Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Poroszenko. Ukraińcy już wybrali

Remigiusz Półtorak
Ukraina. Największą stawką tych wyborów było pokazanie, że nowe władze – wbrew zamieszkom na wschodzie – mają silne wsparcie społeczeństwa. II tura nie będzie potrzebna.

Zagrożenie było realne. Separatyści na wschodzie robili wszystko, aby uniemożliwić głosowanie w dwóch kluczowych obwodach – donieckim i ługańskim. Częściowo im się udało, ale nie na tyle, aby zakłócić przebieg wyborów. Tym bardziej że Ukraińcy w pozostałych regionach zmobilizowali się jak nigdy. Frekwencja wyniosła ponad 60 proc.

W takich warunkach do władzy dochodzi Petro Poroszenko, kijowski oligarcha, nazywany „królem czekolady”; człowiek, który w ukraińskiej polityce za­smakował już niemal wszystkiego, od skrajnych obozów Jusz­czenki i Janukowycza do Maj­­­­danu, gdzie odegrał jedną z głównych ról.

Dzisiaj można już powiedzieć, że to jednoznaczna postawa Poroszenki w najważniejszym momencie – gdy trzeba było opowiedzieć się po jednej ze stron – utorowała mu drogę do prezydentury. Ostatnie sondaże dawały mu ok. 45 proc. głosów, ale wyniki exit pools nie zostawiły złudzeń – faworyt wyścigu wygrał już w pierwszej turze, uzyskując ponad 57 proc.

– Nie jestem zaskoczona tak wyraźnym zwycięstwem – mówi dr hab. Agnieszka Korniejenko z Katedry Ukrainistyki UJ. – Po miesiącach niepewności, na Ukrainie znowu stało się coś optymistycznego. Nie tylko ze względu na Majdan i podtrzymanie europejskiej idei, która tam się rozwinęła, ale też ze względu na wschód kraju. Te wybory pokazały bowiem, że w chwili próby Ukraina może być zwarta i zjednoczona; że absurdem jest odłączanie wschodnich regionów.

Porażkę uznała już Julia Tymoszenko, która zebrała zaledwie 12 proc. głosów.

Zwycięstwo obozu Poro­szen­ki można uznać za podwójne, bo merem Kijowa został, według pierwszych sondaży powyborczych, jego sojusznik Witalij Kliczko.

Przed nowym prezydentem, który opowiedział się już za przyspieszeniem wyborów parlamentarnych (w tym roku zamiast za trzy lata), stoi jednak wiele wyzwań. Wygrana to zaledwie pierwszy krok do ustabilizowania sytuacji w kraju. A to nie będzie łatwe. Nie tylko z powodu fatalnej sytuacji ekonomicznej oraz konieczności przeprowadzenia kosztownych reform. Ukraińcy potrzebują teraz przede wszystkim jasnego sygnału, że są bezpieczni, a integralność kraju nie jest zagrożona przez separatystów.

Tymczasem sygnały, które wysyła Rosja – wpierająca secesjonistów – są co najmniej dwuznaczne. Prezydent Władimir Putin najpierw dyskredytował władze w Kijowie, ale ostatnio zaczął dawać do zrozumienia, że Moskwa jednak uzna wybory. W tym samym czasie rosyjskie władze nie rezygnowały z prowokacji – premier Dmitrij Miedwiediew zapowiedział, że memorandum z 1994 roku, które gwarantowało integralność Ukrainy, nie ma w zasadzie znaczenia, a wczoraj pojechał demonstracyjnie na zajęty wcześniej Krym.

– To polityka kija i marchewki. Rosja prowadzi cały czas grę, która ma oddalać Ukrainę od Europy – mówi Agnieszka Kornie­jenko.

Na potwierdzenie – rosyjski Pierwszy Kanał pokazał wczoraj wyniki, w których wygrał... nacjonalista z Prawego Sektora Dmytro Jarosz. W rzeczywistości to skrajne ugrupowanie, podobnie jak Swoboda Ihora Tiahnyboka, uzyskało ok. 1-procentowe poparcie.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski