Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PR, czyli prawie Rubens

Łukasz Gazur
Wystawa „Siła i patos. Barokowy świat Mistrza Rubensa” w Zakopanem
Wystawa „Siła i patos. Barokowy świat Mistrza Rubensa” w Zakopanem Fot. Archiwum
Sztuka wyboru. "Wystawa roku w Małopolsce", „wakacyjny hit”, „mistrz baroku pod Tatrami”, „historyczne wydarzenie”, „wielki malarz na Krupówkach”, „tyle arcydzieł naraz” – o wystawie „Siła i patos. Barokowy świat Mistrza Rubensa” w Miejskiej Galerii Sztuki w Zakopanem rozpisują się media. Tak napompowane oczekiwania sprawiają, że łatwo o rozczarowanie.

Powiedzmy to sobie od razu – Rubens to wabik. I nie ma się co dziwić, że go zastosowano – wiadomo, że przyciągnie tłumy. Jako człowiek mediów rozumiem wagę tytułu i znaczenie, jakie ma dla zwrócenia uwagi. W tym wypadku jednak należałoby mówić raczej o pochodzeniu prac z kręgu wielkiego mistrza epoki baroku. Bo to ryciny nie jego, lecz jego warsztatu. Subtelna, ale jednak różnica. Prac, które wyszły spod ręki samego Rubensa, jest tu niewiele – bodaj 3 (na 81 grafik). Cóż, naprawdę można poczuć niedosyt – choć niektóre z nich są interesujące.

To zresztą ciekawostka, na którą warto zwrócić uwagę. Gdy Rubens w 1608 roku wrócił do Antwerpii, został malarzem arcyksiążąt Alberta i Izabeli, władców niderlandzkich. Otworzył warsztat, w którym uczniowie i współpracownicy pomagali mu w realizowaniu zamówień. Bo tych znacznie przybyło – od artysty dworu chcieli kupować dzieła zarówno arystokraci, ale także bogaci kupcy. Co więcej, zamówienia szły także spoza granic Niderlandów. Nie każdego stać było na obrazy mistrza. Stąd pomysł, aby według jego dzieł tworzyć ryciny. Tak więc w gruncie rzeczy trzeba uznać Rubensa za biznesmena tak samo zdolnego jak artystę. Jego warsztat stał się artystyczną fabryką, z której wychodziły seryjne dzieła.

Warto przy tym dodać, że Rubens dużą wagę przywiązywał do kontroli produkcji rycin. Co ciekawe, nie chodziło tu bynajmniej o kontrolę rytowników, jak to się przyjęło uważać, lecz o zabezpieczenie się przed fałszerzami czy artystami-kopistami, łamiącymi – jak byśmy to dziś nazwali – prawa autorskie.

Rubens był chyba pierwszym malarzem, który na taką skalę zabezpieczał swoje grafiki. Służyły do tego tzw. przywileje. To coś, co w dużym skrócie przypomina dzisiejszy copyright, znak oznaczający prawa autorskie. Znów wychodzi więc z niego duch biznesmena.

Nieco przydługa opowieść o warsztacie i prawach autorskich była potrzebna do tego, aby powiedzieć, że pomysł na wystawę w Zakopanem został nieco przestrzelony. Tytułowego mistrza tu niewiele.

Jeśli nie ma się do dyspozycji oryginalnych prac, może warto było opowiedzieć właśnie o fabryce Rubensa? Temat w tym ujęciu wydaje się bardziej fascynujący (a przede wszystkim możliwy do zrealizowania).

Tymczasem wtłoczono prace rozmaitych artystów, funkcjonujących w kręgu mistrza baroku, w zbiór o nazwie „Rubens”. To chybione. Jaki ma sens rozważanie „siły i patosu” w sztuce Rubensa według rycin, które nie wyszły spod ręki słynnego barokowego twórcy? Wszystkie zdania zaczynające się od słów „mistrz baroku” i „arcydzieło” raczej świadczą o nierozumieniu przez piszących czy mówiących je malarstwa czy grafiki epoki i nierozróżnianiu wagi poszczególnych prac.

Nie pierwszy raz PR okazał się istotniejszy niż sztuka. Takie czasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski