Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawa ręka sypie, a "Łapa" znika... W kryjówce służb czy w Gwatemali?

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Gwatemalski paszport „Łapy” na nazwisko Peter von Bakov
Gwatemalski paszport „Łapy” na nazwisko Peter von Bakov archiwum
"Łapa" na włościach (3). W nowym stuleciu Piotr Baczkowski uchodził za statecznego biznesmena i dobroczyńcę, zajmującego się renowacją pereł polskiej architektury. W wartym miliony pałacu w Opypach stworzył strzeżoną rodzinną rezydencję. Ludzie nie mogli się go nachwalić.

Maja Winiarska-Czajkowska, sołtyska wsi Opypy pod Grodziskiem Mazowieckim, wspomina małżeństwo Baczkowskich ciepło. - Ładnie odnowili pałac i otoczenie. Udostępniali nam swój piękny park na sołeckie święto - mówi. Jej wieloletnia poprzedniczka Grażyna Jałgos-Dębska zawsze mogła liczyć na finansowe wsparcie Baczkowskich przy organizacji imprez i zakupie świątecznych paczek. - Pomagali anonimowo - zauważa.

„Łapa” nie krył bogactwa, mieszkał w przepychu i jeździł luksusowymi limuzynami, choć formalnie nie prowadził żadnego biznesu. Rodzinę reprezentowali w spółkach najbliżsi - żona, córka, brat oraz kilka innych zaufanych osób. Samorządowcy i biznesmeni współpracujący ze spółką Berken, Fundacją Fortalicja Czemierniki (FFC) i innymi podmiotami z sieci Baczkowskich wspominają jednak, że najczęściej rozmawiał z nimi sam Piotr Baczkowski.

Wójt Czemiernik, zainteresowany żywotnie losem tamtejszego, unikatowego w skali europejskiej zespołu pałacowo-obronnego zwanego „Perłą Podlasia”, odniósł wrażenie, że „to Piotr Baczkowski wszystkim kręci”. - On roztaczał wizje renowacji zabytku, składał obietnice, wydawał polecenia podwładnym - wspomina Kazimierz Sobieszek.

Jego następczyni Krystyna Dobrowolska przyznaje, że wszystko nagle się urwało, kiedy Piotr Baczkowski zniknął w tajemniczych okolicznościach wraz z żoną Katarzyną.

Cichy kącik

Pod koniec minionej dekady mieszkańców Grodziska Mazowieckiego zaniepokoiło, że należące do Fundacji Fortalicja Czemierniki zabytki w tym mieście niszczeją. Chodziło o Willę Szonerów oraz sąsiadujący z nią dawny szpital. Ten ostatni był wielokrotnie podpalany. Szef Towarzystwa Opieki nad Zabytkami interweniował u wojewódzkiego konserwatora „w związku z podejrzeniem, że jest zamiar pozbycia się w ten sposób zaniedbanego obiektu i tzw. uwolnienia działki”.

Głównym udziałowcem deweloperskiej spółki Cichy Kącik, która wybudowała bloki obok niszczejących zabytków, była firma Berken Polska. Kierowała nią Katarzyna Baczkowska, czyli ta sama osoba, która była prezeską i fundatorką („jedyną osobą decyzyjną”) w FFC, założonej przez spółkę Berken.

Jako główny cel Fundacja podawała „restaurację obiektów zabytkowych o szczególnym znaczeniu dla kultury i dziedzictwa narodowego”. W pierwszym roku otrzymała w sumie 12,3 mln zł - głównie od dwóch spółek-fundatorek: Berken SA (zabytek w Czemiernikach) i Senaco (akcje Berkena), oraz Grupy Żywiec (zabytkowy browar w Bielsku-Białej). W następnych latach nabywała kolejne zabytki, m.in. przy ul. Mokotowskiej w Warszawie i przy ul. Szujskiego w Krakowie.

Kabaret z klapą

Spółki, noszące często nazwy przejmowanych nieruchomości - np. Pałac Mańkowskich (d. Muzeum Lenina w Krakowie, obecnie gmach Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego), albo ich adresów (np. Wilcza 52) służyły Baczkowskim do inwestycji. Taką rolę odegrać miała również firma Rawelin FFC sp. z o.o. i Wspólnicy sp. kom., która wiosną 2010 r. stała się stroną pionierskiej umowy o partnerstwie publiczno-prywatnym. Nakładem 8 mln zł zobowiązała się wyremontować magazyny Teatru im. J. Słowackiego przy ul. Radziwiłłowskiej w Krakowie w zamian za 20-letnią dzierżawę połowy pomieszczeń. Chciała tam urządzić m.in. dom aukcyjny i kabaret. Współpraca zakończyła się spektakularną klapą - co ujawnił „Dziennik Polski” jesienią 2011 r.

Dyrekcja teatru tłumaczyła, że inna powiązana z FFC spółka - „Domy Polskie” - odnowiła kamienicę obok Hotelu Europejskiego, za co zdobyła tytuł „Budowy roku 2010” i nagrodę Głównego Konserwatora Zabytków. Prokurent Rawelinu wyjaśnił, że wszystko szło dobrze, dopóki Katarzyna Baczkowska, która obiecała załatwić środki na remont teatralnych magazynów, nie znikła bez śladu.

Zaginiony płaci

Córka, Agnieszka, która jako ostatnia widziała rodziców w styczniu 2011 r., zgłosiła zaginięcie dopiero w marcu. Wcześniej w warsztacie samochodowym znaleziono auto, którym Baczkowscy wyjechali „na wakacje”. Policja od początku kojarzyła to zniknięcie z barwną przeszłością „Łapy” - bliskimi kontaktami z liderami mafii i oficerami dawnych służb.

- Nagromadzony przezeń majątek stał się łakomym kąskiem dla kompanów - mówi nam jeden ze śledczych. Dodaje, że „stateczny” Baczkowski nie zaprzestał lewych interesów.

30 czerwca 2010 r. do krakowskiego Sądu Okręgowego wpłynął akt oskarżenia przeciwko niemu i dwóm innym osobom. Według prokuratury, Baczkowski kierował zorganizowaną grupą przestępczą, która doprowadziła m.in. do wyłudzenia budynków przy ul. Karmelickiej 11 i ul. Dietla 59. „Łapa” dobrowolnie poddał się karze: 5 lat pozbawienia wolności i 720 tys. zł grzywny.

Wyrok zapadł 22 lutego 2011 r., czyli ponad miesiąc po zaginięciu Baczkowskich. Cztery miesiące później oskarżony… poprosił na piśmie o rozłożenie grzywny na raty. Sąd się zgodził i Baczkowski przez trzy lata wpłacał po 20 tys. zł miesięcznie. Co więcej, podczas śledztwa zadeklarował, iż „zwróci prawowitemu właścicielowi kamienic uzyskane pożytki z czynszu”. Zgodnie z dyspozycją pokrzywdzonego, zaginiony „Łapa” przelał całą obiecaną kwotę na konto fundacji Anny Dymnej.

Paszport od...?

Grzegorz D. znał „Łapę” ze wspólnej odsiadki w Bielsku-Białej. Po wyjściu zza krat został przez kompana przygarnięty i wykonywał w rezydencji w Opypach prace budowlane. Twierdzi, że jako zaufany człowiek zaczął na zlecenie Baczkowskiego wynajdywać tzw. słupy, czyli osoby podstawiane do zarządów spółek służących do wyłudzania kredytów i podatków oraz przejmowania nieruchomości. Jeździł też jako kurier z lewymi dowodami i paszportami do przyjaciół Baczkowskiego, w tym znanych mafiosów. Ujęty przez policję, zgodził się zostać świadkiem koronnym. Zeznał m.in. że Łapa - jako Peter von Bakov - załatwił sobie paszport Gwatemali i założył w tamtejszych bankach kilka kont. Tropiące przestępcę Centralne Biuro Śledcze jako najbardziej prawdopodobną hipotezę wyjaśniającą zniknięcie Baczkowskich przyjęło właśnie ucieczkę do kraju w Ameryce Środkowej - z którym Polska nie ma umowy o ekstradycji.

Dlaczego w ogóle doszło do tego zniknięcia? Hipoteza pierwsza: „Łapa” jest winien fortunę kompanom-gangsterom, a w dodatku obciążył zeznaniami m.in. Ryszarda Boguckiego, zabójcę „Pershinga”, uzyskując w zamian za to zgodę na dobrowolne poddanie się symbolicznej karze. Dlatego zapadł się pod ziemię - sam lub z pomocą dawnych mocodawców z peerelowskich służb.

Hipoteza druga: w zamian za zeznania przeciwko mafii, agentom Wojskowych Służb Informacyjnych i Służby Bezpieczeństwa oraz politykom, prawnikom, biznesmenom został objęty programem ochrony świadków. Z uwagi na trwające od dwóch dekad rozległe interesy, Baczkowski zna „wszystkich świętych” i bardzo dużo wie o głośnych prywatyzacjach, m.in. LOT-u i warszawskiego STOENU.

„Łapa” zniknął na początku 2011 r. Niedługo potem trwające od 2006 r. śledztwo w tych sprawach przyspieszyło: CBA zatrzymało m.in. Gromosława Czempińskiego, b. szefa UOP, oraz mec. Michała Tomczaka, którego kancelaria od zarania obsługuje legalne biznesy Baczkowskich. Prawnik tłumaczy, że zarzuty wobec niego nie dotyczą prywatyzacji, tylko „czynności doradczych” związanych z obsługą zagranicznych firm, zwłaszcza Draco.

Spółka ta została założona w Vaduz z pomocą mec. Norberta Seegera. Tego samego, który zakładał w stolicy Lichtensteinu firmy Piotra Baczkowskigo, w tym Berken.

Reprywatyzacja, czyli „Łapa” na Włościach

W ostatni piątek, w tekście „Reprywatyzacja, czyli Łapa na włościach”, opisaliśmy, jak poszukiwany przez policję i skazany m.in. za wyłudzenia krakowskich kamienic Piotr Baczkowski, ps. Łapa, stworzył sieć spółek nabywających cenne zabytki w całej Polsce.

Na przykładzie kamienicy przy UL. Szujskiego w Krakowie pokazaliśmy, jak wyłudzone majątki zmieniały właścicieli pod nosem sądów i prokuratury.

W sobotę („Kto pociągał za ręce Łapy”) ukazaliśmy powiązania Baczkowskiego z oficerami dawnych służb specjalnych, którzy w III RP robili kariery jako doradcy i urzędnicy od prywatyzacji. Napisaliśmy też o prawnikach, którzy pomagali Baczkowskiemu zakładać spółki w Lichtensteinie i obsługiwali jego legalne biznesy w Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski