Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent i rada miasta powinni sobie podać dłonie

Łukasz Winczura
Władysław Kosiniak-Kamysz ma powody do uśmiechu. Jego PSL powoli wspina się w rankingach poparcia
Władysław Kosiniak-Kamysz ma powody do uśmiechu. Jego PSL powoli wspina się w rankingach poparcia Fot. Michał Gąciarz
Tarnów. Rozmowa z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem o coraz bardziej skomplikowanej sytuacji w tarnowskim samorządzie. Prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego krytykuje styl rządów Prawa i Sprawiedliwości, ale nie wyklucza... koalicji

- Panie Pośle, kto Pańskim zdaniem rządzi w Tarnowie?

- Prezydent Roman Ciepiela i rada miejska, która jest w mocnej opozycji do pana prezydenta…

- No i mamy problem, bo każda ze stron ciągnie sukno w swoją stronę.

- To naprawdę szkoda, że nie ma porozumienia. Ale wie pan, często się zdarza, że prezydent nie ma większości w radzie, ale mimo to udaje się jakoś wypracować zgodę z radnymi. Podobna sytuacja miała kiedyś miejsce w Krakowie. Kilka lat temu prezydent Jacek Majchrowski miał raptem dwóch swoich radnych, a mimo to szukał poparcia dla dobrych projektów. I robił to skutecznie.

- A u nas wygląda to jak odmrażanie uszu na złość mamie.

- Dlatego w Tarnowie też byłoby dobrze, żeby zakopać topór wojenny, bo bez wątpienia cała sytuacja nie służy miastu.

- Kogo należałoby się słuchać w całym sporze?

- Na pewno prezydent ma dużą władzę, bo pochodzi z bezpośredniego wyboru. I wypadałoby wsłuchać się w głos wyborców. PiS z lubością używa stwierdzenia, że o wyniku wyborów zdecydował suweren, czyli tarnowski naród. Zagłosował za Romanem Ciepielą, a nie za Kazimierzem Koprowskim.

- A kto pierwszy - tak po chrześcijańsku - powinien wyciągnąć rękę do zgody?

- Prezydent odpowiada za Tarnów i to właśnie jego obywatele najbardziej utożsamiają z reprezentowaniem miasta. Dlatego inicjatywę widzę po tej właśnie stronie.

- Jakby tego było mało, mamy też dość mocno nadszarpnięty wizerunek miasta...

- Ja bym nie wchodził aż tak mocno. Nie spotkałem się z czymś takim, jak „problem Tarnowa”...

- Afery w Małopolskim Ośrodku Ruchu Drogowego, ZUS-ie, a ostatnio nieprawomocny wyrok na byłego prezydenta Ryszarda Ścigałę. Mało?!

- Takim naprawdę negatywnym przykładem w kwestiach korupcji samorządowej są Starachowice. Tam dopiero była gigantyczna afera. Ale obecny, młody prezydent skutecznie odbudowuje wizerunek miasta. Oczywiście wszystkie sytuacje trzeba wyjaśnić, ale nie ma potrzeby tworzenia czarnej legendy Tarnowa.

- A to prawda, że czas temu jakiś PSL rozważał zmianę koalicjanta w sejmiku? Zamiast Platformy miał to być PiS.

- Nic takiego nie planowaliśmy, bo niby po co?!

- A na przykład z pragmatyki. W myśl przysłowia Waldemara Pawlaka, że „zawsze rządzi koalicjant PSL”. PiS dziś rządzi, a PO jest w defensywie.

- Tyle, że na szczeblu sejmiku współpraca układa się bardzo dobrze. Dowód? Jednogłośne udzielenie absolutorium. To dobry sygnał, który poszedł w Polskę. Samorząd się rządzi innymi prawami i szkoda, że niektóre złe emocje z życia politycznego próbuje się przenosić na szczebel samorządu. Tak tarnowskiego, jak i sejmiku.

- Rozumiem, że to wina PiS.

- A kto niby rządzi? Naprawdę sytuacja nie jest dobra. Z tygodnia na tydzień podważane są prawa do samostanowienia. Ostatnio na przykład poprzez odbieranie kompetencji. Mam na myśli przeniesienie ośrodków doradztwa rolniczego spod kurateli sejmików pod nadzór ministerstwa.

- A, tu Pana boli. PSL będzie musiał opuścić wiele lukratywnych stanowisk, gdzie swego czasu posłał swój aktyw.

- Proszę pana, to akurat Prawo i Sprawiedliwość ma absolutną palmę pierwszeństwa w obsadzaniu swoimi ludźmi wszystkich możliwych stanowisk. Każdy mógłby się od nich uczyć i nikt im nie dorasta do pięt. Mówiąc krótko, w mojej opinii PiS nie lubi samorządów i samostanowienia. Jest krótka piłka. Przychodzi „ukaz” z Warszawy, który ma być zrealizowany i koniec.

- A czy aktualna jest opcja ewentualnych przedterminowych wyborów samorządowych?

- Mówi się o tym. Na razie bardziej w kuluarach sejmowych. Proszę sobie przypomnieć deklaracje o ewentualnym tworzeniu nowych województw czy powiatów.

- W takim razie, czy PSL wyobraża sobie ewentualną koalicję z PiS-em na poziomie samorządów, skoro ma pan tyle pretensji co do traktowania małych ojczyzn przez rządzących?

- Oczywiście. Przecież taka koalicja istnieje choćby w powiecie tarnowskim! I ma się całkiem dobrze. O koalicjach tak na dobrą sprawę decydują wyborcy.

- To za chwilę usłyszy Pan, że ludowcy to partia obrotowa.

- My idziemy swoją drogą i nie jesteśmy służącymi obecnej władzy.

- Ale raz Pana widać podczas marszów KOD, za chwilę uczestniczy Pan w spotkaniach u marszałka Kuchcińskiego. To nie jest polityczne rozdwojenie jaźni, tudzież rozpaczliwe poszukiwanie elektoratu?

- Ale jeśli mamy wspólne mianowniki, to trzeba rozmawiać. Gdybyśmy nie poszli na spotkanie do pana marszałka w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, wpisalibyśmy się w narrację PiS-u. A tymczasem przedstawiliśmy projekt kompromisowy i nie wycofaliśmy go. Nikogo też nie stawialiśmy pod ścianą. I nie opowiadamy, że widać światło w tunelu albo że to światło to pędzący pociąg pancerny.

- Efekt jest taki, że w sondażach balansujecie na granicy wejścia do parlamentu.

- Ale proszę zobaczyć, że z miesiąca na miesiąc jest coraz lepiej i w ostatnich sondażach mamy już 5 procent. Pochwalę się również osobistym sukcesem. W rankingach zaufania wyprzedzam Donalda Tuska. Mam nadzieję, że budując nowe, młode PSL, osiągniemy sukces.

- Ale wyprzedził Pana Ryszard Petru. Czy kogoś jeszcze interesuje polityczna oferta PSL?

- Jeżeli na spotkania w dużych ośrodkach przychodzi po 300-400 osób, to świadczy o tym, że zapotrzebowanie na nasze ugrupowanie jest.

- A jak Pan zamierza zbudować wizerunek z jednej strony partii konserwatywnej, a jednocześnie otwartej na bieżące problemy?

- Mamy najdłuższą historię jako partia w Polsce. Daliśmy wielu wielkich patriotów, jak choćby Wincenty Witos czy Maciej Rataj. Ale ta tradycja musi być inspirująca, atrakcyjnie przedstawiona, aby poszerzyć elektorat. Muszę ze smutkiem przyznać, że niepotrzebnie odpuściliśmy sferę patriotyzmu. Ale z drugiej strony cieszę się, że jednym z wiceprezesów IPN został Mateusz Szpytma z Krakowa, który zajmował się historią ruchu ludowego, więc wierzę, że o naszej historii będzie się dużo pisało. W tej kwestii możemy być wielką konkurencją dla PiS, które w dużej mierze zawłaszczyła i zmonopolizowała polską politykę historyczną.

- A w kwestiach gospodarczych, biorąc pod uwagę zmiany demograficzne na wsi?

- Rzeczywiście, sytuacja na wsi jest inna niż jeszcze kilkanaście lat temu. Dziś wieś to nie tylko rolnictwo. Z pracy w polu żyje tylko 10 procent mieszkańców wsi. Coraz większą rolę odgrywa przetwórstwo, odnawialne źródła energii, żywność ekologiczna. Wszystkie propozycje zaprezentujemy na jesiennym kongresie.

- Na którym Władysław Kosiniak-Kamysz będzie ubiegał się o ponowny wybór na prezesa?

- Oczywiście, bo skoro rok temu zgodziłem się przejąć stronnictwo, to z wizją realizacji konkretnego programu.

- Z kolei w waszych kuluarach mówi się, że Pańskim konkurentem ma być Marek Sawicki.

- Proszę uprzejmie. Z Markiem Sawickim świetnie współpracuje mi się w Sejmie.

- Podobno do gry wraca Waldemar Pawlak.

- Nie musi wracać, bo nigdzie nie wychodził. Zresztą Waldemar Pawlak to mój mentor polityczny. Wiele mnie nauczył. Proszę pamiętać, że u nas zawsze w szranki staje dwóch kandydatów. Jest demokracja, nie to, co u konkurencji,

- Ale nawet w PiS kilka osób zagłosowało przeciw Jarosławowi Kaczyńskiemu.

- I podobno do dziś gorączkowo szukają, kto był aż taki odważny (śmiech).

Politykę ma w genach

Władysław Kosiniak-Kamysz ma 35 lat. Urodził się w Krakowie, ale korzenie jego rodziny sięgają Bieniaszowic w powiecie dąbrowskim. Z wykształcenia jest lekarzem; ukończył Collegium Medicum w Krakowie. Medycynę praktykuje jako wolontariusz w kilku krakowskich ośrodkach. Był radnym rady miejskiej w Krakowie. W ub. roku zdobył mandat poselski z okręgu tarnowskiego oraz został prezesem PSL.

Pochodzi z bardzo rozpolitykowanej rodziny. Jego ojciec, Andrzej, był ministrem zdrowia w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Dwukrotnie był również wiceministrem. Z kolei stryj - Zenon - jest dyplomatą. Pracował m.in. w Berlinie i Kanadzie. Obecnie jest ambasadorem w Singapurze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski