Bocian Właduś, który od 15 lat przyjaźnił się ze zmarłym w ubiegłym roku Władysławem Pietrzakiem, właścicielem zakładu szlifierskiego, może nadal liczyć na przyjaźń ludzi. Opiekę nad sędziwym już ptakiem i jego rodziną deklarują pracownicy zakładu.
Historię dzikiego bociana i Władysława Pietrzaka opisywaliśmy na łamach „Dziennika Polskiego” od kilku lat.
Mężczyzna nie tylko zadbał o platformę, na której ptak założył gniazdo, zainstalował kamerę, dzięki której można było podglądać małe bocianiątka, ale także dokarmiał samca i jego rodzinę. Kupował mu kilogramami kurze serduszka. Dzięki temu bocianom udało się przeżyć niejeden ciężki sezon lęgowy. Dokarmianie było bardzo ważne zwłaszcza podczas powodzi lub suszy.
Najedzone ptaki co roku dochowywały się gromadki bocianiątek. Właduś zanosił im do gniazda rzucane przez Władysława Pietrzaka smaczne kąski.
Niespodziewana śmierć gospodarza zasmuciła nie tylko jego licznych przyjaciół, ale także miłośników ptaków. Niepokoili się oni o los bocianów z ulicy Szlifierskiej.
Pracownicy zakładu mówią jednak, że bocian Właduś nie obawia się wchodzić do warsztatu po porcję serduszek. I zapewniają, że gdy tylko wróci (w kwietniu), będzie – jak zawsze – ugoszczony.
Napisz do autora:
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?