MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pozwólcie im marzyć

Redakcja
Spotkany przeze mnie Mateusz, zapytany, co aktualnie robi, odpowiedział: - Skończyłem zawodówkę, jestem mechanikiem. Naprawiam stare rowery i motocykle. Tak chciałem. Zarabiam wystarczająco, choć kariery nie zrobiłem…

Nie zrobił? Czym w takim razie jest kariera, o której stale słyszymy i robienia której dzisiejszy świat od nas wymaga?
Kariera to szybkie następowanie, omijanie, szybkie zmiany (definicja za słownikiem PWN). Sam wyraz pochodzi z języka francuskiego, w którym oznacza galop, galopadę. Tak… coś w tym jest. Pomimo powszechnego dziś używania tego terminu w znaczeniu "sukces zawodowy, droga profesjonalnego rozwoju" dla przeciętnego Polaka "zrobić karierę" oznacza często przepychać się łokciami, przeskakiwać czas i ludzi. Pędzić na szczyty za wszelką cenę, aby tylko mieć pieniądze. Pojęcie to brzmi raczej pejoratywnie. Lubię w księgarni zajrzeć do działu z publikacjami na temat poradnictwa zawodowego i szkolnego. I rzadko wśród przeglądanych pozycji znajduję taką, w której wyraz kariera nie byłby odmieniany przez wszystkie przypadki.
Ale wróćmy do sprawy Mateusza. Było to parę lat temu (ostatni rok 8-klasowej szkoły podstawowej). Do poradni przyszli we trójkę. Mateusz, jego mama i dziadek. Mieli problem z wyborem szkoły ponadpodstawowej. Mama chciała wybrać dla syna liceum. - Może być słabe… - mówiła. Mateusz brał korepetycje z polskiego, matematyki, angielskiego i chemii. W tych przedmiotach mu nie szło. Ósmą klasę powtarzał. - Bez matury nie zrobi kariery - usłyszałam od jego mamy. Mateusz planami matki był zgnębiony. Od dwóch lat pasjonował się starymi motocyklami, a właściwie to jednym. Tym u dziadka w piwnicy. Dziadek zajmował się wnukiem "po szkole", kiedy mama pracowała. Starał się mu pomóc w nauce, czytał mu nawet lektury, bo i czytanie szwankowało. Obserwował wnuka. Dużo ze sobą rozmawiali. Dziadek bał się o przyszłość wnuka, bez sukcesów w szkole, o jego dojrzewanie. Stopniowo, zamiast powtarzać przerabiany przez Mateusza materiał szkolny, zaczęli bawić się naprawianiem zdezelowanego, starego motocykla. Dziadek opowiadał o swojej młodości i swoich pasjach, snuli przy naprawie marzenia. Mateusz spędzał w piwnicy każdą wolną chwilę. - Wnuk ma cierpliwość, nieraz cały dzień szamocze się z zardzewiałą śrubą - opowiadał dziadek. - Byłby z niego niezły mechanik. Wraca moda na stare pojazdy, bo z tymi nowej generacji z komputerami, to nie, nie dalibyśmy rady…
Mateusz przytakiwał. Cała trójka werdyktu oczekiwała ode mnie. A przecież moja rola, jako doradcy, to tylko wspieranie, pomaganie w podjęciu decyzji szkolno-zawodowej. Nie mogłabym czegoś zakazać, czy nakazać. Szkołę wybiera się i kończy się samemu. Toteż wówczas powiedziałam im tylko, że każda praca wiąże się z możliwością porażki, bez względu na posiadane wykształcenie. A pracę trzeba lubić na tyle, żeby umieć przeżyć nie tylko sukces, ale także ewentualną porażkę. Robienie bowiem kariery, która nie stanowi realizacji marzeń i nie niesie ze sobą prawdziwej satysfakcji, nie budzi szacunku do samego siebie, a drobna porażka w takim przypadku stanowi niejednokrotnie o kompletnym załamaniu.
Problem szkoły państwo M. mieli jeszcze raz przedyskutować w domu. Czy - odnosząc się do przykładu tej rodziny - wspominane wcześniej publikacje pełnią dobrą rolę? Czy nie wtłaczają przypadkiem indywidualnych marzeń w utarte tory cywilizacyjne, takie same dla każdego?
Oczywiście, oprócz posiadania marzeń do osiągnięcia życiowego sukcesu trzeba nauczyć się jeszcze wielu rzeczy, które nierozerwalnie wiążą się zresztą nie tylko z karierą zawodową, ale także z osobistym szczęściem. Trzeba rozpoznać swoje możliwości. Jest to bardzo ważne, zwłaszcza w kontekście rodziców, których ambicja często wyrasta poza możliwości dziecka. Trzeba odnaleźć własne zainteresowania - nie te modne hobby, ale te, którym naprawdę chce się poświęcić czas. Trzeba znaleźć dla siebie środowisko, w którym niepowodzenie nie oznacza przegranej - jest to istotne w kontekście wszechogarniającego "wyścigu szczurów", w którym porażka jednego stanowi o sukcesie drugiego. Trzeba zrozumieć potrzeby innych, aby móc je zaspokoić. Wreszcie - trzeba umieć samemu podnosić sobie poprzeczkę, utrzymywać motywację na wysokim poziomie i uczyć się stale pobudzać swój entuzjazm. Tak, by podchodzić do swojej pracy z pasją i umieć czerpać z niej satysfakcję. Ale te ważne umiejętności będą jednak niczym, jeśli nie będą wynikać z wewnętrznej wiary i przeświadczenia o możności i potrzebie spełnienia własnych marzeń. Nawet tych najbardziej dziecinnych.
I tu pojawia się wiele problemów. Najczęściej bowiem okazuje się, że młody człowiek nie wie, co chciałby robić. Nie wie, bo nie ma marzeń. Potrzebuje marzeń, ale nie wie, jak zabrać się do ich szukania, jak je zdobyć. Niektórych spotyka to szczęście, że od dzieciństwa wiedzą, kim chcieliby być, kiedy dorosną. Inni wciąż czekają, aby się tego dowiedzieć. Mateusz według mnie miał szczęście. Czas szkoły to okres szukania marzeń.
Nauczmy nasze dzieci marzyć, bo kiedy będą to potrafiły, to droga do kariery, czytaj - własnego sukcesu - stanie otworem. Bo marzenia motywują.
Anna Weyssenhoff

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski