Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces Brunona Kwietnia. Sąd chce dyscyplinować prasę.

Marcin Banasik
Anna Kaczmarz
Prawo. Były minister sprawiedliwości i obrońca niedoszłego zamachowca twierdzą, że sąd nie jest obiektywny, donosząc na dziennikarzy do prokuratury i na adwokatów do Rady Adwokackiej

- Sąd nie może pouczać dziennikarzy, w jaki sposób mają pisać teksty - mówi Zbigniew Ćwiąkalski w odpowiedzi na decyzje Sądu Okręgowego w Krakowie w sprawie artykułów o procesie Brunona Kwietnia.

Sąd postanowił zawiadomić prokuraturę, ponieważ w jego ocenie publikacja w "Gazecie Wyborczej" pod tytułem "Zamach na sejm odwołany" mogła ujawnić tajne wiadomości ze śledztwa. Po artykule w "Dzienniku Polskim" pod tytułem "Prowadzą proces bez znajomości akt" sąd skierował do Okręgowej Rady Adwokackiej w Krakowie pismo o wszczęcie dyscyplinarek przeciwko obrońcom Kwietnia i Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu, którzy wypowiadali się w naszym artykule.

W tekście zarzucamy ławnikom, że prowadzą proces bez znajomości całości akt. Świadczy o tym brak ich podpisów na tomach tajnych akt. A sędzia twierdzi, że ławnicy zapoznawali się z aktami tajnymi na co najmniej 10 wcześniejszych rozprawach.

Takie wyjaśnienia sądu nie przekonują jednak Zbigniewa Ćwiąkalskiego. - Rozprawy są od przesłuchiwania świadków i przysłuchiwania się wypowiedziom stron procesu, a nie od studiowania akt tajnych. Od tego jest kancelaria tajna - twierdzi były minister sprawiedliwości.

Ćwiąkalski odnosi się również do kolejnego zarzutu sądu, według którego ekspert od prawa karnego nie powinien wypowiadać się na temat sprawy Kwietnia bez znajomości akt. - Po pierwsze, część akt jest tajna, więc nie mógłbym się z nimi zapoznać. Po drugie, dokładne zapoznanie się z aktami doprowadziłoby do tego, że moja odpowiedź na pytania dziennikarza zajęłaby miesiąc - wyjaśnia Zbigniew Ćwiąkalski.

Dodaje, że pytanie dziennikarza "Dziennika Polskiego" nie dotyczyło treści akt, a jedynie sposobu prowadzenia procesu. - Gdyby eksperci od prawa musieli przed każdym prasowym komentarzem studiować akta, to większość artykułów byłaby pozbawiona opinii specjalistów - wyjaśnia.

W artykule "DzP" znalazło się twierdzenie Tomasza Wróbla, jednego z trzech obrońców niedoszłego zamachowca, w którym adwokat mówi, że w tej sprawie decyzję o przedłużeniu aresztu podejmuje się głównie w oparciu o materiały niejawne. - Moją intencją było stwierdzenie, że akta tajne stanowią bardzo ważny dowód w decyzji o areszcie, nie są jednak głównym źródłem informacji - tłumaczy mec. Wróbel.

Z kolei Maciej Burda, również obrońca Kwietnia twierdzi, że próba dyscyplinowania prasy wyłącznie z powodu tekstu prezentującego tezy korzystne dla oskarżonego przy jednoczesnym ignorowaniu publikacji, powołujących się na materiały niejawne (np., że oskarżony chciał wysadzić ambasadę Izraela), byłaby przejawem braku obiektywizmu i próby zastraszania dziennikarzy próbujących weryfikować doniesienia medialne prokuratury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski