FLESZ - Rząd wyśle zaproszenie na szczepienie
Zadzwoń do mnie jutro, bo jestem bardzo zmęczona, będę czekała na twój telefon... i ten telefon już zamilkł. Po drugiej stronie głucha cisza. Zupełnie jak w wierszu ks. Jana Twardowskiego: Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą zostaną po nich buty i telefon głuchy..
Otwarta dla wszystkich
Bogusia urodziła się we Lwowiew 1937 roku i miała lwowską duszę. Otwartą dla wszystkich i na wszystko. Wojna rzuciła ją do Krakowa, a konkretnie do Krzeszowic, gdzie jej mama dostała pracę. Ojca widziała ostatni raz w 1939 roku. Wyszedł z domu i nigdy nie wrócił. Nie chciała tego wspominać, chociaż raz powiedziała, że widzi swojego tatę jak stoi w drzwiach domu w mundurze. Wspólnie z matką przetrwały. Po wojnie na stałe osiadły w Krakowie. Bo tutaj mieszkała siostra jej mamy. I tak już zostało do końca.
Dziecko Holokaustu
Dopiero niedawno dowiedziałam się od niej, że była dzieckiem Holocaustu. Nie lubiła w ogóle na ten temat mówić. Chciała być aktorką, zdawać do szkoły dramatycznej, ale zdała na polonistykę. Skończyła studia i jak to w tamtych czasach było, szybko poszła do pracy. Była to praca w muzeum przy Szerokiej, potem uczyła polskiego w szkole średniej, trafiła do Głosu Młodzieży Wiejskiej, pracowała w Haśle ogrodniczym, a stamtąd na początku lat 70 trafiła do popołudniówki „Echo Krakowa”.
W tej ostatniej gazecie przepracowała do lat 90, by potem związać się na krótko z „Czasem krakowskim”, oraz z krakowskimi uczelniami , gdzie na studiach dziennikarskich wykładała m.in. retorykę dziennikarską, a w szkole pomaturalnej uczyła savoir vivre. Od przeszło 30 lat była przewodniczą rady nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej Pracowników Prasy, Radia i Telewizji. I to społecznie. Nie otrzymywała za tę funkcję ani złotówki.
Specjalistka od małego, dosadnego, krótkiego tekstu
I tak mogłabym dużo i długo wymieniać co Bogusia robiła dla innych oraz czym się zajmowała. Jednak to praca w „Echu” była jej żywiołem. Do ostatnich swoich chwil wspominała tamten czas. Nawet wpadła na pomysł, że napisze książkę o tym jak spotykała się z ciekawymi ludźmi. – Pamiętasz, że mówiło się nie „Echo” tylko „Eszko” – wspominała. – Bo ono żyło, utożsamiało się z mieszkańcami. A teraz gazety tracą osobowość. Szkoda. Tylko sensacja i sensacja .
Bogusia miała umiejętność pisania małego, dosadnego, krótkiego tekstu. I tak dzięki przez lata niej żyli „Wrośnięci w pejzaż” – czyli osoby związane z różnymi zawodami – najczęściej prezentowała w tej rubryce krakowskich rzemieślników. Toczyła też „Rozmowy przy herbacie” a to z ludźmi kultury, a to z ludźmi sztuki, a to z lekarzami, a także z hydraulikami. Każdy człowiek był dla niej ważny. Młodym, którzy trafiali do „Echa Krakowa”, służyła radą i pomocą. Teraz kiedy telefon Twój milczy, kiedy nie usłyszę już głosu: No to kiedy wpadniesz na herbatę bo muszę pogadać z Tobą o „Echu”, ale wiesz także o Dorocie, Uli, Piotrze, Tomku, Piotrusiu - to ten mój sąsiad, i wiesz przeczytałam całego świątecznego „Newsweeka” to zrobiło się tak jakoś pusto i głucho. Ale bądź tam szczęśliwa u boku swojego męża Gienia i swojej Mamy. Mam też nadzieję, że spotkałaś tam tatę Adama za którym, tak tęskniłaś.
- Kraków sprzed niemal stu lat na kolorowych zdjęciach!
- Kolejny słynny sklep wycofuje się z Polski! Jest ich coraz więcej [GALERIA]
- Nowy sklep internetowy Magdy Gessler. Ceny zwalają z nóg. Flaczki za 50 złotych!
- Tropiki zaledwie dwie godziny drogi od Krakowa! [ZDJĘCIA]
- Mieszkania w Krakowie dla milionerów. Tak można mieszkać!
- Andrzej Duda jednym telefonem załatwił otwarcie stoków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?