Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawie jak Wimbledon

Krzysztof Kawa
Kawa na ławę. Z dużymi obawami oczekiwałem zachowania publiczności podczas meczu Polska – Rosja w Kraków Arenie. Nie żebym w temacie tenisa był światowcem i koneserem, choć kilka ciekawych meczów podczas igrzysk olimpijskich w Sydney i Londynie widziałem.

Rzecz w tym, że uczestnictwo w imprezie tenisowej to bardzo specyficzne i wymagające zajęcie, którego naprawdę trzeba się nauczyć.

Świadomi tego organizatorzy umieścili w programie meczu mini savoir vivre dla kibiców. Było w nim o wznoszeniu okrzyków (nigdy w trakcie serwisu i wymian), wyłączeniu telefonów komórkowych i fleszy w aparatach, wyczekiwaniu na świętowanie do momentu, aż punkt uzna sędzia zawodów oraz o tym, kiedy można opuszczać miejsce i wrócić na trybunę (tylko między nieparzystymi gemami).

Okazało się, że polscy fani (wielu było spoza Krakowa) wzięli sobie te uwagi do serca. Owszem, od czasu do czasu znalazł się ktoś, kto zapragnął rozprostować nogi akurat w chwili, gdy Maria Szarapowa wyrzucała piłkę w górę. Inni chcieli forsować drzwi z naręczami hamburgerów. Niektórzy z porządkowych, poinstruowani, ale nie czujący klimatu dyscypliny, dawali się uprosić i wpuszczali do hali spóźnialskich w trakcie trwania wymian; w pewnym momencie Agnieszka Radwańska nawet przerwała mecz i zażądała od organizatorów zamknięcia drzwi.

Byli też tacy, którzy chcieli zabłysnąć, zakłócając absolutną ciszę pojedynczymi okrzykami w rodzaju „Ula, wyjdź za mnie”, ale po pierwsze, propozycje matrymonialne padają na kortach całego świata (najczęściej oczywiście „Maria, marry me!”), a po drugie, akurat ta, którą usłyszeliśmy w Kraków Arenie, była balsamem dla uszu mamy sióstr Radwańskich.

W istocie te drobne incydenty nie miały wpływu na przebieg zawodów. Reprezentantki obu krajów miały odpowiednie warunki do koncentracji na grze i w tym sensie publiczność pomogła im pokazać tenis na światowym poziomie. Potrafiliśmy też, jak dżentelmeni, przełknąć gorycz porażki, doceniając oklaskami starania Polek i klasę Rosjanek.

Dlatego w stwierdzeniu „Czyżyny prawie jak Wimbledon” nie ma krzty przesady. Zabrakło tylko trawy, ale może i do tego kiedyś dojdziemy, żeby Isia nie musiała narzekać na nawierzchnię kortu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski