Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent stosuje taktykę szukania wroga

Redakcja
Ireneusz Raś zapewnia, że nie wróci do urzędu prezydenta Majchrowskiego Fot. Anna Kaczmarz
Ireneusz Raś zapewnia, że nie wróci do urzędu prezydenta Majchrowskiego Fot. Anna Kaczmarz
ROZMOWA. Poseł Ireneusz Raś, lider małopolskiej PO - o ambicjach i rywalizacji z prezydentem Jackiem Majchrowskim

Ireneusz Raś zapewnia, że nie wróci do urzędu prezydenta Majchrowskiego Fot. Anna Kaczmarz

- Czy prawdą jest, jakoby Platforma przygotowywała zamach stanu w Krakowie?

- Powinienem się uśmiechnąć, ale nie zrobię tego, bo uważam, że prezydent Krakowa sugerując, że idziemy po władzę jeszcze przed wyborami, chce doprowadzić do awantury w mieście. Czemu ma służyć ta awantura? Według mnie to próba odwrócenia uwagi od sytuacji w Krakowa, od problemów prezydenta w zarządzaniu miastem.

- Prezydent twierdzi, że to PO stwarza problemy dwukrotnie blokując próbę obcięcia wydatków w budżecie o 73 mln zł, choć to tylko sprawa formalna.

- Widzę, że Rada Miasta chce skontrolować, w jaki sposób w trudnym czasie prezydent realizuje budżet. Do tej pory było tak, że radni na dwa dni przed końcem roku zmieniali budżet, dzięki czemu wykonanie było świetne i wszyscy mieli powody do zadowolenia. Jednak wcześniej nie było w mieście tak wielu znaków zapytania, jeśli chodzi o finanse jak dziś.

- A to nie jest czysta złośliwość? I tak te inwestycje nie będą realizowane.

- Przyznaję tutaj rację radnym, wykonują swoje kompetencje kontrolne. Prezydent przez lata zamiast z determinacją walczyć do końca o realizację budżetu, ściągać pieniądze z różnych źródeł, rozgrzeszał się na kilka chwil przed końcem roku, przeprowadzając pozorowaną rekonstrukcję finansów. Sytuacja teraz jest taka, że radni nie mogą pozwolić sobie na nieodpowiedzialność, tylko dopingować prezydenta do tego, aby wykonanie było jak najlepsze.

- Nie jest to początek działań zmierzających do zgłoszenia przez Pana stowarzyszenie "Tak, Kraków!" wniosku o referendum w sprawie odwołania prezydenta?

- My nie chcemy żadnej awantury. Nikomu na tym dzisiaj nie zależy. Nie może jednak prezydent odwracać uwagi od rzeczywistych problemów atakując klub radnych PO, który dotychczas bardzo rozsądnie i odpowiedzialnie pracuje. Klub stara się dociec prawdy, jak jest w tym mieście, powołuje specjalną komisję do spraw finansów Krakowa, daje sygnały o współpracy. Stowarzyszenie powstało i ma działać na rzecz Krakowa. Ma być formułą mniej polityczną, płaszczyzną ponadpartyjną.

- Ponadpartyjną? Przecież należą do niego sami członkowie PO.

- Należą do niego także osoby niezwiązane z PO, jak np. prof. Andrzej Klimek, rektor AWF. Wiele osób nowych podejmuje z tą inicjatywą współpracę. Jestem przekonany, że będzie ich więcej, takie są nasze założenia. W styczniu będzie okazja, aby zaprezentować najbardziej znane osoby, które za pośrednictwem stowarzyszenia "Tak, Kraków!" będą działać na rzecz naszego miasta. Jeśli pan prezydent zwróci się do nas z prośbą o wsparcie, pomoc intelektualną i fachowa to jesteśmy gotowi z nim współpracować.

- Prezydent jednak nie traktuje was jak swoich przyjaciół, raczej wrogów. Mówi, że stowarzyszenie "Tak, Kraków!" powstało po to, aby ułatwić Platformie przejęcie władzy.

- To jest jego ocena, z którą ja się nie zgadzam i mnie bardzo smuci. Stowarzyszenie powstało dla innych celów niż sobie wyobraża to prezydent: dla budowania dobrego, dojrzałego programu dla miasta. To, że poprzez członków stowarzyszenia mamy możliwość przekazywać nasze wypracowane wnioski programowe na forum Rady Miasta to przecież dobrze, ponieważ dzięki temu debata o Krakowie będzie bardziej owocna.
- Według prezydenta stowarzyszenie ma zrobić wszystko, aby go zniechęcić do ponownego kandydowania.

- Myślę, że pana prezydenta nie da się zniechęcić. Jego otoczenie będzie go przekonywać do końca, aby trwał na urzędzie. Stawiam więcej niż 50 proc., że będzie kandydował. Zdaje się, że prezydent chciałby, aby nie było dla jego rządów żadnej alternatywy. Jednak bez rozsądnej alternatywy miasto będzie tracić.

- Pan miałby być taką alternatywą, jako kandydat na przyszłego prezydenta Krakowa?

- To są pytania, które zadaje prezydent, chcąc ominąć debatę o dzisiejszych problemach.

- Podobno stowarzyszenie powstało po to, aby stworzyć dla Pana zaplecze, rozpocząć nieformalną kampanię na trzy lata przed wyborami ?

- Różne rzeczy ludzie mówią i myślą. My mamy dzisiaj jeden cel: popatrzeć na wiele dziedzin życia miasta i starać się wypracować dobre rozwiązania, aby pewne rzeczy w Krakowie nie działy się przypadkiem. Dzisiaj w dwa miesiące chce się zlikwidować wiele szkół. Takie podejście nie świadczy o profesjonalizmie. Prezydent mówi, że nowo powstałe stowarzyszenie będzie działać przeciwko niemu. Myli się, ale jeśli dalej w taki sposób będzie prowadzić politykę, to za chwilę będzie miał tumult w Krakowie i debata zostanie przeniesiona na ulicę, czego nie życzę prezydentowi i miastu. Zapowiadają się protesty kolejnych grup społecznych. To, że nie obniżył się rating Krakowa robiony przez agencję Standard&Poor's niczego nie zmienia. Ocena analityków to jedno, a my musimy patrzeć, w jaki sposób zmienia się życie w Krakowie. Prezydent chce wprowadzić podwyżki w wielu wszystkich dziedzinach życia, zlikwidować część szkół, zabrakło nawet pieniędzy na obiady dla dzieci w przedszkolach. Dla ludzi ze stwarzyszenia ""Tak, Kraków!" to jest rzeczywisty rating Krakowa.

- Platforma w rządzie też likwiduje część ulg i podnosi obciążenia finansowe, np. składkę rentową. Dlaczego prezydent nie może w taki sam sposób zachowywać się w Krakowie i zlikwidować np. becikowe?

- Ja osobiście będę popierał zmiany, które będą poprawiać sytuację Krakowa, ale najpierw trzeba te zmiany systemowo pokazać. Przez lata tego brakowało. Prezydent Majchrowski rządzi już dziewięć lat, można było do kryzysu lepiej się przygotować. Można było lepiej gospodarować pieniędzmi, a nie przerzucać teraz kosztów na wiele grup w Krakowie - i to w sposób chaotyczny. Krakowska PO jest przed debatą, jakie działania reformatorskie podjąć. Ale do tej pory nie znamy całej prawdy na temat sytuacji finansowej miasta, prezydent obiecał, że z początkiem roku się pojawią, czekamy na nie. Za złe działania prezydenta uważam wypuszczenie na dziwny bój z nauczycielami i rodzicami nowej pani wiceprezydent od oświaty (Anna Okońska-Walkowicz - red.), która dopiero, co przyszła do urzędu i rozpoczęła swoje działania nie od konsultacji, ale od stworzenia konfliktu, co spowodowało protest MDK-ów pod urzędem. Tak spraw się nie załatwia.
- Czyli nie powinno się likwidować szkół, w których koszt utrzymania jednego ucznia to prawie 40 tys. zł rocznie?

- Ale czy to jest efekt tego, co stało wczoraj albo przedwczoraj? To skutek długoterminowej polityki.

- Przez ostatnie lata radni blokowali próby likwidowania szkół.

