Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes URE w Krakowie: Koszty ogrzewania wzrosną jesienią o kilkadziesiąt procent. Na razie jest lato i mieszkańcy o podwyżkach nie wiedzą

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Teraz jest ciepło, ale za kilka miesięcy trzeba będzie ogrzać dom. Czym?
Teraz jest ciepło, ale za kilka miesięcy trzeba będzie ogrzać dom. Czym? Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Do jesieni jeszcze daleko, ale na wysokie podwyżki stawek za ogrzewanie muszą przygotować się zarówno użytkownicy gazu, węgla, pelletu czy drewna w indywidualnych instalacjach, jak i wszyscy korzystający z ciepła z miejskich sieci takich, jak MPEC Kraków, czy MPEC Tarnów. Mieszkańcy Krakowa przyłączeni do sieci MPEC są i tak w relatywnie najlepszej sytuacji. Zapłacą więcej, ale nie tyle, ile indywidualni użytkownicy tradycyjnych paliw. Ceny węgla na lokalnych składach sięgają dziś nawet 3 tys. zł za tonę.

Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki, goszczący w Krakowie w ramach obchodów 25-lecia tej instytucji, w odpowiedzi na pytania Dziennika Polskiego i Gazety Krakowskiej przyznał, że nowe taryfy, przedstawiane mu w ostatnich tygodniach do zatwierdzenia przez dostawców ciepła, przewidują kilkudziesięcioprocentowe podwyżki w przypadku firm bazujących na węglu. A to nic przy ciepłowniach wytwarzających ciepło z gazu ziemnego: te przedstawiają kalkulacje na kwoty nawet kilkunastokrotnie wyższe niż dotąd.

Mieszkańcy Krakowa przyłączeni do sieci MPEC zdają sobie sprawę, że ich mieszkania ogrzewane są ciepłem wytwarzanym przez trzy podmioty: krakowską elektrociepłownię PGE Energetyka (Łęg), CEZ Skawina i Krakowski Holding Komunalny (spalarnia). Wszyscy dostawcy zgłaszają teraz do zatwierdzenia w URE nowe taryfy, motywując to wzrostami cen paliw i emisji CO2, więc MPEC nie ma wyjścia i będzie musiał podnieść stawki. O ile?

Prezes URE przyznaje, że o ile wcześniej u wytwórców ciepła normą były stawki rzędu 16 zł za gigadżul, to teraz z ich wyliczeń wynika, że powinny być one minimum dwukrotnie wyższe, a przeciętnie są ponad trzy razy wyższe. W mijającym tygodniu cena dobiła do 68 zł za gigadżul, a Rafał Gawin widział wyliczenia sięgające 100 złotych za gigadżul. Tak ogromny wzrost kosztów samej energii sprawi, że nawet jeśli krakowski MPEC nie zmieni swoich stawek za przesył (a nie zrobi tego do końca roku), to ostateczne rachunki krakowian za ogrzewanie będą zdecydowanie wyższe. Przeciętne 60-metrowe mieszkanie zużywa w sezonie ok. 30 gigadżuli ciepła. W domach to zużycie jest odpowiednio wyższe.

Ogrzewanie nas zaboli. Rekordowo drogi węgiel i gaz, rosnące koszty emisji

Rafał Gawin wyjaśnia, że w ciepłownictwie proces taryfowy (w ramach którego wytwórcy i dostawcy ciepła zwracają się do URE o zatwierdzenie nowych stawek) trwa ciągle - i nie pokrywa się z rokiem kalendarzowym (jak to jest m.in. w przypadku dostawców prądu). Z tego powodu mieszkańcy - odbiorcy ciepła z sieci, mogą przez wiele miesięcy nie zauważyć, ani nie odczuć podwyżek cen. Jeśli nowa taryfa zostanie zatwierdzona w maju, to ludzie zobaczą jej skutki dopiero na rachunkach wystawionych im pod koniec roku, w trakcie sezonu grzewczego. Z analiz taryf zgłoszonych dotąd do zatwierdzenia URE wynika, że te rachunki będą znacznie wyższe niż dotąd.

- Koszty ciepłowni drastycznie wzrosły z dwóch podstawowych powodów: bardzo dużych podwyżek cen paliw oraz bardzo dużych podwyżek opłat za emisję CO2. Pozostałe koszty, np. wynagrodzeń, materiałów, także rosną, ale ich udział nie jest tak wielki jak paliw i emisji

- wyjaśnia szef URE.

Koszty emisji rosną od roku, czyli od ożywienia europejskiej gospodarki po pandemii. Kiedyś cena wynosiła 5 euro za tonę, w 2020 r. (w okresie pandemicznego spowolnienia unijnej gospodarki) 20 euro, a obecnie 86 euro, czyli blisko 400 zł (złotówka jest bardzo słaba). Przy produkcji 1 MWh energii z dobrej jakości węgla kamiennego wydziela się prawie 900 kg CO2 (przy brunatnym - jeszcze więcej). Elektrownie węglowe potrzebują średnio pół tony węgla kamiennego, aby wyprodukować 1 MWh (3,6 gigadżula) energii. Łatwo policzyć, jak ów lawinowy wzrost kosztów wpływa na cenę prądu i ciepła.

Rafał Gawin dodaje, że bardzo wiele zależy od tego, czy dana ciepłownia lub elektrociepłownia ma aktualne długoterminowe umowy z dostawcami węgla. Dwa lala temu tona węgla energetycznego kosztowała 50 - 60 dolarów, a pod koniec 2021 - 450 dolarów. Teraz, poza sezonem grzewczym, można kupić węgiel w portach ARA (Antwerpia, Rotterdam, Amsterdam) po ok. 230 dolarów za tonę, czyli przy obecnym kursie za niespełna tysiąc złotych. Późną jesienią ta cena może się podwoić, m.in. za sprawą europejskiego embarga na węgiel z Rosji.

Wszyscy eksperci są zgodni, że polskie kopalnie - przy obecnych mocach wytwórczych - nie są w stanie wydobyć tyle węgla, by wystarczyło go i dla zawodowej energetyki, i dla indywidualnych odbiorców, i lokalnych ciepłowni zaopatrujących się dotąd w opał przede wszystkim na Wschodzie. Ciepłownicy alarmują jednocześnie, że na świecie trudno kupić węgiel, który spełniałby normy jakościowe dla ich branży; dominuje produkt zasiarczony, który nadaje się do spalania tylko w dużych elektrociepłowniach, jak ta w Krakowie - gdyż posiadają one instalacje odsiarczania i inne filtry.

Niedoinwestowane lokalne ciepłownie przeważnie nie dysponują takimi rozwiązaniami. Co więcej - nabywały dotąd np. pociąg węgla na cały sezon, a teraz nie da się takiego pociągu nigdzie kupić. Transport surowca zza oceanu - z Kolumbii, Australii, RPA, czy USA - odbywa się ogromnymi statkami. Lokalne ciepłownie, o składach opału nie wspominając, nie są i nigdy nie będą partnerami w takich transakcjach. Tylko duże podmioty państwowe mogą im pomóc. Tym bardziej, że węgiel z tych statków trzeba rozładować w porcie i rozwieźć po kraju, co jeszcze podbije koszty.

Dla kogo najbliższa zima będzie bardzo ciężka, a dla kogo mniej

Mieszkańcy Krakowa przyłączeni do sieci MPEC są i tak w relatywnie najlepszej sytuacji. Zapłacą więcej, ale nie tyle, ile indywidualni użytkownicy tradycyjnych paliw.

Mniejsze ciepłownie są na razie w położeniu bardzo trudnym, a mogą być w krytycznym. Części z nich krajowi dostawcy, na czele z Polską Grupą Górniczą, wypowiedzieli długoterminowe umowy; paradoksalnie te ciepłownie są w najlepszej sytuacji, bo jeśli zaakceptują nowe stawki (które - jak mówił w Krakowie prezes URE - „wzrosły co najmniej dwukrotnie”) to będą przynajmniej w miarę pewne terminowych dostaw paliwa. Natomiast ci, którzy bazowali dotąd na węglu z Rosji, nie mają na razie żadnych źródeł opału - a zostało im tylko parę miesięcy, by je znaleźć.

W bardzo trudnym położeniu znaleźli się także indywidualni użytkownicy węgla, potrzebujący kilku ton rocznie. Lokalne składy są puste lub oferują opał w zaporowych cenach rzędu 3 tys. zł za tonę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomorskie Targi Mieszkaniowe "Dom Mieszkanie Wnętrze" w Gdyni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski