Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożegnanie Jerzego Bińczyckiego

KAR
(INF. WŁ.) W strugach deszczu żegnaliśmy wczoraj w Krakowie Jerzego Bińczyckiego, aktora i dyrektora Starego Teatru. Msza św. żałobna odprawiona została w Bazylice Mariackiej. Nie wszyscy zmieścili się we wnętrzu świątyni - wielu uczestniczyło w nabożeństwie, stojąc na zewnątrz.

Na miejsce wiecznego spoczynku wybitnego aktora odprowadziło kilka tysięcy krakowian

     - Świętej pamięci Jerzy mieszkał na terenie parafii św. Szczepana - powiedział ks. infułat Bronisław Fidelus, proboszcz Bazyliki Mariackiej. - Ale myślę, że w tym ostatnim pożegnaniu byłaby jakaś luka, gdyby ta ceremonia nie odbyła się w centrum miasta, w Rynku, przez który przechodził zamyślony w drodze do swojego teatru.
     Ksiądz Bronisław Fidelus wspomniał swoją rozmowę z Jerzym Bińczyckim, którą odbyli na kilka miesięcy przed śmiercią aktora, gdy przyszedł on prosić, by chrzest jego wnuczki - mieszkającej w Warszawie - odbył się właśnie w kościele Mariackim. Śmierć aktora była dla wszystkich zaskoczeniem.
     - W sobotę z całą rodziną uczestniczył w ceremonii chrzcielnej, a w następną sobotę przyszła nagła choroba. Kto by pomyślał, że tak szybko przyjdzie nam żegnać w tej bazylice Jerzego? - mówił kapłan.
     W uroczystości, prócz rodziny i przyjaciół Jerzego Bińczyckiego, licznie zgromadzonych aktorów i pracowników Starego Teatru, przedstawicieli władz, uczestniczyli liczni krakowianie. Na miejsce wiecznego spoczynku w Alei Zasłużonych na cmentarzu Rakowickim odprowadziło go kilka tysięcy osób.
     - Osierocił także wielomilionową publiczność, widzów Teatru Telewizji Polskiej, którzy czekali zawsze na jego role - powiedziała nad grobem Jerzego Bińczyckiego minister kultury Joanna Wnuk-Nazarowa. Mówiła o roli zmarłego jako aktora, ale i dyrektora teatru. - Jurku, ktoś podejmie Twoje zadania dyrektorskie i zadbamy o to wszyscy, by kontynuował Twoje plany, przygotowane tak starannie, w tak krótkim czasie - powiedziała pani minister.
     Jan Nowicki, przyjaciel zmarłego, mówił raczej o pozostawionych przez niego w żałobie członkach rodziny:
     - Zostawiłeś mało przyjazną aurę początku października, w której moknąć będzie Twój nieprzygotowany na przyjście jesieni ogród. Zostawiłeś piękne oczy Elżbiety, w których trwogę potwierdza przepastne zdumienie, że może jednak zniknąłeś na zawsze. Zostawiłeś chłopięcy smutek Jaśka...
     - Wierzę, że zmarli jak nikt integrują żywych. A jeśli Twoja śmierć tego nie potwierdzi, oznaczać to będzie, że trumnę, w której spoczywasz, otaczają martwi - zakończył Jan Nowicki.
     Słowa pożegnania skierowała też do zmarłego jego córka, Magdalena: - Wierzę, że w ciągu tych ostatnich dni zdołaliśmy Ci przekazać wszystko to, czego nie umieliśmy powiedzieć wcześniej...
     Procesji znanych i nie znanych przyjaciół Jerzego Bińczyckiego, którzy przyszli pożegnać Go i złożyć kwiaty na grobie, towarzyszyła odegrana na trąbce znana wszystkim melodia z "Nocy i dni".
      (KAR)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski