Od samego początku wszystko oparte było na studentach, wolontariuszach „od świętej Anny” i nikt wówczas nie sądził, że z tego krakowskiego pomysłu powstanie ogólnopolska - a zanosi się już, że nawet międzykontynentalna - akcja. Tak to bywa z dobrymi pomysłami, pod warunkiem, że trafią na dobry grunt. Jak widać - ten trafił, chociaż na początku budził pewne opory. No bo kto to widział, żeby „biednym” dawać nowiutki telewizor, pralkę albo ciuchy, skoro można im przekazać to, co nam już nie jest potrzebne, co się znudziło albo trochę popsuło. My kupimy sobie nowe, a oni i tak się ucieszą. I jeszcze trzeba im zawozić, odwiedzać...
„Paczka” zaburzyła ten tok myślenia - nie miała być wymuszoną jałmużną, tylko świątecznym prezentem. Takim, który pomoże stanąć na nogi i umożliwi lepszy start do własnego lotu. I tak się dzieje, chociaż są oczywiście przypadki, że ta szansa zostaje zmarnowana. Opór budziła też sugerowana wartość podarunku - z tym poradzono sobie przygotowując paczkę w kilka osób - w rodzinie, firmie, szkole.
Jeszcze jedno: otrzymanie pomocy zorganizowane w takiej formie nie jest odbierane jako upokorzenie, tylko wyróżnienie, a odwiedziny wolontariuszy, jak wizyta kogoś bliskiego. Tak jest wszędzie - w małych wioskach i wielkich aglomeracjach. I właśnie te odwiedziny dla ludzi, których często otacza pustka, mają coraz większe znaczenie. Liderka akcji z Niepołomic opowiadała mi o starszej pani, którą z „paczką” odwiedzili wolontariusze - wcale nie miała ochoty rozpakowywać podarunków; uważała, że wizyta młodych i kolorowe pudełka już same w sobie są prezentem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?