Budowa hali, licząc od uzyskania pozwolenia, trwała cztery lata. To długo.
– Robiliśmy to własnymi siłami, bez zaciągania kredytu. Uzyskaliśmy wprawdzie dofinansowanie z Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na budowę i wyposażenie, ale pokryło to tylko około 10 procent wartości inwestycji – tłumaczy Andrzej Król, ekonomista i prezes zarządu spółki Norpolhaus.
Oprócz „części polskiej” jest w niej również „część norweska” reprezentowana przez Johna Limę, specjalistę z zakresu budownictwa. – Poznaliśmy się na targach budownictwa. Chciał produkować domy w Polsce, korzystając z tutejszych pracowników i materiałów. W ten sposób zaczęliśmy współpracować – wspomina Król.
Spółkę założyli w 2005 roku. Na początku zatrudniała cztery osoby i mieściła się na terenie byłego POM-u w Opatkowicach.
Andrzej Król pochodzi wprawdzie z Wrocławia, ale podczas studiów w Niemczech poznał swoją przyszłą żonę Ewelinę, która wywodzi się właśnie z powiatu proszowickiego. Tutaj zamieszkali. W 2007 roku Norpolhaus kupił w Opatkowicach biurowiec od Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska.
– Budynek był w fatalnym stanie. Nikt nie chciał go kupić, mimo zorganizowania kilku przetargów. Od razu zajęliśmy się jego kapitalnym remontem – opowiada właściciel.
Jednocześnie na parterze ulokowali produkcją. Warunki do pracy były jednak dalekie od ideału. Pomieszczenia zbyt małe, jak na potrzeby firmy, która zajmuje się produkcją domów z drewna w tzw. technologii kanadyjskiej.
Na podstawie projektów, które dostarczane są z Norwegii, w Opatkowicach powstają poszczególne elementy domów. Następnie pracownicy, którzy je wykonali, jadą na miejsce i z przygotowanych części montują budowlę.
Domy z Opatkowic trafiają najczęściej do Norwegii, część stoi w Szwecji. W Polsce jak na razie tylko jeden, w Bolechowicach. – Domy nie są wykonywane na podstawie standardowych projektów. Każdy jest inny – wyjaśnia Król. Od niedawna firma wykonuje również tzw. domy pasywne, których konstrukcja pozwala na drastyczne ograniczenie zapotrzebowania na energię.
Gdy dom w stanie surowym jest gotowy, druga ekipa zatrudniona przez Norpolhaus, pracująca na stałe w Norwegii, zajmuje się wykończeniem obiektu pod klucz. W sumie firma zatrudnia w tej chwili około 30 osób.
W ciągu dziewięciu lat działalności spółka wykonała około 50 domów. Wynikało to głównie z braku odpowiedniej hali produkcyjnej. Nowy obiekt, który jutro zostanie oficjalnie oddany do użytku, pozwoli na wykonanie jednego zamówienia tygodniowo. To znaczy, że rocznie firma jest w stanie ich zbudować około 50. – Na brak zamówień nie narzekamy – zapewnia współwłaściciel.
Gorzej jest z fachową siłą roboczą. Andrzej Król mówi, że może w każdej chwili zatrudnić wykwalifikowanego stolarza lub cieślę. Problem w tym, że takich fachowców na rynku pracy brakuje. – Pomocników, ludzi do przyuczenia nie brakuje. My jednak potrzebujemy przede wszystkim pracowników samodzielnych. Jednak u nas szkolnictwo zawodowe jest ciągle gorzej zorganizowane niż w Norwegii – mówi.
Nową halę produkcyjną firmy Norpolhaus będzie można obejrzeć jutro około 13.45. Wcześniej (12.30) w kościele w Proszowicach zostanie odprawiona msza w intencji byłych i obecnych pracowników spółki oraz ich rodzin.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?