Paweł Olszowski trenerką zajmuje się od 1996 roku, a wprowadzeniem do zawodu było szkolenie rezerw Fabloku Chrzanów (klasa A).
– Wcześniej często występowałem w roli tzw. strażaka, a w Trzebini w końcu mogłem coś zbudować. No i dostałem na to czas – podkreśla. – Od klasy okręgowej do IV ligi, różnie pod tym względem bywało. W ogóle wydaje mi się, że największą bolączką polskiego futbolu jest właśnie niecierpliwość i rozliczanie szkoleniowców już po kilku meczach – dodaje szkoleniowiec.
Taka postawa piłkarskich działaczy sprawiła, że w pewnym momencie miał dość futbolu. – Zrobiłem sobie roczną przerwę – opowiada. – Postanowiłem wspólnie z bratem zaangażować się w rodzinny biznes. Ale jak to mówią, ciągnie wilka do lasu, więc zdecydowałem się wrócić do piłki i pracować w ligach terenowych.
Los rzucił go do występującego w chrzanowskiej klasie B Promyka Bolęcin.
– Liczyłem, że właśnie tam będę mógł w końcu spokojnie popracować. I udało się stworzyć naprawdę solidny zespół. Do tego dobra była też w drużynie atmosfera. Bardzo cieszyłem się z awansu. W klasie A pojawiły się jednak problemy kadrowe, które miały wpływ na pogorszenie wyników – wyjaśnia.
Wtedy przyszła propozycja z czwartoligowej Trzebini.
– To było tak naprawdę trzecie podejście do tego klubu. Za pierwszym razem postawiono na Romana Korozę, a później na Roberta Moskala. Zresztą, to właśnie po nim przejąłem zespół, więc awans jest również sukcesem trenera Moskala – twierdzi.
W przypadku Pawłą Olszowskiego historia zatoczyła koło, bo w Trzebini spotkał Łukasza Gielarowskiego, któremu w wieku 25 lat pozwolił zadebiutować w pierwszym zespole seniorów trzecioligowego wówczas Fabloku Vhrzanów (1998 r.).
– A teraz to Łukasz wprowadził mnie w trzebińskie klimaty. Z MKS był przecież związany związany znacznie wcześniej ode mnie, a przed rokiem był nawet jego trenerem. Mnie pomaga w pracy w bramkarzami – przypomina z uśmiechem.
Sam Olszowski smak III ligi poznał już właśnie w Fabloku, którego jest wychowankiem.
– Zespół przejąłem po Antonim Gawronku i samodzielnie prowadziłem przez kilka miesięcy. Tylko że wtedy był to w Polsce naprawdę trzeci szczebel rozgrywkowy, a nie jak obecnie czwarty. Jak widać, jakieś porównanie obecnie panującej rzeczywistości do tego, co było kiedyś, mieć jednak będę – uważa Paweł Olszowski.
Szczebel centralny go nie kusi, bo wiązałby się z koniecznością porzucenia pracy zawodowej, a przecież trenerski fach jest niewdzięczny. Takie obowiązki oznaczałyby też rozłąkę z rodziną.
– Wolę pracować na chwałę regionu, czyli ziemi chrzanowskiej. Teraz będziemy grać w trzeciej lidze, ale jest też przecież perspektywa pucharowej walki z występującą poziom wyżej Legionovią. Nawet jeśli w przyszłości znów przyjdzie mi pracować w niższej lidze, takich wspomnień nie odbierze mi nikt – wyjaśnia.
Olszowski jest nie tylko nauczycielem wychowania fizycznego, ale w szkole wieczorowej uczy też technik BHP. A bezpieczeństwo jest ważne także na boisku – jesienią Trzebinia straciła najmniej bramek w IV lidze.
Sam trener jako zawodnik był stoperem...
Za tydzień Robert Kasperczyk, teraz trener Limanovii, a kiedyś Hutnika Kraków czy Górnika Wieliczka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?