Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prehistoria Nowej Huty dla dzieci i archeologów [WIDEO]

Marzena Rogozik
Marzena Rogozik
Jacek Górski, dyrektor Muzeum Archeologicznego w Krakowie
Jacek Górski, dyrektor Muzeum Archeologicznego w Krakowie Fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa Kroniki. Z Jackiem Górskim, dyrektorem Muzeum Archeologicznego rozmawiamy o jego nowej książce „Prastara Nowa Huta”, czyli lekkiej, ale fachowej gawędzie o skarbach nowohuckiej ziemi.

- O kości mamuta znalezionej w Nowej Hucie wie chyba każdy mieszkaniec tej dzielnicy. Jakie ciekawostki znajdziemy w pańskiej książce?

- Jest ich sporo. Trochę miejsca poświęciłem wielkiemu skarbowi - wczesnośredniowiecznym monetom, które jakiś przodek nowohucian zakopał ok. 1038 roku. Są wśród nich srebrne monety z całego świata: niemieckie, duńskie czy arabskie, ale i moneta Bolesława Chrobrego. Tzw. Denar Princes Poloniae to bardzo rzadki i niezwykle cenny okaz z Pleszowa. Jedna z historii opowiada o odkryciu z okolic kopca Wandy - grobie sprzed ok. 2400 roku p.n.e. Pochowano w nim mężczyznę z kamiennym toporem, sztyletem z miedzi i pięcioma kółeczkami z czystego złota. Ciekawa jest również historia naczynia rytualnego z Zesławic sprzed 5 tys. lat, które prawdopodobnie używane było przy obrzędach dożynkowych. Takich naczyń w całej Europie znaleziono zaledwie kilkanaście.

Autor: Marzena Rogozik

- A przedmioty codziennego użytku?

- Archeologia jest bliska zwykłemu człowiekowi, zajmuje się przecież zwykle przedmiotami codziennego użytku, tylko używanymi wieki temu. W „Prastarej Nowa Hucie” można poczytać np. o grzebyku sprzed 2000 lat, który znaleźliśmy w Branicach. To misterna robota - wykonany został z trzech warstw kości z pięknymi zdobieniami. Jest tak dobrze zachowany, że jeszcze dziś można byłoby się nim uczesać (śmiech). Takie znaleziska pokazują, że człowiek prehistoryczny nie był, jak nam się zwykle wydaje, zarośnięty i niezadbany. Przodek nowohucian miał nie tylko grzebyk, ale i brzytwę z brązu.

- Wiemy czym się zajmował?

- Na pewno był rolnikiem. W skarbie celtyckim z Wyciąża wśród licznych przedmiotów z żelaza znaleźliśmy pierwszą nowohucką kosę, którą się posługiwał w pracach polowych. Ciekawostkę w mojej książce znajdą też wędkarze - zobaczą, jak wyglądały kiedyś haczyki na ryby znalezione w Pleszowie i w Mogile. Znaleźliśmy także na tych ziemiach misy do odparowywania soli, które były umieszczane nad ogniskiem i w godzinę z solanki można było uzyskać 25 dkg soli. Z nowohuckich znalezisk, o których wspominam w książce, ciekawe są także ślady pierwszych chrześcijan na tych ziemiach m.in. cmentarzysko w Zesławicach z ok. XI w., czy ślady dawnego kościoła w Ruszczy.

- Jakich historii znanych z opowieści w pańskiej książce nie znajdziemy, z jakimi mitami muszą się rozstać nowohucianie?

- Na kartach mojej książki na pewno brakuje słynnej dymarki, która miała świadczyć o tym, że w czasach prehistorycznych na terenie Nowej Huty wytapiano żelazo. Po weryfikacji badań okazało się, że to były przedwczesne przypuszczenia. Niestety musimy pozbawić też złudzeń, że w kopcu Wandy kiedyś spoczywała legendarna księżniczka. Najstarsze źródła historyczne o Wandzie nie wspominają.

- Całą nowohucka prehistorię, ponad 20 tys. lat zawarł pan na niespełna 140 stronach. Książka to raczej pasjonująca gawęda niż naukowe rozważania archeologa. Skąd pomysł na taką formę opowieści?

- Przy pisaniu tej książki przyświecała mi zasada Kurta Vonneguta: kto nie potrafi przekazać wyników swoich badań ośmioletniemu dziecku jest szarlatanem. Napisałem ją więc tak, by była zrozumiała nie tylko dla naukowca, archeologa czy historyka. Będę się bardzo cieszył, jeśli pozwoli ludziom lepiej poznać i odkryć okolicę, w której mieszkają. Skondensowałem prehistorię Nowej Huty w blisko 60 opowiastkach, każda po ok. półtorej strony. Można je czytać jako osobne historie lub w całości - tworzą kompletną prehistorię począwszy od mamutów aż po hutę miedzi Turzona z XV/XVI wieku.

- Długo pan spisywał archeologiczne smaczki?

- Poszczególne opowieści powstawały przez 2,5 roku. Pisałem je co tydzień do nowohuckiego tygodnika. Do książki wybrałem z nich jakąś połowę. Starałem się równo potraktować każdą epokę i tyle samo miejsca jej poświęcić. Choć nie ukrywam, że Celtom oddałem więcej miejsca, bo to oni zmienili kulturowe oblicze nowohuckich ziem, czyli kawałek ówczesnego świata.

- To pierwsza książka archeologiczna o Nowej Hucie. Dlaczego zajął się Pan tym rejonem?

- Bo to właśnie do Nowej Huty trafiłem zaraz po studiach. To tę ziemię badałem i na niej zdobywałem doświadczenie. Przeszedłem tam ścieżkę od adiunkta po szefa oddziału w Nowej Hucie, gdzie pracowałem do 2011 roku. Nowej Hucie zawdzięczam wiele osiągnięć w moim dorobku naukowym. Pasjonujący wydawał mi się fenomen tej dzielnicy. To właśnie tu niszczono wsie, struktury społeczne i komunikacyjne, to na tych ziemiach miało powstać idealne miasto, a mimo tego w ziemi udało się zachować tak wiele skarbów, pozostałości nowohuckich przodków.

- A jakie było pana pierwsze odkrycie na terenach Nowej Huty?

- Na wykopaliskach zacząłem pracę w wieku 17 lat, byłem tam małym spychaczem (śmiech). A w Nowej Hucie, jak dobrze pamiętam, na pierwszych wykopaliskach byłem w Wyciążu, koło nasypu kolejowego. Dobrze wspominam gościnną rodzinę Sańków, którzy nas przyjmowali codziennie bardzo życzliwie. Pani Sańkowa gotowała nam kompot, kiedy byliśmy spragnieni pracując w upale i pozwoliła nam zrywać jabłka z jej ogrodu. Takich ludzi pamięta się nawet po latach. To miłe wspomnienia z pracy zostawione gdzieś w terenie.

Rozmawiała: Marzena Rogozik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski