Zaczęło się od listu, który wysłano z Polski do wielu archiwów w Niemczech. Historycy z Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie i Muzeum Zamku w Łańcucie koło Rzeszowa prosili w nim o jakiekolwiek informacje dotyczące Eilerta Diekena.
Podczas II wojny światowej Dieken był szefem niemieckiej żandarmerii w Łańcucie. Dokładnie 70 lat temu, 24 marca 1944 r. dowodził ekspedycją, która dokonała mordu na ośmioosobowej polskiej rodzinie Ulmów w podłańcuckiej Markowej. Powód? Ukrywanie Żydów.
List z prośbą o wieści o Eilercie Diekenie trafił m.in. do Esens, niemieckiego miasta przy granicy z Holandią. A pracownicy tamtejszego archiwum przekazali go córce Diekena, Grecie. Nie było w nim nic o zbrodni w Markowej.
Kobieta odpisała tak: "Wielce Szanowna Rodzina Ulmów! Jestem córką Eilerta Diekena. Na podstawie listów wiadomym mi jest, że podczas wojny pełnił służbę w Łańcucie. Ku mojej radości wiem, że w wyniku jego działalności wyświadczył ludziom wiele dobra".
Tym "dobrem" była m.in. śmierć Józefa Ulmy, jego brzemiennej żony Wiktorii i ich sześciorga dzieci: 8-letniej Stanisławy, 6-letniej Barbary, 5-letniego Władysława, 4-letniego Franciszka, 3-letniego Antoniego oraz 1,5-rocznej Marii. A także ośmiorga Żydów z rodzin Szallów i Goldmanów, którzy znaleźli schronienie u Ulmów.
- Mieliśmy dylemat, czy powiedzieć córce Diekena prawdę o jej ojcu. To kobieta w podeszłym wieku, nie wiedzieliśmy, jak zareaguje - przyznaje dr Mateusz Szpytma, historyk z krakowskiego IPN.
Do Niemiec pojechali - prócz niego - dr Maciej Korkuć, dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN w Krakowie oraz filmowiec dokumentalista Mariusz Pilis.
Córka Diekena potwierdziła im m.in., że po wojnie służył w niemieckiej policji w Esens i zmarł w 1960 r. Oni po spotkaniu zostawili jej żółtą kopertę, w której były m.in. dokumenty ze śledztwa w sprawie zbrodni w Markowej. Powiedzieli tylko, że Ulmowie, do których słała list, nie żyją, i że jak po otwarciu koperty będzie miała jakieś pytania, chętnie na nie odpowiedzą. Ale córka Eilerta Dickena nie oddzwoniła do dziś…
- Myślę, że naprawdę nie wiedziała, czym jej ojciec zajmował się podczas wojny w Polsce. I jej przekonanie, że zasłużył się czymś dla rodziny Ulmów, było szczere - uważa dr Mateusz Szpytma.
Dzięki staraniom historyka z IPN w Krakowie przetrwała pamięć o poświęceniu rodziny Ulmów. Podkarpacki samorząd wojewódzki od 2012 r. buduje w Markowej Muzeum Polaków Ratujących Żydów, zaś w 2003 r. biskup pelpliński Jan Bernard Szlaga wszczął proces beatyfikacyjny 122 męczenników polskich z czasów wojny, wśród których są Józef i Wiktoria Ulmowie z dziećmi.
Ta historia ma jednak jeszcze kilka znaków zapytania. M.in. wciąż nie udało się znaleźć dokumentów, które dawałyby pewność, że Ulmów wydał Niemcom posterunkowy granatowej policji z Łańcuta, Ukrainiec Włodzimierz Leś. Mówią o tym, chociaż nie wprost, dokumenty polskiego podziemia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?