- Jeszcze raz podkreślam, że nigdy prezydent nie zaproponował w tej kwestii swojego programu. Teraz jest podobnie, prezydent nie czuje się gospodarzem. Zrzuca wszystko na wiceprezydent od oświaty, a potem powie najczęściej powtarzaną frazę od dziewięciu lat: "to Rada Miasta zlikwidowała, nie ja". Dla mnie sytuacja jest taka, że prezydent powinien przedstawić radnym swój punkt widzenia, program działania oparty na faktach, wyliczeniach, konkretach. Powinien mieć odwagę powiedzieć po raz pierwszy od dziewięciu lat: "to są moje projekty, są trudne, może zaniechałem wiele rzeczy, przez wiele lat, za bardzo ufałem moim współpracownikom". Jeszcze cztery miesiące temu zarzucano w Radzie Miasta, że prezydent robi z nią, co chce. Nie wiem, dlaczego tak nagle zmieniła się opinia o radzie. To jest taktyka odwracania uwagi poprzez szukanie wroga. Jeszcze raz podkreślam i oświadczam, że nikt nic chce referendum w przyszłym roku, nikt niczego prezydentowi nie blokuje. Inną sprawa jest, że jeśli zadłużenie miasta przekroczy poziom 60 proc. i będzie nadal narastać bez przyjętego programu naprawczego - to stosuje się wtedy odpowiednie ustawy, czego świadomy jest prezydent.

- Dlaczego PO wygrywa wszelkie wybory w Krakowie z wyjątkiem tych na prezydenta miasta?

- Każdy urzędujący prezydent ma dużą przewagę przez sam fakt, że rządzi od kilku lat. Do tej pory wszystkim wydawało się, że Kraków odnosi sukces za sukcesem, a teraz okazało się, że rzeczywistość jest bardziej złożona. Proszę zapytać prezydenta Majchrowskiego, ile lat będzie musiał kolejny prezydent spłacać inwestycje, które on otworzył.

- A Pan chciałby być tym kolejnym prezydentem?

- To nie czas i miejsce na takie oświadczenia.

- Pytam tylko o Pana ambicje, nie o decyzje.

- Nie chodzi tu moje ambicje, najważniejszy w tym wszystkim jest Kraków i ja o tym pamiętam. To pytanie można stawiać tylko w dobrym czasie.

- PO już myśli o kolejnych wyborach samorządowych?

- Oczywiście, takie przygotowania w całej Małopolsce rozpoczniemy na początku przyszłego roku. To będą przygotowania do wyborów samorządowych, będziemy chcieli sobie wytyczyć cele i wypracować program. Pamiętajmy, że gra idzie o dużą stawkę, będziemy realizować inwestycje w ramach drugiej fali wielkich środków unijnych na lata 2014 -2020.

- To prawda, że formalnie jest Pan zatrudniony w Urzędzie Miasta?

- Tak, jestem na urlopie bezpłatnym.

- Czyli jest Pan pracownikiem prezydenta Majchrowskiego?

- Tak, nawet dyrektorem kancelarii prezydenta. To była moja funkcja przed tym, jak zostałem radnym Krakowa, zanim prezydentem został Jacek Majchrowski.
- Dlaczego Pan nie zrezygnował?

- Zgodnie z ustawą, radny czy poseł otrzymuje urlop bezpłatny do czasu zakończenia pełnienia funkcji z wyboru. Mogę oczywiście z tego stanowiska zrezygnować i zapewniam, że do urzędu prezydenta Majchrowskiego nie wrócę.

- Pan prezydent zawsze Pana wspomina w kontekście wydatków na remonty stadionów. Mówi, że gdyby nie Pan oraz kilku radnych w Krakowie, powstałaby jedna arena i nie trzeba by wydawać na dwa stadiony. Uważa Pan, że to był wasz błąd?

- To jest mit, odgrzewany co jakiś czas. Gdyby budowa stadionu Wisły była tak projektowana i przeprowadzona jak stadionu Cracovii to wartość tych dwóch stadionów byłaby o dziesiątki milionów niższa. Ten problem dostrzega także prokuratura, która zajmuje się sprawą budowy stadionu Wisły nie dlatego, że radni wyrazili zgodę na budowę dwóch stadionów, tylko dlatego, że inwestycja była źle prowadzona, niegospodarna. Przyglądam się realizacji wszystkich stadionów w Polsce na Euro. Powstały we Wrocławiu, Poznaniu, Gdańsku. Kosztowały o wiele więcej niż powinny kosztować dwa stadiony w Krakowie. Patrząc z perspektywy tej prezydentury nie daję gwarancji, iż jeden stadion byłaby tańszy niż dwa obecnie wybudowane.

Rozmawiała Agnieszka Maj

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski