Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent nie ma z kim przegrać, ale...

Grzegorz Skowron
Tydzień w krakowskiej polityce. Wiele hałasu o nic – tak można powiedzieć o dobiegającej końca kampanii wyborczej.

Mało liczący się kandydaci na prezydenta, m.in. Łukasz Gibała, Tomasz Leśniak i Sławomir Ptaszkiewicz, ścigają się w przedstawianiu kolejnych pomysłów na miasto.

Kandydatka Platformy Obywatelskiej Marta Patena sprawia wrażenie, jakby już poddała się bez walki. Z kolei rekomendowany przez PiS i resztę prawicy Marek Laso­ta coraz bardziej staje się kandydatem PiS, o czym świadczy włączenie w kampanię kolejnej dziesiętnicy smoleńskiej.

Nic więc dziwnego, że urzędujący prezydent Krakowa Jacek Majchrowski zaciera ręce i spokojnie zmierza po czwartą z rzędu wygraną. Zyskuje kolejne punkty, organizując po kilka konferencji prasowych dziennie.

Nie szkodzą mu nawet takie wpadki, jak podczas zorganizowanego w tym tygodniu II Kongresu Infrastruktury Polskiej, kiedy witając gości, sugerował zebranym, że mogą rozerwać się nie tylko na koncercie Eltona Johna, ale i w jednym z 300 pubów w obrębie pierwszej obwodnicy, a nawet w klubach erotycznych, które „niektórzy każą mu likwidować”. Jak tak dalej pójdzie i nie będzie kolejnych wpadek, to może i wybory w Krakowie skończą się na pierwszej turze… A w mieście nie dojdzie do żadnych istotnych zmian.

Taka ocena wcale nie ma na celu zniechęcenie do udziału w głosowaniu, które odbędzie się w przyszłą niedzielę. Wręcz przeciwnie – chcę namawiać wszystkich niewierzących, że wybory mają jakiś sens, do pójścia 16 listopada do urn wyborczych.

Przypomnę, że właśnie 12 lat temu Jacek Majchrowski nie był faworytem pierwszych bezpośrednich wyborów prezydenta Krakowa, że w drugiej turze minimalnie wygrał z Józefem Lassotą, którego komitet nawet świętował zwycięstwo po opublikowaniu cząstkowych wyników wyborów. Wszystko jest możliwe, każdy głos jest ważny. Wprawdzie obecny prezydent nadal nie ma z kim przegrać, ale nie tacy faworyci musieli już przełknąć gorycz porażki.

Rozum oczywiście podpowiada, że krakowianie obawiający się zmian wybiorą znanego sobie, choć może niezbyt dynamicznego profesora, bo tak naprawdę nie wiedzą, co czeka ich w razie pojawienia się nowego gospodarza w mieście. Ale też kusi zapowiedź innych kandydatów, że pod Wawelem przyszedł czas na zmiany. Może i zapowiedzi tych zmian nie są oszałamiające, ale bez nich trudno będzie wydusić z tego miasta coś więcej niż do tej pory.

Dla tych, którzy uważają dotychczasowe osiągnięcia za wielki sukces i nie potrzebują niczego więcej, dobrym kandydatem jest obecny prezydent. A ci, dla których Kraków to ciągle miejsce niewykorzystanych szans i niezbyt przyjazne dla mieszkańców, uznają, że każdy z pozostałych kandydatów będzie lepszy. I jedni, i drudzy powinni 16 listopada obowiązkowo pojawić się przy urnach wyborczych.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski