Politycy nie grają w totka
(INF. WŁ.) Podczas gdy miliony Polaków śledziło przed telewizorem wieczorne losowanie Dużego Lotka, posłowie obradowali nad sprawami związanymi z samorządami. Pytani przez nas parlamentarzyści twierdzili, że nie obstawiali zakładów.
Jako jedyny do gry w totolotka przyznał się Paweł Piskorski. - Obstawiłem zakłady dwa razy w życiu i było to bardzo dawno temu - zastrzega prezydent Warszawy. - Nic nie wygrałem i być może to zniechęciło mnie - dodaje. Również Stefan Niesiołowski tłumaczył, iż nie wypełnił kuponu, ponieważ nie ma szczęścia do takich gier.
Jak się okazuje, posłowie mają nie tylko problemy z wygraniem czegokolwiek, ale prawdopodobnie nie wiedzieliby, co zrobić z wygranymi pieniędzmi.
- Brak pieniędzy jest kłopotem, ale nadmiar sprawia jeszcze więcej problemów - uważa Józef Oleksy. - Pewnie kupiłbym sobie jakieś wygodne auto i ładny teren leśny na dom - dodaje były premier. Paweł Piskorski wie, co zrobiłby z taką sumą jako prezydent stolicy. - Za 7 milionów złotych można wybudować szkołę, albo przez 10 dni finansować budowę metra. Natomiast gdybym miał wydawać pieniądze jako Paweł Piskorski, nie miałbym pomysłu, co zrobić z tak wielką sumą - twierdzi Piskorski.
Dużo mniej problemów z tym, co zrobić z 9 milionami złotych miałby Stefan Niesiołowski. Lider ZChN zapewnia, że pieniędzmi podzieliłby się z rodziną, część wygranej kwoty przeznaczyłby na misje katolickie, a część na ratowanie lasów.
Podczas gdy posłowie debatowali, okazało się, iż wygrała osoba posiadająca kupon o numerze (10, 16, 19, 24, 25, 33). Milionerem na pewno nie został żaden parlamentarzysta, zresztą oni twierdzą, że pracują dla idei.