Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawdziwy koszmar z ul. Reymonta

Bartosz Karcz
To była najlepsza okazja Wisły na wyrównanie w sobotnim meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Łukasz Garguła z rzutu karnego nie trafił jednak nawet w bramkę bronioną przez Richarda Zajaca
To była najlepsza okazja Wisły na wyrównanie w sobotnim meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Łukasz Garguła z rzutu karnego nie trafił jednak nawet w bramkę bronioną przez Richarda Zajaca FOT. WOJCIECH MATUSIK
Wisła straciła gola w 13. sekundzie. Miała jednak mnóstwo czasu, żeby odrobić straty i wygrać. Żeby to jednak zrobić, trzeba było pokazać dobry futbol, a tego w wykonaniu krakowian nie było za grosz.

Wisła Kraków 0
Podbeskidzie Bielsko-Biała 1 (1)
Bramka: 0:1 Miśkiewicz 1 samobójcza.
Sędziowali: Jarosław Przybył (Kluczbork) oraz Konrad Sapela (Łódź) i Marcin Boniek (Bydgoszcz).
Widzów: 5772.

Wisła: Miśkiewicz 6 – Burliga 4, Głowacki 4 (60 Szewczyk), Uryga 4, Piotr Brożek (25 Bartosz 4) – M. Chrapek 4, Dudka [90+1] 4 – Sarki 4, Stilić 2, Garguła 2 (85 Klarić) – Paweł Brożek 2.

Podbeskidzie: Zajac 6 – Górkiewicz 5, Pietrasiak (33 Telichowski 5), Konieczny 5, Pietruszka 4 – Łatka 5, Sloboda 5 – Sokołowski 4, Iwański 5, Chmiel 5 (73 Malinowski) – Blażek (29 K. Chrapek 4).

Jeśli ktoś po przegranych meczach Wisły z Zagłębiem i Widzewem wybrał się na spotkanie z Podbeskidziem z przekonaniem, że gorzej już być nie może, to szybko musiał dojść do wniosku, że jest w błędzie. Trudno odnaleźć w pamięci drugi tak koszmarny mecz „Białej Gwiazdy” w ostatnich latach.

W sobotę wszystko dla podopiecznych Franciszka Smudy było nie tak i to od pierwszych sekund tego meczu, aż do ostatniego gwizdka sędziego. Krakowianie w ten sposób przegrali już czwarty mecz z rzędu, a smaku zwycięstwa nie zaznali od siedmiu spotkań.

Podbeskidzie broni się przed spadkiem. „Górale” są w takiej sytuacji, że punktów szukają wszędzie. Wygrana w Krakowie sprawiła jednak, że piłkarze Leszka Ojrzyńskiego na jakiś czas mogą odetchnąć z ulgą, bo w tabeli nie zajmują już miejsca spadkowego.

Sobotni mecz ułożył się dla nich wybornie. Już w trzynastej sekundzie na strzał z dystansu zdecydował się Damian Chmiel. Piłka trafiła co prawda w poprzeczkę, ale chwilę później odbiła się od pleców Michała Miśkiewicza i wpadła do siatki.

Wisła tego gola straciła w kuriozalnych okolicznościach, ale miała mnóstwo czasu, żeby nie tylko odrobić straty, ale również wygrać całe spotkanie. Żeby jednak myśleć o zwycięstwie, trzeba było zaprezentować dobrą grę, pomysł na rozmontowanie zagęszczonej obrony gości. Tymczasem wiślacy prezentowali się wręcz tragicznie. Już po zakończeniu spotkania mocno przybity trener Franciszek Smuda starał się tłumaczyć swoich podopiecznych kontuzjami czy kartkami.

– Nie powiem, że gra była katastrofalna. Piłkarze dają z siebie tyle, ile potrafią, a przy przewracaniu co tydzień składu do góry nogami nie może być płynnej gry – tłumaczył „Franz”.

Smuda ma sporo racji, ale problemami kadrowymi nie można jednak tłumaczyć wszystkiego. Owszem, ławka rezerwowych Wisły wyglądała w sobotę, jak wyglądała. Większość zawodników na niej to chłopcy z III-ligowych rezerw.

Tylko że ławka to jedno, a wyjściowy skład drugie. A w nim większość stanowili piłkarze bardzo doświadczeni. Problemem Wisły jest jednak w tym momencie to, że praktycznie żaden jej zawodnik nie gra na miarę swoich możliwości. Tacy ligowi wyjadacze jak Arkadiusz Głowacki, Dariusz Dudka, Łukasz Garguła, Semir Stilić czy Paweł Brożek uzupełnieni choćby Michałem Chrapkiem czy Emmanuelem Sarkim nie potrafili nawet zepchnąć do rozpaczliwej obrony jednej z najsłabszych drużyn ekstraklasy!

Dość powiedzieć, że Wisła w tym meczu miała tak na dobrą sprawę dwie dobre okazje na strzelenie bramki. W pierwszej połowie sytuacji sam na sam z Richardem Zajacem nie wykorzystał Michał Chrapek. W drugiej rzut karny fatalnie przestrzelił Łukasz Garguła. Inna sprawa, że jedenastkę wiślakom sprezentował arbiter, bo telewizyjne powtórki jasno pokazały, że Marek Sokołowski nie faulował Łukasza Burligi w polu karnym.

