– Emocje związane z ostatnią rundą MŚ we francuskim Tours ostudził Pan już po pierwszym finale, uzyskując nad rywalami niemożliwą do odrobienia przewagę. Dzierżenie tytułu mistrza globu nieprzerwanie od 2010 roku to wielka sprawa!
– Plan maksimum zakładał, żeby wygrać wyścig super pole lub być przynajmniej przed Davidem Knightem (wicelider klasyfikacji generalnej – przyp. AG), a następnie nie dać się nikomu pokonać w pierwszej głównej gonitwie wieczoru. Założenie udało się wykonać niemal w stu procentach, chociaż pomyślny manewr wyprzedzenia miejscowego zawodnika Mathiasa Bellino przeprowadziłem dopiero na przedostatnim okrążeniu.
– Wyobrażam sobie, jak trudno było Panu zachować koncentrację na dalszą część zawodów, skoro za metą wiele osób pospieszyło z gratulacjami i polał się szampan.
– To prawda. Z jednej strony nie było łatwo, ale jednocześnie poczułem wielką ulgę, bo najważniejszą robotę właśnie wykonałem. Zostałem mistrzem. Od tej chwili wiedziałem, że nie muszę podejmować żadnego ryzyka, a jazdę na wielkim luzie bardzo lubię. Przed przyjazdem do Francji właściwie nie miałem planu, by starać się na zwycięstwo w „generalce”, ale tak idealny początek wieczoru dał mi bodziec do walki o pełną pulę. Spostrzegłem, że bez wielkiego ryzyka można jechać z przodu stawki, więc grzechem byłoby nie skorzystać. Jestem ogromne zadowolony ze swojej bardzo dobrej jazdy, świetnego motocykla i toru...
– … idealnie skrojonego pod Pana styl jazdy?
– Bez dwóch zdań. Ziemia w Tours zawsze jest bardzo przyczepna, a dodatkowo o budowę toru i konfigurację przeszkód zadbała dobrze mi znana ekipa ze Stanów Zjednoczonych. Zaserwowali to, co lubię najbardziej, czyli szybką jazdę i dużo sekcji ze skokami.
– Kompletnie zawiódł wicelider mistrzostw Knight, sklasyfikowany we Francji dopiero na piątym miejscu. Brytyjczyka przerosła presja?
– W pewnym sensie na pewno nie wytrzymał ciśnienia, a poza tym to nie był jego tor. Knight należy do generacji trochę starszych zawodników i nie lubi ryzykownych zawodów z wieloma podwójnymi skokami, gdzie nieprecyzyjne lądowanie grozi poważnym w skutkach upadkiem. Z tego powodu Knight nieco cierpi, ale w ostatnich dwóch rundach też nieco zatracił formę.
– Wreszcie czuje się Pan nasycony tytułami, czy silniejszy jest głód śrubowania kolejnych rekordów?
– Na pewno na horyzoncie widzę już walkę o szóste mistrzostwo i wiem, że ze wszystkich sił postaram się je zdobyć. W tej chwili robię sobie dwutygodniowy odpoczynek od motocykla, po czym razem z zespołem rozpoczynamy operację pod tytułem przygotowania do mistrzostw Ameryki Północnej w endurocrossie.
– Wcześnie planuje Pan zakasać rękawy do pracy, skoro pierwsza runda AMA Endurocross odbędzie się 2 maja w Las Vegas.
– Nie mogę sobie odpuścić, bo aby utrzymać się na szczycie trzeba cały czas szlifować i pielęgnować prędkość. Treningi rozpocznę od tygodnia spokojnej jazdy, by zaraz potem zabrać się za specjalistyczne testy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?