo ważne - kończy andrychowski szkoleniowiec.

Jerzy Zaborski

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski