18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawda nie krzywdzi żołnierza

Aleksander Gąciarz
Włodzimierz Nowak
Włodzimierz Nowak FOT. ALEKSANDER GĄCIARZ
Historia. Sprawa napadu na niemiecki pociąg w Łyszkowicach wzbudza emocje jeszcze po siedemdziesięciu latach.

Przynajmniej wśród osób, które interesują się dziejami naszego regionu. W styczniu opublikowaliśmy tekst „Najsmutniejsza data w historii Łyszkowic” poświęcony zamordowaniu przez Niemców 28 mężczyzn. Reakcją jest polemika, jaką podjął Zbigniew Pałetko, autor monografii „Pacyfikacja Łyszkowic”.

Zbrodnia na łyszkowickim polu było zemstą za dokonany trzy dni wcześniej napad na pociąg, wiozący wódkę z Kocmy-rzowa do Proszowic. Alkohol miał być zapłatą dla rolników za oddawany kontyngent. W artykule napisaliśmy, że wątpliwości co do tego, kto dokonał napadu powinno rozwiać oświadczenie, które w 1999 roku napisał mjr Bohdan Thugutt, w 1944 roku komendant placówki Armii Krajowej „Bratek”. Stwierdził on, że napadu dokonał oddział dywersyjny Jerzego Biechońskiego „Kłosa”, na rozkaz wydany przez Edmunda Sienkowskiego, dowódcę batalionu AK w Proszowicach.

Z taką wersją wydarzeń nie zgadza się Zbigniew Pałetko, który w swojej książce stwierdza, że kradzieży wódki dokonano na stacji przeładunkowej w Kocmyrzowie. Potem, dla zatarcia śladów, upozorowano napad na pociąg, a na miejscu pozostawiono szkło z pustych butelek.

Zasadniczym dowodem ma być rozmowa przeprowadzona z „partyzantem – incognito”. Jego personaliów autor nie podaje. Z kolei dowodem pośrednio potwierdzającym tamtą tezę miał być przeprowadzony eksperyment. – Efektem napadu na pociąg w Łyszkowicach, jak stwierdzali naoczni świadkowie przybyli na drugi dzień po napadzie, były trzy małe kupki rozbitych pustych butelek po alkoholu – pisze autor.

Dlaczego pustych? Ponieważ świadkowie zdarzenia mieli opowiadać, że nazajutrz na miejscu nie było czuć woni alkoholu. Tymczasem po rozbiciu pełnych butelek „alkohol był wyczuwalny nie tylko na drugi dzień, ale przez kilka następnych dni”.

Zdaniem Zbigniewa Pałetko obwinianie oddziału „Kłosa” o napad na pociąg jest bezpodstawne.

Oświadczenie majora Thu-gutta, które wskazuje oddział Biechońskiego jako bezpośredniego sprawcę napadu, znajduje się w posiadaniu Włodzimierza Nowaka, kuzyna Biechońskiego. W jego opinii teoria, której autorem jest Zbigniew Pałetko, nie ma nic wspólnego z prawdą.

– Nie może być dla mnie wiarygodna informacja podana przez jednego rozmówcę w dodatku anonimowego – przekonuje i dodaje, że dla niego kwestia tego, kto dokonał napadu na pociąg nigdy nie budziła wątpliwości.

Tymczasem Pałetko podważa wiarygodność oświadczenia Thugutta i zadaje w związku z tym wiele pytań. Dlaczego i dla kogo Thugutt, jako prawie 100-letni starzec po 55 latach przypomina sobie wydarzenia z 25 stycznia 1944? Czy możliwe było, aby tak wiekowy człowiek napisał na maszynie oświadczenie?

Włodzimierz Nowak w odpowiedzi ujawnia w jakich okolicznościach doszło do powstania dokumentu.

– Podczas obchodów rocznicy zbrodni w Łyszkowicach jeden z kombatantów powiedział, że napad na pociąg był samowolą ze strony Biechońskiego. Opowiedziałem o tym Bohdanowi Thuguttowi, który sam zaproponował, że poświadczy na piśmie, jak było naprawdę. A prawda wyglądała tak, że dowództwo AK postanowiło zniszczyć transport alkoholu. Do zrealizowania tego celu wyznaczono oddział Jurka. Bohdan Thugutt, składając oświadczenie był człowiekiem w podeszłym wieku, ale umysłowo bardzo sprawnym i doskonale wiedział co pisze.

Zbigniew Pałetko stawia jednak dalsze pytania. Dlaczego Thugutt, mając wiadomość o napadzie na pociąg zataił ją? Dlaczego nie zgłosił i nie podzielił się wiadomością z Oddziałową Komisją Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie?

W tym przypadku Nowak odpowiada, że dla wszystkich znających sprawę było rzeczą oczywistą, kto dokonał napadu. – Poza tym, widocznie nikt z wymienionych instytucji nie zwrócił się do niego o wyjaśnienie tej sprawy – tłumaczy.

Paradoksem polemiki jest fakt, że Zbigniew Pałetko usiłuje bronić dobrego imienia Biechońskiego przed jego kuzynem. „Do wyjaśnienia pozostaje, czy oświadczenie Thugutta nie jest w świetle dokumentów materiałem źródłowym, aby możliwe było wyprowadzenie jakichkolwiek wniosków, tym bardziej krzywdzących Biechońskiego” – pisze.

Tymczasem Włodzimierz Nowak przekonuje, że historyczna prawda nie krzywdzi jego kuzyna. Zaznacza, że sytuacja, do jakiej doszło w styczniu 1944 była następstwem toczącej się wojny i służby Biechońskiego w AK. – Jurek wykonał rozkaz swojego dowódcy. Gdy dowiedział się, jakie represje spotkały z powodu akcji niewinnych ludzi, przeżył osobistą tragedię. Do tego stopnia, że zamierzał oddać się w ręce Niemców. Zabronili mu tego jego przełożeni – opowiada kuzyn żołnierza.

Jerzy Biechoński zginął w lesie pod Sancygniowem kilka miesięcy po akcji w Łyszkowicach. Jest pochowany na cmentarzu w Proszowicach.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski