Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Potrzebni są dodatkowi sędziowie

Redakcja
Jerzy Dudek ma jeszcze czas na grę w ulubionego golfa Fot. Michał Klag
Jerzy Dudek ma jeszcze czas na grę w ulubionego golfa Fot. Michał Klag
ROZMOWA. Wkrótce podpiszę aneks o przedłużeniu umowy - mówi JERZY DUDEK, rezerwowy bramkarz Realu Madryt

Jerzy Dudek ma jeszcze czas na grę w ulubionego golfa Fot. Michał Klag

Zostaje Pan w Realu Madryt. Kiedy podpisze Pan umowę z klubem?

- 15 lipca mamy pierwszy trening. Po przyjeździe do Madrytu podpiszę aneks o przedłużeniu kontaktu na kolejny rok. Aneks został już sprecyzowany. Decyzja o moim pozostaniu w klubie zapadła już wcześniej. Trzy tygodnie temu zadzwonił do mnie Jorge Valdano (dyrektor generalny Realu - przyp. J.F.) i powiedział, że tak jak ustaliliśmy przed moim wyjazdem z Madrytu, Real chce przedłużenia umowy ze mną.

- Pozostanie w "królewskim klubie" jest dla Pana miłą niespodzianką?

- Była nią w ubiegłym roku, kiedy Valdano zadzwonił do mnie, gdy byłem na wczasach w Turcji, z informacją, że klub chce przedłużyć ze mną kontrakt. Byłem już wtedy spakowany, a w tym roku pojechałem do kraju bez bagaży. Byłem więc pewien na 90 procent, że zostanę w Realu. Czekałem tylko na 10 brakujących procent.

- To była chyba także decyzja nowego trenera Jose Mourinho...

- Tak, chciał, żebym został w jego drużynie na kolejny rok. Wiedziałem, że chce mnie prezes klubu Florentino Perez. Każdy działacz musi szanować decyzję trenera. Czekałem więc na decyzję Mourinho. Dlatego te 10 procent było dużo ważniejsze niż 90.

- Podczas swoich występów w Liverpoolu miał Pan niejednokrotnie okazje zetknąć się z Mourinho, który prowadził Chelseę Londyn. Jaka jest Pana opinia o nim?

- Ma wielki autorytet wśród piłkarzy, obojętnie czy swoich czy przeciwnej drużyny. A to w futbolu jest bardzo ważne. Można mieć bowiem dużą wiedzę o piłce, a nie mieć autorytetu. Mourinho jest trenerem osiągającym z każdą drużyną sukcesy. Stara się wykorzystać możliwości wszystkich zawodników w drużynie, od pierwszego do dwudziestego piątego, a nie tylko podstawowej osiemnastki. Na każdego liczy i dodaje mu pewności siebie. Dzięki temu wszyscy mogą być pożyteczni dla drużyny w każdym fragmencie meczu.

- A jaki jest prywatnie? Miał Pan kiedyś okazję do rozmowy z nim?

- To bardzo sympatyczny człowiek, którego media kreują na bardzo ostrego, ale on ostry jest tylko wobec nich. Z Mourinho rozmawiałem przez chwilę po finale Pucharu Ligi Angielskiej (27 lutego 2005 roku w Cardiff Liverpool przegrał po dogrywce z Chelseą 2-3 - przyp. J.F.). Dłużej z nim rozmawiał... mój brat. Przed finałem Ligi Mistrzów w Madrycie poszedłem do klubu odebrać bilety na mecz, a Darek czekał na zewnątrz budynku i nagle zauważył Mourinho, który myślał, że Darek to ja, bo jesteśmy do siebie podobni. Zapytał go o to, a Darek wyjaśnił mu, że jest moim bratem i poprosił o zrobienie sobie wspólnego zdjęcia. To była krótka wymiana zdań.

- Mourinho każdemu piłkarzowi Realu zalecił dbanie o kondycję podczas przerwy wakacyjnej poprzez bieganie, ćwiczenia siłowe, dbanie o wagę itp. Stosuje się Pan do tego?

- Też dostałem rozpiszę, takich zajęć. Ja nie lubię nic nie robić. Cały czas jestem w ruchu. Bardzo restrykcyjnie podchodzę do zajęć, które wyznaczył mi Real. Trzy lub cztery razy w tygodniu ćwiczę na siłowni, biegam po lesie, jeżdżę na rowerze. Mogę też grać w tenisa, golfa. Nie mogę tylko uprawiać sportów ekstremalnych.
- Wkrótce rozpocznie Pan swój czwarty sezon w Realu. Powoli staje się Pan jednym z... nestorów drużyny.

- Jestem jej najstarszym zawodnikiem, "dziadkiem Realu". I jednym z graczy - oprócz wychowanków klubu - o najdłuższym stażu. Mam powód do dumy, że tak wielki klub jest wciąż zainteresowany moją osobą. To mnie nobilituje, daje motywację do dalszej pracy. Bardzo dobrze się czuję w Realu.

- Szefowie klubu twierdzą, że jest Pan lubiany przez kolegów z drużyny, sumiennie wykonuje swoje obowiązki...

- Nikt za piękne oczy nie da komuś miejsca w Realu. Trzeba mieć otwarty umysł na to, co się robi i stale potwierdzać swoje umiejętności. Oprócz tego, że jestem, jak mi się wydaje, lubiany i szanowany w szatni, muszę ciężko pracować. Real jest klubem, który nie daje zawodnikom wielu szans, żeby się mogli pokazać z dobrej strony.

- Iker Casillas ma niepodważalną pozycję w bramce, Pan jest jego zmiennikiem. To trudna sytuacja dla trzeciego bramkarza, którym najpierw był Jordi Codina, a teraz jest Antonio Adan.

- Nikt nie chce być tylko tym trzecim. Codina przed ubiegłym sezonem odszedł do Getafe. Wcześniej pytał mnie, czy odejdę z Realu. Z Adanem jest podobnie. Też nie chce spędzać całego sezonu w roli trzeciego bramkarza.

- Casillasem są zainteresowane oba kluby z Manchesteru - United i City, ale trudno przypuszczać, by mógł on opuścić Santiago Bernabeu.

- W świecie piłki zawsze pojawiają się różne spekulacje. Nie wiem, gdzie Ikerowi byłoby tak dobrze - bo na pewno nie lepiej - jak w Realu. Na razie tylko z prasy dowiaduję się, kto może odejść i przyjść do Realu. Na pewno klub kogoś kupi.

- Już kupił, obrońcę Angela Di Marię z Benfiki Lizbona. Może kupi też Pana byłego kolegę klubowego z Liverpoolu, pomocnika Stevena Gerrarda, za którego zaproponował 24 miliony funtów...

- Mówiłem Stevenowi, że trener go potrzebuje. W Realu przydali się dwaj inni byli gracze Liverpoolu Xabi Alonso i Alvaro Arbeloa. Kto wie, może i Gerrard trafi do nas.

- Zwykle po sezonie wyjeżdżał Pan za granicę na krótki odpoczynek. Tym razem jest Pan cały czas w Polsce. Dlaczego?

- Przez dwa tygodnie w Madrycie przebywał u mnie brat Dariusz z rodziną. Wykorzystaliśmy ten czas na zwiedzanie Hiszpanii. Był to dla mnie bardzo miło spędzony okres. Po jedenastu miesiącach pobytu poza krajem z wielką przyjemnością spędzam czas w Polsce. Wpadłem między innymi do Krakowa i Warszawy. Grałem też w golfa w przepięknym zakątku w podkrakowskich Paczółtowicach, gdzie była też okazja do jazdy konno, skorzystania z rożna. Na polu golfowym zawsze staram się dobrze zaprezentować, robię postępy.

- W niedzielę znowu miał Pan okazję zagrać w golfa...

- W Konopiskach koło Częstochowy odbył się turniej charytatywny "Sportowcy&celebryci dzieciom powodzian", w którym wystąpiłem między innymi razem z Mariuszem Czerkawskim. Było dużo atrakcji, w tym licytacja koszulki Cristiano Ronaldo z podpisami zawodników Realu.
- Pana wizyty w stolicy miały niemal służbowy charakter, bowiem komentuje Pan dla Telewizji Polskiej mecze na mundialu.

- Jest to dla mnie fajny przerywnik i nowe, bardzo przyjemne doświadczenie, choć dojazdy do Warszawy ze Śląska są czasami uciążliwe. Poznaję nowych ludzi, mam okazję zobaczyć, jak telewizja pokazuje piłkę z drugiej strony.

- Anglia nie dotarła nawet do ćwierćfinału, przegrywając z RFN 1-4. Co się z nią stało?

- W żadnym meczu nie zaprezentowała się dobrze. W takim turnieju drużyna chcąca powalczyć o najwyższe cele musi mieć odpowiedni potencjał ludzki. Reprezentacja Anglii miała jednak tak dużo osobowości, że nie była w stanie wykreować solidnego ducha zespołu. Na pewno na grę Anglików wpływał fakt, że sezon w Premiership był bardzo wyczerpujący, ale wielu zawodników z innych reprezentacji grało w tej lidze, a podczas mistrzostw świata wypadło lepiej niż Anglicy.

- Jednym z wielkich przegranych mundialu jest Pana kolega klubowy Cristiano Ronaldo. Wziął go w obronę Mourinho, twierdząc, że nie można obarczać odpowiedzialnością jednego zawodnika za porażkę całej drużyny.

- Na Cristiano zawsze ciążyła i ciążyć będzie wielka presja. Ta negatywna ocena, jaka go spotkała na tych mistrzostwach, wynika z faktu, że jest ikoną, niekwestionowanym liderem swego zespołu. Zawiodła cała reprezentacja Portugalii, a to rykoszetem odbiło się na Cristiano. Piłka nożna to gra zespołowa. Wiadomo, że ci najlepsi zawodnicy mają trudniejsze zadanie od innych. Nie można jedynie Cristiano obciążać za porażkę. Mogę więc tylko powtórzyć słowa Mourinho.

- Podczas mundialu sędziowie popełnili kilka wielkich gaf. FIFA broni się przed wprowadzaniem elektroniki, która miałby pomóc sędziom. A jakie jest Pana zdanie w tej sprawie?

- Myślę, że jeśli FIFA nie chce wprowadzić wideo, to niech wprowadzi przepis o dwóch dodatkowych sędziach, którzy oceniają sytuacje w polu karnym. Takie eksperymenty były przeprowadzane w meczach Ligi Europejskiej. Wtedy na pewno taki sędzia zauważyłby, że Frank Lampard zdobył prawidłowego gola w meczu z Niemcami, bo piłka po jego strzale przekroczyła linię bramkową, i że Carlos Tevez był na spalonym przed strzeleniem bramki Meksykowi. Jest też sędzia techniczny, który dużo widzi na boisku, ale nie ma zbyt dużych możliwości, by pomóc głównemu sędziemu. Ja nieraz krzyczę do sędziego technicznego, żeby mu podpowiedzieć, by zareagował na jakieś kontrowersyjne wydarzenie na boisku.

- Były eksperymenty z chipami w środku piłki...

- Technologia z chipami jest bezduszna, bo futbol powinien być najtańszą dyscypliną, a nie wkraczać w technologię kosmiczną. Jak wspomniałem, wystarczy dodatkowy sędzia obserwujący pole karne.

- FIFA broni się przed wprowadzeniem wideo, bo uważa, że to odhumanizuje futbol...

- Technikę wideo można wykorzystywać, ale FIFA jej nie chce stosować, uznając, że tylko kontrowersyjne sytuacje sprawiają, iż piłka jest w centrum zainteresowania, najwięcej się o niej mówi, nie tylko w futbolowym światku.

Rozmawiał: JERZY FILIPIUK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski