Polscy fani mieszanych sztuk walki ostrzyli sobie zęby na historyczną, bo pierwszą w naszym kraju galę pod szyldem UFC, największej na świecie organizacji sportów walki.
Do Krakowa, będącego na przestrzeni 22 lat ledwie piątym w Europie przystankiem amerykańskiej federacji, ściągnęła międzynarodowa publiczność z 31 krajów.
– Reakcje fanów na trybunach były fantastyczne. To jedna z najbardziej wyedukowanych widowni mieszanych sztuk walki, jaką widziałem. Wszystko, co działo się w oktagonie, było dobrze rozpoznawane przez fanów – zacierał ręce David Allen, wiceprezes UFC oraz menedżer generalny na Europę, Bliski Wschód i Afrykę.
Biało-czerwoni długo nie mieli powodów do radości, bo ich ulubieńcy ponosili porażkę za porażką. Przed czasem przegrali Marcin Bandel i Izabela Badurek, a jednogłośne decyzje sędziów pozbawiły złudzeń Daniela Omielańczuka oraz Damiana Stasiaka. Impas rodaków w „klatce” przerwał dopiero Bartosz Fabiński, który taktykę pojedynku z Garrethem McLellanem oparł na tzw. obalaniu, czyli rzucaniu przeciwnikiem o matę oktagonu.
Po chwili porządkiem gali zachwiał Leon Edwards, popisując się drugim najszybszym nokautem w historii UFC. „Rocky” z Jamajki już pierwszym ciosem sierpowym na szczękę ściął z nóg Amerykanina Setha Baczynskiego i walka została przerwana w 8 sekundzie! W nagrodę Edwards otrzymał dodatkowy bonus w wysokości 50 tysięcy dolarów.
W ślady Fabińskiego i Pawła Pawlaka (łodzianin pokonał Kanadyjczyka Sheldona Westcotta przez jednogłośną decyzję sędziów) nie poszedł bohater jednej z dwóch walk wieczoru Jan Błachowicz. Zawodnik z Cieszyna co prawda nie dał sobie zrobić krzywdy Jimiemu Manuwie, ale walcząc na „biegu wstecznym”, zwłaszcza w tak widowiskowej dyscyplinie, trudno zasłużyć na zwycięstwo.
– Nie da się ukryć, że zrobiłem krok do tyłu i moje plany awansu do czołówki kategorii półciężkiej wydłużą się, ale wrócę lepszy. Jeszcze nie raz zobaczycie polską, legendarną siłę – obiecał Błachowicz.
Efektownie zakończyła się główna walka wieczoru, w której Chorwat Mirko „Cro Cop” Filipović wziął rewanż za porażkę w 2007 roku nad Brazylijczykiem Gabrielem Gonzagą. Po słabszych dwóch rundach, na półmetku ostatniej pięciominutowej odsłony legendarny zawodnik MMA napoczął rywala uderzeniami z łokcia, po czym dosiadł Gonzagę w parterze i wymierzał potężne ciosy w głowę. Gdy Brazylijczyk przestał się bronić, sędzia przerwał egzekucję.
– To jeden z najwspanialszych debiutów, jakie udało nam się zrobić w historii UFC. Frekwencja na trybunach wyniosła 10 tys. kibiców, co dało nam przychód z biletów na poziomie 2,7 miliona złotych – podsumował wiceprezes Allen.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?