Dziób i nogi wciąż nie nabrały czerwieni, dzięki czemu rozpoznałem w nim jednego z czwórki pisklaków, które tego roku wychowały się w gnieździe. Kibicowałem im od początku. Trzy kwietniowe tygodnie czekałem na skompletowanie pary rodziców.
Pod koniec maja z gniazda zaczęły sterczeć cztery główki pokryte zmierzwionymi piórami. W czerwcu zaglądałem do nich w porze obiadowej. Miesiąc temu zaczęły ćwiczyć skrzydła przed pierwszymi lotami. I wreszcie stało się: w ciągu godziny całe rodzeństwo odleciało na pierwszy samodzielny posiłek. Teraz jeden z nich wrócił. Bocianim zwyczajem przycupnął na jednej nodze.
Rozejrzał się po okolicy. Odleciał na południe. Wypisz, wymaluj pożegnanie z ojczyzną. Przed nim bardzo długa podróż w okolice równika. Każdego dnia wspólnie z kolegami będzie pokonywał dwustukilometrowy odcinek. Wielu zginie. Nigdy nie będę wiedział, czy moja czwórka szczęśliwie dotarła do celu.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?