Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powiat myślenicki. Szkoła w domu i komputer zamiast tablicy. Jak podczas pandemii wygląda zdalne nauczanie w praktyce?

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Fot. Karolina Misztal
W związku z pandemią uczniowie zamienili szkolne ławki na domowe biurka. Sprawdziliśmy jak wygląda zdalne nauczanie w praktyce i jakie są opinie na jego temat po pierwszych tygodniach tej niespodziewanej zamiany.

FLESZ - Koronawirus. Puste kościoły i brak święconki

Największy problem jest ze sprzętem i dostępem do niego, bo w domu nieraz jest 2, 3 i więcej dzieci oraz...rodzice, którzy nieraz również pracują zdalnie.

- Dlatego oferujemy pożyczenie sprzętu ze szkoły i szukamy pomocy w gminie. Ta podjęła już starania, aby taki sprzęt zakupić i wypożyczyć tym, którzy go potrzebują – mówi Justyna Otfinowska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 w Myślenicach, największej podstawówki w powiecie myślenickim.

Jak dodaje, pewna trudnością jest też to, że nikt nie był przygotowany na przejście na taki zdalny system nauczania. Nauczyciele nie byli w tym zakresie szkoleni, dlatego, przynajmniej na razie, każdy z nauczycieli radzi sobie jak może dostarczając uczniom materiały różnymi kanałami i w różnej formie. Jedni wysyłają wiadomości z jakim materiałem trzeba się zapoznać, inni wysyłają filmy, a jeszcze inni organizują połączenia video z uczniami. Łączenia on-line nauczycieli z całymi klasami na razie są rzadkością, ale to ma się zmienić. - Chcemy uruchomić platformę Google Classroom. To trwa, bo na samą rejestrację szkoły potrzebowaliśmy 12 dni, a teraz go wdrożyć do pracy.

- Jako nauczyciel wspomagający pomagam dwóm uczniom. Jeden z nich ma zaburzenia mowy, a drugi upośledzenie w stopniu lekkim. Z jednym z nich łączę się przez Messengera, pytam go czy dotarły do niego informacje i czy wie co ma zrobić, jeśli trzeba tłumaczę jak ma się za to wziąć, a wreszcie też weryfikuje to co zrobił. Z drugim na początku nie miałam kontaktu nad czym ubolewam, bo nie miał dostępu do komputera ani smartfona. Szkoła szybko reagowała i już pracujemy. Dodatkowo mam kontakt z uczniami i nauczycielami klasy, którą wspomagam, jestem w ciągłej gotowości aby pomóc w razie trudności - mówi Magda, nauczycielka.

Do takiego systemu nikt też nie przygotowywał uczniów ani… rodziców. Ci przyznają, że ilość materiału, jaki otrzymują dzieci jest duża, a nawet za duża.

I mówią to ci, którzy sami są nauczycielami. - Nawet jeśli, zdaniem nauczyciela, materiału jest mało, to musi on pamiętać, że dzieci dostają też zadania od innych nauczycieli, robi się więc tego dużo, a jeszcze kiedy w domu jest dwójka, trójka lub więcej dzieci, rodzic naprawdę ma co robić. Gotuję więc obiad i staram się doglądać córek. Owszem, jestem nauczycielem, ale w domu jestem mamą. Jako nauczyciel swoim uczniom staram się zadawać minimum z niezbędnego minimum. W tym szczególnym czasie w dzieciach, bez względu na to jak bardzo się staramy i tak jest dużo niepewności i lęku, dlatego nie ma sensu wymagania, dociskanie, egzekwowanie – mówi Justyna, mama trójki dzieci i nauczycielka w jednej z myślenickich szkół. I dodaje: - Ale w tym wszystkim są też cudowne chwile, kiedy wychowawca dzwoni do ucznia i pyta po prostu co u niego słychać.

- Na początku było fajnie, bo bez porannego pośpiechu, ale teraz dzieciom we znaki daje się brak ruchu, treningów i spotkań z rówieśnikami. Wydaje mi się, że najtrudniej znosi to najstarsza, już prawie 16-letnia córka, która jednocześnie ma najwięcej samodzielnej nauki, bo jest już w szkole średniej - mówi Magda, mama czwórki dzieci

Dyrektorzy apelują do rodziców, aby ci dawali im znać o tym, że materiałów jest za dużo, albo dzieci sobie z nimi nie radzą, bo uczniowie nie zawsze są skorzy to powiedzieć.

- Inaczej się uczy mając ucznia na wyciągniecie ręki. Kiedy się go widzi, widzi się również czy zrozumiał co mówimy, zawsze można też zerknąć do jego do zeszytu, sprawdzić jak sobie radzi z rozwiązaniem zadań, a jeśli nie wszystko zrozumiał wytłumaczyć jeszcze raz. Kiedy zdalnie coś wysyłamy nie zawsze wiemy czy wszystko zostało zrozumiane. Nie chciałabym, aby szkoła była przyczyną dodatkowych stresów, których i tak nikomu teraz nie brakuje. Musimy realizować podstawę programową, ale możemy dostosować metody do potrzeb indywidualnych uczniów, lub całych klas – mówi Justyna Otfinowska.

W szkołach ponadpodstawowych zdalne nauczanie wygląda bardzo podobnie, ale muszą się one mierzyć z wyzwaniem jakim jest praktyczna nauka zawodu. Marek Łatas, dyrektor Zespołu Szkół Techniczno-Ekonomicznych w Myślenicach, największej szkoły w powiecie myślenickim (w liceach, technikach i szkołach branżowych I stopnia uczy się tu ponad 1500 uczniów) nie ma wątpliwości, że pokonać tę trudność będzie znaczniej trudniej niż jakiekolwiek inne.

- Nauczyciele przesyłają uczniom filmy, ale to nie to samo co samemu zobaczyć, dotknąć, zrobić. W takich branżach jak np. mechanika samochodowa lub obsługa obrabiarek CNC, nie sposób wiedzę, ale przede wszystkim umiejętności nabyć na odległość – mówi. - A przecież w czerwcu, jeśli nic się nie zmieni, uczniów czeka egzamin zawodowy, zarówno teoretyczny, jak i praktyczny.

Koronawirus: aktualizowany raport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski