Także na scenę krakowską. Znamienne jest, że tuż po sobotniej konwencji w Warszawie, mającej pokazać nowe otwarcie, „Bronkobus” skierował się do Krakowa, rodzinnego miasta Andrzeja Dudy, głównego rywala prezydenta. Tak jakby Bronisław Komorowski wybierał się na wyprawę w poszukiwaniu straconego czasu. Wykorzystując przy okazji – dla zwiększenia efektu – ujawniony przez nas już w sobotę komitet poparcia, który wczoraj został oficjalnie zaprezentowany.
Choć w istocie lepiej byłoby napisać, że to żadne nowe otwarcie (często te same nazwiska i nawet stare hasła), ale raczej druga runda – i najpewniej wcale nie ostateczna – w której stawką będzie zgromadzenie ponad 50 proc. głosów już 10 maja.
Pierwszą Komorowski wyraźnie zaspał. W czasie, gdy otoczenie prezydenta doszło do błędnego przekonania, że siłą rozpędu nie trzeba nic robić, by dojechać zwycięsko do mety, Duda narzucił tak ekspresowe tempo, że dotychczas wszędzie jest o krok do przodu. Nawet w Londynie, gdzie pojechał w ten weekend zachęcać Polaków do powrotu nad Wisłę.
Taka strategia wystarczyła, żeby zmniejszyć dystans. Czy dalej będzie zdawać egzamin, to inna sprawa, bo z badań wynika jasno, że o lepszym lub gorszym wyniku decyduje przede wszystkim aktywność.
Na razie, patrząc na rozmach konwencji – wcześniej Dudy, teraz Komorowskiego – widać jedno: pozostali pretendenci do pałacu i żyrandola zostali daleko w tyle, a najbardziej efektowne hasło kampanii „Głosuję na Ogórek, reszta to mizeria”, trzeba czym prędzej wyrzucić do lamusa.
Bo mizeria zaczyna się tak naprawdę za dwoma głównymi kandydatami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?