Wisła szamotała się na boisku przez cały mecz. Nie miała kompletnie pomysłu, jak zagrozić bramce Podbeskidzia. Krakowianie pchali się środkiem, gdzie było jednak tak gęsto, że skuteczne rozegranie piłki graniczyło z cudem. Kolejny raz można się było przekonać, że grający obok siebie Łukasz Garguła, Semir Stilić i Michał Chrapek bardziej sobie przeszkadzają, niż pomagają. Podań otwierających drogę do bramki nie dostaje przez to Paweł Brożek, a sam nie jest i nigdy nie był typem piłkarza, który przejmie piłkę, minie dwóch, trzech obrońców i stworzy sobie okazję strzelecką.

W sobotę Wisła i tak miała sporo szczęścia, że przegrała tylko 0:1. Podbeskidzie po swoich kontrach mogło strzelić bowiem kilka bramek. W sytuacjach sam na sam ratował jednak drużynę Michał Miśkiewicz.

Czary goryczy dopełniły kontuzje Arkadiusza Głowackiego i Piotra Brożka. Nie wiadomo jeszcze, kiedy obaj będą mogli wrócić do gry. Symbolem frustracji wiślaków stała się również postawa Dariusza Dudki, który w doliczonym czasie gry „wyciął” jednego rywala po drugim i wyleciał z boiska.

Piłkarzy Wisły żegnały po ostatnim gwizdku przeraźliwe gwizdy i tak nielicznej widowni. Zawodnicy zdawali sobie jednak sprawę, że mocno na takie potraktowanie przez swoich fanów zapracowali.

– Jak tak się gra jak my, to na gwizdy się zasługuje. Nie mamy nawet prawa mieć pretensji do kibiców o to, że nas wygwizdali – stwierdził Piotr Brożek.

OCENIAMY WISŁĘ

MICHAŁ MIŚKIEWICZ – 6

Zaczęło się dla niego bardzo pechowo, bo piłka odbiła się od jego pleców i wpadła do siatki. Później był jednak najlepszym piłkarzem Wisły. Gdyby nie jego interwencje – szczególnie te w sytuacjach sam na sam – nie skończyłoby się na skromnym 0:1.

ŁUKASZ BURLIGA – 4

Niby zarobił dla Wisły karnego, ale... no właśnie. Nabrał arbitra i coś nam się wydaje, że jak już rzeczywiście będzie faulowany w kolejnym meczu, to gwizdek będzie milczał. Sędziowie też analizują bowiem mecze i sytuacje w nich.

ARKADIUSZ GŁOWACKI – 4

Jak na niego przeciętny, a nawet słaby występ. W dodatku zakończony kontuzją.

ALAN URYGA – 4

Kilka razy Podbeskidzie wjeżdżało w obronę Wisły środkiem jak w masło. Niech to będzie odpowiedzią na pytanie, skąd tak niskie oceny gry stoperów.

PIOTR BROŻEK – BEZ NOTY

Szybko nabawił się kontuzji i musiał opuścić boisko.

MICHAŁ CHRAPEK – 4

Jeśli nie liczyć rzutu karnego, to on miał najlepszą okazję na wyrównanie. Zmarnował ją jednak koncertowo. Słaby mecz w jego wykonaniu.

DARIUSZ DUDKA – 4

To nie był jego dobry mecz. Notował m.in. niepotrzebne straty. W doliczonym czasie gry wylała się z niego cała frustracja. Efekt? Czerwona kartka.

EMMANUEL SARKI – 4

Było z nim jak zwykle, czyli dużo dymu, mało ognia. Niby szalał na skrzydle, ale nie dograł ani jednej dokładnej piłki w pole karne.

SEMIR STILIĆ – 2

Najwięcej słychać o nim było po tym meczu, dzięki awanturze w przerwie w tunelu. Nad jego grą lepiej spuścić zasłonę milczenia.

ŁUKASZ GARGUŁA – 2

Dramatycznie słaby występ. Starał się szukać otwierających podań, ale najczęściej trafiał w gąszcz nóg obrony Podbeskidzia. Fatalnie przestrzelił też rzut karny.

PAWEŁ BROŻEK – 2

Jest cieniem piłkarza z jesieni. W sobotę praktycznie nie było go na boisku.

JAKUB BARTOSZ– 4

Zadebiutował w ekstraklasie. Nie odstawał od koszmarnie słabych w sobotę kolegów. Starał się grać głównie ostrożnie.

MICHAŁ SZEWCZYK – BEZ NOTY

Zagrał pół godziny, ale niewiele wniósł do gry zespołu poza jednym, niecelnym strzałem.

DANIJEL KLARIĆ – BEZ NOTY

Kolejny debiutant. Zagrał jednak zaledwie kilka minut, więc nawet nie miał szans, żeby się pokazać z dobrej strony.

Oceniał Bartosz Karcz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski