MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Powrót z Lizbony

Redakcja
Ratyfikacja traktatu lizbońskiego przez Polskę okazała się znacznie trudniejsza, niż początkowo przewidywano. Można odnieść wrażenie, że kilkutygodniowa dyskusja, wywołana przez Prawo i Sprawiedliwość, nie tylko obudziła społeczne zainteresowanie relacjami między Polską a Unią Europejską, ale także przysporzyła przeciwników dalszemu pogłębianiu integracji. Obawy o to, czy Polacy sami będą decydować o własnych rozwiązaniach prawnych, czy też będą musieli zastosować się do decyzji sądów unijnych, nie są całkowicie bezpodstawne. Szczególnie drażliwe są kwestie dotyczące moralności oraz problemy wynikające z prawa własności na terenach przyłączonych do Polski po II wojnie światowej.

Ryszard Terlecki: To tylko polityka

Wiele tu zależy od kierunku, w jakim podąży Unia Europejska. Jeżeli zwyciężą projekty budowy jednego państwa ze wspólną armią, polityką zagraniczną, a wreszcie ze wspólnym rządem - to mieszkańcy Europy, w tym Polacy, będą musieli odpowiedzieć na pytanie, czy zgadzają się na rezygnację z własnej suwerenności. Jeżeli natomiast zwycięży koncepcja brytyjska, czyli rozszerzanie zamiast pogłębiania integracji, to do Unii Europejskiej przyjęte zostaną nie tylko Turcja i Ukraina, ale także Gruzja, Armenia, Azerbejdżan, a może nawet Maroko czy Liban. Wówczas Unia pozostanie przede wszystkim gospodarczym stowarzyszeniem niepodległych państw.
Wiele też zależy od tego, kto będzie w Polsce rządzić, wtedy gdy zapadać będą strategiczne decyzje. Czy będzie to rząd przywiązany do idei niepodległości, czy też ekipa nastawiona na doraźny sukces ekonomiczny. Czy decydujący głos będą mieli mężowie stanu zabiegający o umocnienie pozycji Polski w Europie, odwołujący się do historycznych doświadczeń, a zarazem patrzących w przód dalej niż kilka najbliższych lat, czy też decyzje podejmować będą politycy upatrujący swoją przyszłość i swoje kariery w instytucjach i urzędach Unii Europejskiej. Niestety, już dziś niektórym z naszych euroentuzjastów marzą się posady unijnych dygnitarzy, za które to marzenia gotowi są spełnić każde życzenie brukselskich biurokratów.
Polska jest dziś częścią UE, ale nie jest już państwem zabiegającym o wpuszczenie na europejskie salony ani skromnym Kopciuszkiem niedawno uwolnionym z komunistycznej biedy i zacofania. Polska aspiruje do roli jednego z sześciu najważniejszych państw Europy i być może za paręnaście lat rywalizować będzie nie z tylko z Hiszpanią czy Włochami. Aby tak się stało, musimy uwolnić się z kompleksów, a naszych polityków uodpornić na pokusę naśladowania Geremka czy Cimoszewicza. Musimy umocnić pozycję lidera regionu, utrzymać sojusz za Stanami Zjednoczonymi oraz zabezpieczyć się przed zbliżeniem niemiecko-rosyjskim. Z przykrością trzeba stwierdzić, że polityka zagraniczna obecnego rządu nie zmierza we właściwym kierunku: osłabiono nasze związki z Ukrainą, opóźniono negocjacje w sprawie amerykańskiej tarczy antyrakietowej oraz ośmieszono Polskę w poniżających gestach wobec Rosji i Niemiec, traktowanych tam jako wyraz naszej słabości i politycznego dyletanctwa. Dlatego od poszczególnych artykułów traktatu lizbońskiego, którego przestrzegania wymagać się będzie od słabych i biernych, ważniejszy będzie taki kształt polskiej polityki zagranicznej, który zagwarantuje obronę naszych interesów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski