Wina w tym i przepisów - mało restrykcyjnych, i niezbyt przesadnej determinacji lokalnych władz, aby sklepy z alkoholem ograniczać. Kraków jest dobrym przykładem. Miasto chce wprawdzie zmniejszyć liczbę koncesji, ale to zmiany kosmetyczne. A powszechny odbiór jest taki, że zaroiło się u nas od monopolowych czynnych całą dobę. Jeszcze niedawno obliczaliśmy, że gdyby przeliczyć limit koncesji na głowę mieszkańca, to nie mamy sobie równych. Bijemy nawet Warszawę. Powód do dumy? Bynajmniej.
Gdy „Dziennik Polski” od dawna podnosił alarm, że limity pozwoleń są zdecydowanie zawyżone, urzędnicy często przymykali oko, znajdując różne wymówki. Choćby takie, że to zamach (sic!) na wolność gospodarczą.
Postawmy jednak sprawę jasno - lepsze takie zamachy niż jakiekolwiek inne. Bo już dzisiaj Polska jest w czołówce pod względem dostępności alkoholu, a może być jeszcze gorzej.
Światowa Organizacja Zdrowia i OECD przewidują, że spożycie będzie u nas rosło. Tym, którzy liczą tylko na większe wpływy do budżetu (tak, tak, pijąc więcej, zasilamy publiczną kasę), warto przypomnieć, że to system naczyń połączonych. Bo żadne zyski nie zrekompensują konkretnych problemów społecznych, które powoduje otwieranie monopolowych niemal na każdym rogu - więcej przemocy domowej, więcej agresji, więcej wypadków.
Niezależnie od tego, jak oceniamy zmiany wprowadzane w Budapeszcie, zamknięcie tam monopolowych po 22 zasługuje akurat na pochwałę. W tym przypadku aż chciałoby się - przekornie, bo przecież kontekst był zgoła odmienny - sparafrazować słowa byłego prezydenta: prezesie Kaczyński i PiS-ie - idźcie tą drogą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?