Prezes z realną władzą [WIDEO]

Jarosław Kaczyński jest zdecydowanie najważniejszym politykiem w Polsce. - To oczywiste jak wynik dodawania dwa plus dwa. Kto twierdzi inaczej, żyje ułudą - mówi prof. Andrzej Piasecki, politolog z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. - Najpierw jest prezes PiS, a potem długo, długo nic - dorzuca dr Łukasz Stach, politolog z tej samej uczelni. I chyba nie znajdzie się żadnego znawcy polityki, który miałby inne zdanie.

WIDEO: S. Karczewski: Nie ma konfliktu między premier a prezesem. Wszyscy jesteśmy swego rodzaju eksperymentem

Źródło: TVN24/x-news

Opozycja też nie ma co do tego cienia wątpliwości. O podjęcie kluczowych decyzji wprost apeluje do prezesa Kaczyńskiego. W klubie PiS jego dominującej pozycji w państwie nikt nie kwestionuje. Jarosław Gowin mówi o tym bez ogródek.

- Z rzeczywistością, w której konstytucyjny układ sił w państwie jest fikcją, Polacy powinni być za pan brat - twierdzi dr Stach. Przypomina, że po zamachu majowym Józef Piłsudski w praktyce robił, co chciał. Jednak również po upadku komunizmu, w III RP, zdarzały się przypadki kumulowania władzy poza oficjalnymi strukturami. Marian Krzaklewski, lider AWS, rządził „z tylnego siedzenia”, choć premierem był Jerzy Buzek. Kiedy zaś na czele gabinetu stał Kazimierz Marcinkiewicz, realną władzę miał Jarosław Kaczyński. - I dziś premier Beata Szydło oraz prezydent Andrzej Duda znaczą dużo mniej niż poseł Jarosław Kaczyński - mówi dr Stach.

Układ sił zapisany w konstytucji od dawna nie odzwierciedla rzeczywistości. Kierując się jej literą, najważniejszą osobą w państwie powinien być prezydent, drugą marszałek Sejmu, trzecią marszałek Senatu, czwartą premier, choć temu ostatniemu konstytucja daje zdecydowanie najwięcej uprawnień. Dalej są wicemarszałkowie Sejmu, Senatu, ministrowie konstytucyjni, szefowie urzędów centralnych (Trybunału Konstytucyjnego czy NIK). Za nimi stoją szefowie komisji sejmowych. Dopiero na 18. miejscu są posłowie.

- Konstytucja sprzyja dwuwładzy. Dwuwładza zaś jest zabójcza dla sprawnego funkcjonowania państwa - podkreśla prof. Antoni Dudek, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Prof. Dudek ma na myśli dwuwładzę na linii premier - prezydent.

Prof. Piasecki zauważa, że obecnie i premier Szydło, i prezydent Duda są w głębokim cieniu Jarosława Kaczyńskiego. - To, że z taką sytuacją mamy do czynienia, samo w sobie nie musi być złe. Lepiej, gdy rządzi ten, kto się do tego nadaje, niż ci, którzy nie mają do tego predyspozycji, a urząd sprawują wyłącznie dzięki woli faktycznego lidera - ocenia prof. Piasecki. - Martwię się natomiast, że w działaniach prezesa PiS nie dostrzegam, przynajmniej na razie, spójnej wizji i jasnego celu.

Prezes PiS zapewnia, że prezydent Duda nie jest od niego zależny. Widać jednak wyraźnie, nawet podczas oficjalnych uroczystości, że to Andrzej Duda zabiega o kontakty z Jarosławem Kaczyńskim, a nie odwrotnie.Według prof. Piaseckiego, prezydent Duda jest obecnie niemal całkowicie pozbawiony podmiotowości w polityce. Prof. Dudek zwraca z kolei uwagę, że system wyborczy jest tak skonstruowany, iż Andrzej Duda nie ma dużego pola manewru: - Jeżeli będzie chciał uzyskać reelekcję, musi mieć wsparcie ze strony PiS, również finansowe.

Prezydent nie ma łatwego życia przy prezesie, choć nazwał go „wielkim strategiem, wielkim politykiem i wielkim człowiekiem”. Czym jest niełaska ze strony prezesa PiS, prezydent RP przekonał się, gdy w czasie uroczystości związanych z 6. rocznicą katastrofy smoleńskiej, wygłosił przemówienie odmienne w treści od lidera partii rządzącej. Od tego czasu głowę państwa spotkały już dwa publiczne afronty, w postaci niechętnego podania ręki przez lidera PiS i ostentacyjnego opóźnienia w przywitaniu „na stojąco” prezydenta podczas uroczystości w poznańskiej katedrze.