Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Potrzebna jest wyobraźnia

Redakcja
Nie bójmy się prądu (3)

Urządzenia elektryczne domowego użytku są tak projektowane, aby zapewnić maksymalne bezpieczeństwo użytkownikom. Dorosłym. Ale często się zdarza, że w domu są również pociechy. Mniejsze i większe. Zarówno jedne, jak i drugie mają jedną wspólną cechę - są piekielnie ciekawe. Najbardziej interesują je rzeczy nie będące wcale zabawkami.
 Dopóki w zasięgu ich rączek nie ma rzeczy będących pod napięciem - wszystko w porządku. Najwyżej rozbiorą na kawałeczki budzik albo stłuką wazon. Nieważne, że antyczny. Ale czasem w ich łapki wpadnie mikser, radio czy elektronarzędzia. Małe, kochane łepetynki zaczynają myśleć, jakby temu dać radę.
 W zależności od stopnia pomysłowości idą w ruch śrubokręty, widelce itp. Pół biedy, jeżeli kończy się na próbie rozbiórki. Gorzej, kiedy maleństwu przyjdzie do głowy pomysł uruchomienia "zabawki". Nie musi to być od razu mikser czy piła tarczowa. Wystarczy żelazko. Albo grzałka do wody. Oczywiście nie zanurzona w szklance wody.
 Przykłady można by mnożyć. Tylko po co. Z tych, które przytoczyłem wynika jedno: wszystkie urządzenia elektryczne są bezpieczne, dopóki nie wpadną w niepowołane ręce. Oczywiście mam na myśli urządzenia sprawne. Prawdą jest, że można to tłumaczyć dwojako - zepsute żelazko nie wywoła pożaru, z drugiej strony urządzenie o niesprawnej izolacji może być przyczyną porażenia.
 Jaka szkoda, że programy nauczania w szkołach nie uwzględniają konieczności nauczania podstawowych zasad obchodzenia się z domowymi urządzeniami, uświadamiania zagrożeń wynikających z niewłaściwej eksploatacji, a także nie uczą dokonywania najprostszych napraw - oczywiście z uwzględnieniem wieku i możliwości dziecka. Wymiana uszkodzonej wtyczki, pod okiem nauczyciela - zaprocentuje w przyszłości. Bardziej niż umiejętność robienia wycinanek z papieru.
 Bezpieczeństwo naszych dzieci w bardzo dużej mierze zależy od nas samych. Czasami nieświadomie stwarzamy przesłanki do wypadku. Na przykład ustawiamy łóżeczko tuż obok gniazdka. Kabel zasilający lampkę nocną jest wtedy często w zasięgu ręki dziecka. Zrzucenie lampki może spowodować pożar, w przypadku gdy lampka spadnie na kocyk, nie tłukąc się. Przewrócenie szklanki z gotującą się wodą czy przewrócenie choinki to tylko przykłady, ale nie wyssane z palca.
 Pozostawienie rozgrzanej maszynki elektrycznej bez dozoru jest też poważnym błędem. Przeciąg wywołany otwarciem drzwi może na rozgrzaną spiralę rzucić kawałek papieru - tak spłonął niejeden dom. Ustawienie grzejnika w zbyt małej odległości od ściany, zasłon i firanek też nie jest najlepszym pomysłem.
 Ładowanie akumulatora w przedpokoju czy wręcz w pokoju stanowi również poważne zagrożenie dla naszego dziecka. W tym przypadku wcale nie musi dojść do porażenia czy pożaru. Wystarczy, że dziecko dotknie brudnego akumulatora (czystych się nie spotyka) - i zatrze sobie oczy kwasem.
 Wentylator bez osłony wiatraka też może przysporzyć nam kłopotu. Sami spróbujcie wsadzić tam palec.

Tadeusz Seredyński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski