Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Praca może osaczyć i odebrać prywatność. Sieć dosłownie wciska się między nas

Rozmawiała Majka Lisińska-Kozioł
Andrzej Cała
Andrzej Cała Andrzej Banaś
Rozmowa z Andrzejem Całą, psychoterapeutą i trenerem z Instytutu Gestalt o uzależnieniach od pracy, Internetu. Badania pokazują, że 80-90 procent z nas rozpoczyna dzień od sięgnięcia po telefon i sprawdzenia wiadomości. To pierwsza czynność po otwarciu oczu wykonywana jeszcze zanim wyjdziemy z łóżka. Nawet jeśli obok leży bliska nam osoba

- Uzależnienia behawioralne są postrzegane przez nas, Polaków, raczej jako słabość charakteru.

- Na ogół nie jest to prawda. Pracoholicy lub internetowi gracze mogą nie zdawać sobie sprawy, że przestają panować nad tym, jak spędzają czas. A jeśli nawet zaczyna ich to trochę niepokoić, zaraz włącza się mechanizm wypierania i zaprzeczania. Taki sam jak w przypadku uzależnienia się od alkoholu lub od narkotyków. Odstawieniu towarzyszą objawy somatyczne.

Takie na jak: podenerwowanie, lęk, pocenie się. Warto też sprawdzić, czy potrafimy odpoczywać, czy wciąż szukamy sposobności, żeby pracować, siedzieć przed komputerem.

- Uzależnienie od gier komputerowych to siecioholizm?

- Siecioholizm obejmuje nie tylko gry, ale też ciągłe sprawdzanie wiadomości w mediach spo-łecznościowych. Badania pokazują, że 80-90 procent z nas rozpoczyna dzień od sięgnięcia po telefon. Dosłownie rozpoczyna, bo jest to pierwsza czynność po otwarciu oczu wykonywana jeszcze zanim wyjdziemy z łóżka; dzwoni budzik, rzucamy na niego okiem i sięgamy po telefon. Nawet jeśli obok leży bliska nam osoba. Wolimy świat wirtualny. Czerwona lampka powinna nam się zapalić jeśli poniższe czynności - gry komputerowe, sprawdzanie wiadomości, zakupy, hazard - stają się dominujące w naszej aktywności i wokół nich zaczynamy budować życie. Tak się organizujemy, żeby zagrać, żeby dłużej zostać w pracy, zarywamy noce, a potem zaniedbujemy obowiązki, bo nie starcza już na nie czasu. Granica między życiem prywatnym a zawodowym czy wirtualnym najpierw się zaciera, a potem prawdziwe życie rodzinne, towarzyskie zanika.

- Tylko, że każdy codziennie chodzi do pracy, korzysta z komputera, robi zakupy.

- Dlatego warto zadać sobie pytanie, czy nasza aktywność wynika z czegoś innego, niż tylko zaspokojenia rzeczywistej potrzeby. Często, osoba która szuka pomocy i trafia na terapię mówi: w ten sposób przede wszystkim poprawiam sobie nastrój. A jest tak, gdy w naszym mózgu zaczyna działać tak zwany układ nagrody. Jeśli człowiek, kupując kolejny płaszcz, poczuje się dobrze i zapomni o problemach, to chce znowu się tak poczuć. Tylko, że kolejnym razem potrzebuje większych zakupów. A potem znowu większych. I już jest na dobrej drodze do uzależnienia. Jeśli potrzebujemy butów i kupujemy je - to jest w porządku, ale jeśli kupujemy po kilka par co drugi dzień, żeby poczuć przyjemne emocje i nie widzimy w tym nic złego, albo poprzez zaabsorbowanie pracą, grami, zakupami chcemy ukryć przed sobą i bliskimi nasze życiowe i emocjonalne problemy - to jest to sygnał ostrzegawczy.

- Jak ludzie usprawiedliwiają swoje uzależnienia?

- Pewien mężczyzna, pracoholik, ojciec trójki dzieci, właściciel domu w budowie, swoją permanentną nieobecność i zamienianie urlopów na pobyt w biurze tłumaczył tym, że musi zarabiać na rodzinę. Nie ukrywał, że pracuje, bo było to usprawiedliwione okolicznościami. Bliscy mylili jego pracoholizm z pracowitością, a ta jest społecznie akceptowana.

- Badania wskazują, że pracoholizm jest uzależnieniem najczęściej obecnie spotykanym. Dla blisko jednej piątej Polaków stanowi ono rzeczywisty problem, a ponad jedna trzecia ankietowanych jest w grupie ryzyka, podaje CBOS. Czy ma to związek z modą na robienie kariery, chęcią osiągnięcia sukcesu zawodowego najwcześniej jak się da?

- Może nie z modą, ale z systemem wartości jaki zaczęliśmy budować. Kapitalizm to dla wielu indywidualny sukces mierzony zasobnością portfela.

- Znane są przypadki śmierci z przepracowania i stresu, określane w Japonii jako karoshi. Najbardziej narażeni są menedżerowie, osoby wykonujące wolne zawody i pracownicy marzący o awansie .

- Dlatego, że zamiast cieszyć się wolnym dniem notorycznie przeglądają zawartość firmowej skrzynki pocztowej i planują zadania do wykonania. Rodzina, relaks przestają mieć znaczenie. Kłopot w tym, że można się przepracowywać i nie usłyszeć ostrzeżenia, że dzieje się źle. Dotyczy to zwłaszcza singli. Taka osoba na ogół późno dostaje sygnał: halo! Co ty wyprawiasz? Pracoholik nie umie odpoczywać, denerwuje go bezczynność, nie korzysta z urlopu, a kiedy musi go wziąć - cierpi. Przekonuje siebie, że brak pracy prowadzi go do złego samopoczucia: bólów głowy, żołądka itp. Pracoholizm jest bardziej podstępną formą uzależnienia niż używki, gdyż jako jedyny wspierany jest przez współczesną kulturę.

- O owładnięciu człowieka przez pracę i o negatywnych tego konsekwencjach rzadko się wspomina.

- Coś na kształt osaczania pracą i anturażem związanym z pracą obserwujemy w korporacjach. Organizują one pracownikom duży obszar ich prywatnego życia. Korporacja chce zarabiać, więc stwarza pracownikowi warunki, by był wydajny, zdrowy, dobrze zorganizowany. W korporacji pracuje, kupuje obiad, odpoczywa, leczy się, ma znajomych, z którymi wychodzi na piwo. To rodzaj bliskości inny, niż z rodziną i przyjaciółmi spoza firmy. Zwykle jest to bliskość wyreżyserowana, sterowana.

- Ludzie poddają się takiej organizacji życia z obawy przed utratą pracy.

- Tymczasem pracoholicy są na ogół dobrymi specjalistami i nawet jeśli zostana zwolnieni, szybko znajdują inne zajęcie. Bywa, że ów strach to raczej jakiś lęk z przeszłości, a ludzie rzucają się w wir pracy, żeby go zagłuszyć i nie czuć. Pracoholizm w takich sytuacjach z jednej strony zapewnia spełnienie zawodowe, a z drugiej ukrycie, odseparowanie się od tkwiącej w człowieku zadry, z którą nie może sobie inaczej poradzić. Może nawet sam nie wie, dlaczego permanentnie pracuje. Pracoholizm jest poważnym zaburzeniem ciała i duszy, jest zachowaniem autodestrukcyjnym. Zaburza równowagę pomiędzy pracą a innymi elementami życia. Kluczowe znaczenie ma to, jakiego dokonamy wyboru: życie dla pracy, czy praca dla życia. Znakiem, że trzeba zgłosić się na terapię jest poczucie, że traci się kontrolę; że chciałoby się mniej pracować, mniej grać, mniej kupować - a nie można tego zrealizować. Sygnałem jest też zaniepokojenie rodziny.

- Na przykład?

- Pewien mężczyzna po czterdziestce, kierownicze stanowisko, duża aktywność zawodowa, podróże itd., gdy słyszał, że zaniedbuje rodzinę, że praktycznie nie bywa w domu krzyczał, używał nieparlamentarnych wyrazów, a potem ucinał rozmowę, obrażał się i szedł do pracy. Dzieciom brakowało taty, a żonie męża. Dlatego, to ona uznała, że powinien iść na terapię, a on dla świętego spokoju poszedł. Po dłuższej rozmowie zdał sobie sprawę, że praca pozwala mu uniknąć konfliktów z żoną związanych z seksualnością. Nigdy nie mówili ze sobą o rozdźwięku w tej sferze życia, a on narastał.

- Czy uzależnienie behawioralne może mieć źródło w przeszłości, która zaburzyła nasze wnętrze?

- Często ma. Załóżmy, że utkwił nam w pamięci przekaz z dzieciństwa, że musimy sobie sami poradzić z lękiem, że nie należy okazywać słabości. Czasami w rodzinie realnie działy się straszne rzeczy i jedynym sposobem, by przetrwać i być przez nią akceptowanym było kamuflowanie strachu, albo wyparcie go. Takie doświadczenie predysponuje do tego, by rozwiązywać swoje sprawy przez uzależnienie.

- To od gier plasuje się w Polsce na drugim miejscu wśród uzależnień behawioralnych.

- Mechanizm jego powstawiania jest podobny jak uzależnienie się od pracy. Umówił się kiedyś na wizytę młody człowiek, przed trzydziestką, ojciec i mąż. Grał dużo. Ukrywał to. Oboje z żoną pracowali, mieli małe dziecko, wiele spraw na głowie, więc o kamuflaż nie było trudno. Podczas obecności żony w domu grał godzinę, góra dwie. Ale, gdy szła spać grał do oporu, dawał sobie tylko trochę czasu na sen, żeby przetrwać w pracy. W końcu nie odchodził od komputera po siedem i więcej godzin dziennie. Trafił do mnie, gdy grał bez przerwy przez dwa tygodnie. Żona była wtedy na wczasach z dzieckiem, on udawał, że chodzi do pracy, a tymczasem wziął urlop i zakopał się w świecie wirtualnym. Po powrocie żona zastała mieszkanie w koszmarnym stanie, wszędzie sterty naczyń, ubrań, kurzu. Zrobiła mu awanturę, a on nie potrafił się wytłumaczyć, bo stracił kontrolę nad tym, co robi. Jest w trakcie terapii. Uczy się korzystać z komputera w sposób kontrolowany.

- Czy wytrwa? Komputery, zakupy to nasza codzienność.

- Dlatego podczas terapii staramy się znaleźć wsparcie dla zachowań, które ograniczą uzależnienie, ale pozwolą żyć we współczesnym świecie i korzystać z jego zdobyczy.

- Jak brzmi kluczowe pytanie, które pada w czasie terapii?

- Po co to sobie robisz? Trzeba znaleźć problem, który osoba zgłaszająca się na terapię chce zagłuszyć. U Zbyszka, wspomnianego młodego człowieka, uzależnienie od gier komputerowych miało zapobiegać wybuchom jego wrodzonej agresji. Nie umiał sobie z tym poradzić w realnym życiu, więc uciekał do świata wirtualnego.Tam ag-resję skutecznie opanował i ukrył ją, ale przy okazji przytłumił determinację. Brakowało mu energii, żeby zawalczyć o siebie w świecie rzeczywistym. Zagrzebał się w tym wirtualnym. Tam zdobywał własne wirtualne mistrzostwo świata w różnych dziedzinach. Miał satysfakcję i jednocześnie wyspecjalizował się w byciu agresywnym nie wprost. Nie powiedział przecież żonie, co mu się nie podoba, tylko do minimum ograniczył z nią kontakt. Ukarał ją, ale ukarał też siebie.

- Przybywa ludzi uzależnionych behawioralnie?

- Z mojego doświadczenia wynika, że problem, także w Polsce, narasta. Mam wrażenie, że coraz rzadziej rozwiązujemy problemy w dialogu z innymi ludźmi, a częściej w dialogu choćby z komputerem. Gdy coś się dzieje, coś nas boli, czegoś się obawiamy sprawdzamy w sieci, jak temu zaradzić. Kierujemy się tam po pomoc i już nawet sam kontakt z komputerem nas uspokaja. Przyzwyczajamy się do rozładowywania agresji i niezadowolenia na FB, wylewamy żółć za pomocą innych aplikacji. Nawet randkujemy w sieci i zaspokajamy potrzeby seksualne. Sieć zaczyna wchodzić między „ja” a „ty”. Tymczasem przekazywanie emocji za pośrednictwem komputera jest praktycznie niemożliwe. Nie możemy posłużyć się gestem, mimiką, a uczucia trudno jest ubrać w słowa.

- A relacja między pacjentem a terapeutą ma znaczenie?

- Fundamentalne. Ale żeby terapeuta mógł pomóc komuś, musi najpierw pomóc sobie. Odbyć własną terapię, rozwijać się zawodowo i osobiście. Terapeuta uczy się całe życie. Oczywiście bardzo ważny jest jego warsztat i znajomość teorii, ale najważniejszym narzędziem terapeutycznym jestem on sam. Bo tym, co najbardziej leczy jest autentyczny kontakt z drugim człowiekiem, akceptacja, empatia - czyli relacja terapeutyczna.

Pracoholizm - symptomy i skutki

Kryteria pracoholizmu określone są w syndromie uzależnienia od pracy oraz w zestawieniu opartym na Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-10. Są to: ilościowy i jakościowy wzrost zaangażowania w pracę, czyli zwiększenie czasu poświęcanego pracy, podejmowanie coraz większej liczby zadań i projektów; skoncentrowanie myśli, celów, wyobraźni na pracy; utrata kontroli nad swoim zachowaniem polegająca na niemożności oceny czasu pracy i liczby zadań do zrealizowania; niezdolność do życia bez pracy. Przy wymuszonym lub świadomym zaprzestaniu pracy pojawia się lęk i napięcie prowadzące do objawów somatycznych; zmniejszenie satysfakcji z pracy z jednoczesnym coraz większym w nią zaangażowaniem; występowanie nawrotów uzależnienia oraz problemów zdrowotnych i dysfunkcjonalności w społecznym funkcjonowaniu człowieka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski