Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powrót do korzeni

zab
Hejnał Kęty tylko zremisował na własnym boisku z Olimpią Chocznia 1-1 (1-0), beniaminkiem wadowickiej "okręgówki", co był dla niego porażką.

Hejnał Kęty znowu rozdaje punkty na własnym boisku

Wiosną wydawało się, że Hejnał skończył z zasadą rozdawania punktów na własnym boisku. Tymczasem jesień wskazuje na to, że podopieczni Stanisława Walusia wrócili do niechlubnych korzeni. Własne boisko nie jest dla nich atutem.
Kęczanie mieli korzystny układ gier. Nie tylko dwa spotkania z rzędu rozgrywali na własnym boisku, ale ich rywale rekrutują się z dolnych rejonów tabeli. - Tylko dwa zwycięstwa pozwoliłyby nam się zbliżyć do czołówki, która ostatnio nam się oddaliła - Stanisław Waluś jeszcze długo po ostatnim gwizdku sędziego nie mógł dojść do siebie. - Punkt straciliśmy wkuriozalnych okolicznościach. Po wrzutce zkornera stoperzy wraz zbramkarzem przyglądali się na spadającą piłkę, więc rywal dopełnił formalności. Przeciwnik oddał jeden strzał iwywalczył punkt. Nieprawdopodobne, ale prawdziwe. Przy odrobinie szczęścia mógł zgarnąć pełną pulę, bo przecież Marcin Miarka w____doliczonym czasie miał sytuację sam na sam. Gdyby trafił, byłaby to już złośliwość losu - dodaje Stanisław Waluś.
Trener zachodzi w głowę, co się stało z zespołem, który u progu rozgrywek prezentował się rewelacyjnie. - Przypuszczam, że przyczyna leży w____głowach zawodników - analizuje szkoleniowiec. - Nie można wychodzić na boisko w____przekonaniu, że mecz sam się wygra. Kiedy traci się - wydawałoby się pewne punkty - potem wszeregi zespołu wkradł się chaos. Chęć rehabilitacji obraca się przeciwko chłopcom ispirala zła się nakręca. Jakoś jednak musimy się zniej wydostać. Szansą ku temu będzie najbliższy pojedynek przeciwko Babiej Górze. Ztym zespołem nie ma innego rozwiązania, jak tylko zwycięstwo - dodaje szkoleniowiec.
Nic nie wniosły zmiany, jakie dokonał trener. - Przecież Witkowski mógł zostać bohaterem spotkania, ale jak dwukrotnie zbliska nie trafia się do siatki, to oczym można marzyć - ubolewa szkoleniowiec.
Zadowolony z remisu był trener chocznian Mariusz Rusinek. - Wygrana cieszy nas podwójnie, bowiem mieliśmy kłopot ze skompletowaniem kadry na mecz wgodzinach rannych. Zagraliśmy "gołą jedenastką", akadra liczy 22 piłkarzy. To najlepiej oddaje skalę problemu - zwraca uwagę szkoleniowiec. - Największe słowa uznania należą się naszemu bramkarzowi, który był ojcem zwycięstwa, bo wtakich kategoriach odbieramy ten punkt. Punkt nas cieszy, ale lekki niedosyt pozostawiła zmarnowana sytuacja sam na sam Marcina Miarki zdoliczonego czasu gry - kończy Mariusz Rusinek.
(zab)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski