- Dzięki przyjętemu właśnie studium Kraków w 2030 roku ma być miastem, w którym żyje się wygodniej. Z lepszą obsługą komunikacyjną, takim, gdzie jest dużo zieleni i miejsc rekreacji. Tak twierdzą władze miasta. A Pan jak uważa?
- Według tego studium będzie to miasto realizacji interesów mieszkańców, którzy chcą mieć tereny budowlane i deweloperów. Stanie się tak kosztem wartości krajobrazowych i przyrodniczych.
- Planiści wysłuchali krakowian, którzy chcą móc się budować. Pośród tysięcy uwag złożonych do projektu studium najwięcej stanowiły prośby o przekwalifikowanie terenów na budowlane.
- Właściciele działek twierdzą, że chcą stawiać domy - oni albo rodzina. To w większości preteksty. Tak naprawdę chcą się wzbogacić przez przekwalifikowanie działek rolnych, których nie mają zamiaru uprawiać, na budowlane. Potwierdzają to informacje z obrzeży Nowej Huty, gdzie w studium znacząco powiększono obszar pod zabudowę. Z tego rejonu w ciągu ostatniego całego roku był zaledwie jeden wniosek o warunki zabudowy.
Nie mam pretensji do mieszkańców, że chcą się bogacić. Ale to władze muszą decydować, jak ma wyglądać przestrzeń miasta, bo inaczej nie ma żadnego planowania. I w tym dokumencie zabrakło wizji przestrzeni Krakowa przyszłości, a tylko dostosowanie do obecnej sytuacji. W nowoczesnych miastach tworzy się i dba o zielone korytarze, a tutaj pozwolono w nich stawiać bloki i to w poprzek kierunku przewietrzania miasta. To studium utrwala chaos miasta, więcej: pogarsza sytuację, bo zabiera zieleń pod zabudowę - aż 26 km kwadratowych.
- Projekty typu Nowa Huta Przyszłości nie przekonują Pana?
- Budowanie Nowej Huty Przyszłości to pomysł na nowoczesne osiedle, a nie tworzenie koncepcji miasta. Daje też sygnał, że mogą tam powstać firmy, które stworzą miejsca pracy, ale nie można tego nazwać wizją rozwoju miasta.
- Jak projektuje się zielone korytarze?
- Miasto powinno być postrzegane jako cały system, gdzie oprócz zabudowy mieszkaniowej i infrastruktury są też tereny zielone. W studium należało w pełni uwzględnić tereny cenne przyrodniczo, perełki, które mają być chronione, w tym np. parki, i wyznaczyć sieć korytarzy ekologicznych, łączących te obszary. Te zielone korytarze służą nie tylko przemieszczaniu się zwierząt, również prowadzi się tam ścieżki rowerowe, trasy dla pieszych.
Tego w studium nie ma, mimo że powstały na jego potrzeby odpowiednie opracowania dotyczące przyrody Krakowa, które zawierają wszystkie te informacje w postaci gotowych map. Cóż, w zespole przygotowującym ten dokument nie było przyrodników fachowców, a przecież powinien to być zespół interdyscyplinarny. Autorom zabrakło kompetencji w sferze środowiskowej.
- Urzędnicy wytykają, że ekolodzy chcieliby zielonych korytarzy tam, gdzie już istnieje zabudowa.
- Na niektórych terenach należałoby podjąć śmiałe rozwiązania planistyczne, skoro może to służyć m.in. lepszemu przewietrzaniu miasta. W studium tego nie przewidziano, bo nie ma tam w ogóle śmiałych rozwiązań
- Studium nie pomoże w walce ze smogiem?
- Absolutnie nie. Pomogłoby dążenie do uspokojenia ruchu samochodowego na rzecz pieszego i rowerowego (wtedy też ludzie byliby zdrowsi), ale takiego myślenia w tym studium nie ma. Pochwalić mogę tylko stawianie na transport szynowy, bo to dobry kierunek.
- Podoba się Panu pomysł na samą Wisłę: by na wysokości centrum był jej odcinek specjalnie urządzony dla rekreacji, a na pozostałych do granic miasta naturalna zieleń?
- Ja chciałbym, żeby pod Wawelem gnieździły się rybitwy, żeby zatrzymywały się ptaki, które lecą z Syberii na zachód lub południe Europy, do Afryki. Jest możliwe, by pogodzić to z wykorzystaniem rekreacyjnym tych terenów. Ale takiej wizji planiści nie mają, a na samą Wisłę patrzą jak na wybetonowany kanał z wodą, gdzie można puścić stateczki i łódki, niech zarabiają na siebie. Te dziksze odcinki brzegów Wisły do granic miasta są przewidziane jako takie, bo miasto nie ma pomysłu, co z nimi zrobić.
- Jako zapalony ornitolog przewiduje Pan, że ptakom też będzie się gorzej żyło w modernizowanym Krakowie?
- Ptaki dobrze adaptują się do nowych warunków. Ale pofragmentowanie otwartych terenów przez zabudowę zmniejsza liczbę gatunków, a te najbardziej czułe na skurczenie się dotąd wielkich powierzchni, mogą wtedy zniknąć. Są to: derkacz, przepiórka, skowronek, czajka.
- Wyznaczono nowe tereny na obrzeżach pod kilka galerii handlowych. Co Pan na to?
- Sklepy wielkopowierzchniowe generują ruch samochodowy. Niestety, też zabierają możliwość kontaktów międzyludzkich na poziomie lokalnym. Myślę, że dotychczasowych galerii już by nam wystarczyło.
- Można poprawić to studium?
- Tylko przez gruntowną zmianę. Ale ona nie musi trwać aż 7 lat, tyle ile trwało przygotowanie tego studium.
- Odechciewa się Panu żyć w Krakowie, jaki ono przewiduje?
- Nie, bo jestem optymistą. Widzę mimo wszystko, że sprawy zieleni idą w dobrym kierunku, władze miasta zaczynają mówić o wykupach i zamianie gruntu, o dbałości o zieleń.
- Może to tylko przedwyborcze deklaracje?
- Są takie opinie, ale ja chcę wierzyć w dobre intencje.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?