Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poszli w Himalaje. Teraz chcą w Andy. Bracia Dorywalscy z Oświęcimia ciągle mają „pod górę” [ZDJĘCIA]

Monika Pawłowska
Szczęśliwy Marek Dorywalski (z lewej) i szerpa na szczycie Kang Yatze 2. Za ich plecami jeszcze wyższa góra do zdobycia
Szczęśliwy Marek Dorywalski (z lewej) i szerpa na szczycie Kang Yatze 2. Za ich plecami jeszcze wyższa góra do zdobycia Archiwum prywatne
Jedni lubią rozwiązywać krzyżówki, inni oglądać mecze piłki nożnej, a bracia Dorywalscy z Oświęcimia wspinać się po górach. Tatry czy Dolomity to dla nich już za mało. Latem zdobyli sześciotysięcznik w Himalajach. I jak przekonują, to nie ostatnia ich zdobyta góra.

61-letni Marek Dorywalski i o cztery lata młodszy Tomasz to wysportowane okazy zdrowia. Ale i oni mieli chwile zwątpienia w drodze na szczyt Kang Yatze II w Himalajach. Pokonali własne słabości i zatknęli na szczycie góry wnoszącej się 6214 m n.p.m. flagę Unii Oświęcim i klubowy ręcznik.

Ciągle w górę i do przodu

Obaj są nauczycielami wychowania fizycznego - Tomasz w popularnym „Konarze”, a Marek w „Chemiku”, ale znany jest także jako trener pływania. Zresztą pływanie to obok biegania ich wielka pasja. Z natury rzeczy wolny czas nie spędzają w fotelach przed telewizorem.

- Ja bardziej lubię biegać, a Tomek „plątać się” po górach - mówi Marek Dorywalski. - Jak człowiek zacznie, to trudno mu przystanąć i skończyć - śmieje się.

Razem zdobywają szczyty od 10 lat. Stawiają przed sobą nowe poprzeczki i rzucają wyzwania. Chodzenie po europejskich górach już im nie wystarcza, dlatego też przystali na propozycję wyprawy na Kang Yatze II w Himalajach.
- Nas dwóch, dziewczyna z biura podróży i dwóch szerpów. Nim ruszyliśmy na szczyt, najpierw musieliśmy się zaaklimatyzować - wspomina pan Marek. - To bardzo ważne i niezbędne wręcz przed wyjściem na szczyt, gdzie powyżej 2700 m n.p.m dopada człowieka niedotlenienie – dodaje.

Spięci ze sobą linami wyruszyli na trasę 1 sierpnia. Wychodzili w środku nocy, by do kolejnej bazy dotrzeć nad ranem.
- Nie szliśmy na wyścigi, ale jakoś tak wyszło, że robiliśmy odcinki nawet w 5,5 godziny, podczas gdy inni w osiem - opowiada Marek Dorywalski. - Były ekipy przed nami i po nas, które nie weszły na szczyt. Nam się udało - wyznaje.

Długa zima w Himalajach sprawiła, że śnieg jeszcze w sierpniu zalegał dwumetrową warstwą. To jednak nie śnieg i lodowiec, po którym szli czy niskie temperatury najbardziej dawały się we znaki. - Majaki senne i bóle głowy spowodowane niedotlenieniem, no i sam brak tlenu są okropne - mówi pan Marek. - W pewnym momencie pomyślałem, to już koniec, że nie dam rady. Ale udało się. Jestem najstarszym Europejczykiem, który wszedł na tę górę - chwali się. Wyprawa zajęła im trzy tygodnie.

Plany na przyszłość

Bracia Dorywalscy zamierzają zdobyć jakiś siedmiotysięcznik, ale najpierw należącą do Korony Ziemi Aconcaguę, najwyższy szczyt Andów, o wysokości 6960,8 m n.p.m.
- Ciągnie nas również w Kaukaz - mówią bracia. - Nasze plany ogranicza to, że okna pogodowe nie są w przerwie wakacyjnej- dodają.

Eurobizness to ulubiona gra planszowa Frania i jego taty. Niestety tymi pieniędzmi nie można zapłacić za zdrowie

Franio Irzyk ze Skidzinia pojedzie na leczenie do Meksyku. U...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Poszli w Himalaje. Teraz chcą w Andy. Bracia Dorywalscy z Oświęcimia ciągle mają „pod górę” [ZDJĘCIA] - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski