Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Jan T. Duda: Ideologię gender uważamy za społecznie szkodliwą. I mamy do tego prawo

Grzegorz Wszołek
- To była przemyślana i przedyskutowana deklaracja samorządu. Głosowałem za nią i czuję się odpowiedzialny za jej tekst - mówi prof. Jan T. Duda, przewodniczący małopolskiego Sejmiku
- To była przemyślana i przedyskutowana deklaracja samorządu. Głosowałem za nią i czuję się odpowiedzialny za jej tekst - mówi prof. Jan T. Duda, przewodniczący małopolskiego Sejmiku Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Czy prezydent Andrzej Duda podpisze ustawę „lex TVN”? Jak przekonać Komisję Europejską, by nie zablokowała wypłat unijnych dla Małopolski w związku z awanturą o uchwałę ws. obrony tradycyjnych wartości? - Kwestia pieniędzy to stary, wypróbowany sposób na wywieranie presji - mówi prof. Jan T. Duda, przewodniczący Sejmiku Województwa Małopolskiego.

Czy Sejmik może odwołać uchwałę ws. obrony tradycyjnej rodziny, zwaną powszechnie „anty-LGBT”, przyjętą dwa lata temu? Tego domaga się opozycja, odwołany z funkcji wicemarszałka Tomasz Urynowicz, a nawet Komisja Europejska.
Jedna ważna uwaga, która umyka opinii publicznej: Sejmik nie ma takich uprawnień, by uchylać uchwałę przyjętą na wniosek Zarządu Województwa. To zarząd jest władny wystąpić z takim wnioskiem, co wynika wprost z opinii Rzecznika Praw Obywatelskich i naszej, wewnętrznej ekspertyzy prawnej. Powtórzę: Sejmik nie posiada uprawnień do wydawania władczych dyspozycji dla zarządu, zatem z własnej inicjatywy nie możemy niczego wnioskować. Odpowiadamy tylko i wyłącznie na wnioski zarządu, taki posiadamy ustrój samorządowy.

Dlaczego zatem były wicemarszałek Urynowicz domagał się odwołania uchwały przez Sejmik w ostatni piątek?
Bo prawdopodobnie pan Urynowicz nie przeczytał tego, co jest w dokumentach i opinii RPO. Może mówić co chce, ale stan faktyczny jest inny. To Zarząd Województwa może wystąpić z takim wnioskiem.

Uchwała - w Pana przekonaniu - dyskryminuje środowisko LGBT?
Absolutnie, nie! Nikogo ten tekst nie dyskryminuje! A mimo to został wykorzystany jako pretekst do ataku na samorządowców, wyrażających przywiązanie do tradycyjnych wartości, chrześcijaństwa i zobowiązanie do obrony rodziny opartej na tych wartościach. To jest obrona, to żaden atak. Naprawdę, trudno w tej deklaracji znaleźć jakieś przejawy ksenofobii czy dyskryminacji. My jako radni niczego nie zabraniamy, ale z Komisji Europejskiej dochodzą do nas sygnały, że mamy obowiązek promowania różnorodności preferencji seksualnych. Oznacza to zmuszanie nas do promowania neomarskistowskiej ideologii gender, którą uważamy za społecznie szkodliwą. I mamy do tego prawo. Uchwała jasno przedstawia niezgodę na określone działania, a nie jest atakiem na ludzi! Społeczność LGBT szanujemy, nie mamy problemów z tolerancją. Czym innym jest jednak prawo do oceny konkretnych działań.

Nie padają tam jednak konkretne działania, wobec których się Państwo sprzeciwiają. O jakich mowa?
Kontekst był taki, że grupy zradykalizowanych lewicowców atakowały świątynie, malowały sprayem hasła po murach kościołów, bezkarnie obrażały nasze uczucia religijne.

Chodzi o strajk kobiet? Uchwała samorządowa jest z kwietnia 2019 roku.
Jeśli ktoś pisze na transparentach znane hasło, by „w****” do wszystkich, z którymi się nie zgadza, to co to jest? Przesłanie inkluzywne czy wykluczające?

Nie mam wątpliwości, że to drugie.
No właśnie. I jesteśmy przeciwko takim właśnie działaniom, które próbują nas wykluczyć z przestrzeni publicznej.

Protestujący twierdzili, że tego typu hasła to reakcja na zmianę prawa aborcyjnego przez polityków bez ich zgody. Stąd, oprócz wulgaryzmów, hasło „mamy dość” pojawiające się na transparentach.
Prawo zostało dostosowane do zapisów konstytucji. Niech zatem strajk kobiet walczy o zmianę ustawy zasadniczej. Politycy muszą być wierni konstytucji. Koniec, kropka. Można udawać, że walczymy o praworządność tam, gdzie nam pasuje, pomijając inne aspekty, ale w takiej wojence nie możecie brać udziału wy, dziennikarze. Stąd apeluję do ludzi mediów: nie przekłamujcie rzeczywistości! Wszędzie czytam o deklaracji „anty-LGBT”, a nigdzie czegoś podobnego nie ma w naszej uchwale… Nacisk na jej uchylenie to nic innego, jak próba zmuszenia nas do wyrzekania się czegoś, co leży głęboko w naszych sercach: przywiązania do wartości chrześcijańskich, pośród których żyjemy znacznie dłużej, niż istnieje ideologia gender. Według tej ideologii można zmienić płeć na podstawie mniej lub bardziej przemyślanych odczuć, bo wtedy człowiek ma jakoby osiągnąć szczęście. I gdy już to nastąpi, wtedy można zmienić sobie rodzinę, partnerów. Ale niestety, często skutkuje to poważnymi zakłóceniami poczucia tożsamości czy innymi problemami osobistymi.

I państwo przeciwko temu występujecie?
Tak. Zakładam, że sporo protestujących nie zdaje sobie sprawy, co tak naprawdę promują. Mogę wierzyć w szczerość ich obaw, że ktoś zacznie ich prześladować za odmienność, ale obiektywnie, obawy te nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości. Nie ma i nie było w Polsce jakiejkolwiek dyskryminacji prawnej ani też istotnych problemów z tolerancją w życiu społecznym. Od dwóch lat funkcjonuje wspomniana uchwała i nikt nikogo w Krakowie, jak i w całej Małopolsce nie wyklucza. Lewicowcy uprawiają nachalnie propagandę, osłabiającą instytucję rodziny. Tak, taki jest zamysł ideologów, bo wierzę, że nie protestujących. Pan Sławomir Nitras już planuje „piłować” katolików, ale Kościół i wierzący sobie poradzą.

Jest jednak faktem, że Komisja Europejska łączy pieniądze na rozwój regionu z politycznym stanowiskiem radnych w Krakowie. Sugeruje brak pewności, czy środki będą sprawiedliwie rozdzielane…
Polityka to inaczej dbałość o dobro wspólne. Od tysiącleci trwa spór, czym ono tak naprawdę jest. I dzisiaj chodzi o to, by redefiniować pojęcie „dobra wspólnego”. Musi być różnorodność: jedni wyrażają poglądy prorodzinne, inni nie są do nich przekonani. Walka toczy się o to, jak postrzegamy politykę. Jest faktem, że Unia Europejska jest przeideologizowana. W krajach Unii świadomość kompetencji i roli Parlamentu Europejskiego jest niewysoka, o czym świadczy niska (do niedawna) frekwencja w wyborach do tego organu. Efekt był taki, że dostawali się tam najwięksi populiści i mocno nagłaśniani lewicowcy z pokolenia ’68. Dziś królują neomarksiści.

Rzeczywiście KE odbierze nam pieniądze na rozwój regionu?
Jak pan to sobie wyobraża? Komisja Europejska to nie są barbarzyńcy, którzy na siłę chcą nas wbić w biedę za to, że deklarujemy dbałość o ochronę wartości chrześcijańskich. W moim przeświadczeniu nie jest to możliwe. Kwestia pieniędzy to stary, wypróbowany sposób na wywieranie presji ideologicznej. My jako radni mamy natomiast obowiązek się bronić.

To ja się jednak obawiam, że Unia dociśnie i zablokuje wypłatę kilku miliardów złotych dla Małopolski na jakiś czas.
Jeżeli tak, to okaże się, że Unia Europejska stała się imperium, a nie związkiem suwerennych narodów. I, szczerze mówiąc, przyjąłbym z bólem taki werdykt historii. Tyle, że chodzi o przyszłość naszych dzieci. Nie wierzę, by KE posuwała się do tak jaskrawego łamania traktatów. Ja stoję na stanowisku, że mamy prawo bronić uchwały, a naszym oczywistym obowiązkiem jest niedyskryminowanie kogokolwiek. Deklaracja wskazuje, że zagrożone są wartości rodzinne, bo realnie są zagrożone. I co, mamy teraz nagle, pod presją wycofać się, a przez to oświadczyć, że nie widzimy tego zagrożenia. Jestem wierny temu, co uważam za ważne. Dyskryminacji chcemy przeciwdziałać realnymi działaniami, nie tylko deklaracjami. Ostatnio Zarząd Województwa powołał pełnomocnika ds. równego traktowania i rodziny, którego obowiązkiem będzie szybkie reagowanie na ewentualne przejawy dyskryminacji. To wychodzi naprzeciw niepokojom Komisji Europejskiej. A dlaczego takie reakcje wzbudza nasze podejście do tej sprawy? Bo część aktywnych społecznie rodaków - powiem wprost - szkodzi Polsce, byle tylko jak najmocniej przestraszyć ludzi. W imię czego? Podejrzewam, że głównie dla słupków wyborczych. Ewidentnie komuś zależy na rozhuśtaniu emocji i pogłębieniu konfliktów w społeczeństwie.

Ale proponował Pan, by lekko zmodyfikować uchwałę: zamienić „promocję LGBT” na „ideologię płciowości kulturowej”. To przekonałoby komisarzy unijnych?
Rzeczywiście, w dyskusji sygnalizowałem, że w deklaracji użyliśmy niezbyt jasnego sformułowania „ideologia LGBT”, negowanego przez środowiska LGBT, co dało pretekst do opacznej interpretacji naszych intencji. Skierowałem do marszałka sugestię nowelizacji deklaracji z ujednoznacznieniem tego terminu. Miałem przy tym świadomość, że nie mam tu mocy sprawczej, ponieważ - jak wspominałem - Sejmik nie posiada prerogatyw do narzucenia czegokolwiek zarządowi. Słyszę jednak od dziennikarzy w Internecie, że zastąpienie ideologii LGBT wyrażeniem o „płciowości kulturowej” jest próbą „kiwania” Unii Europejskiej. Na litość boską, to już jest żenujące! To tak, jakby ktoś mówił, że próbuję przedryblować Roberta Lewandowskiego.

Nie próbował Pan?
Zapewniam, że nikogo nie miałem zamiaru „kiwać”. Chodziło mi o to, że Komisja Europejska, w pismach negocjacyjnych kierowanych do nas, sygnalizowała, że już samo odnoszenie się do środowisk LGBT w naszej deklaracji jest dyskryminujące, więc aby nie dawać pretekstu do szkodzenia Polsce przez kuriozalną interpretację naszych intencji, sugerowałem zmianę fragmentu uchwały. Ale jak widać dla dziennikarzy „zatroskanych” o dobro Polski jest to śmieszne - mrugają w ten sposób okiem do czytelników, bo wiedzą, o co tu chodzi. Dziś uważam, że deklaracja powinna być podtrzymana w jej oryginalnym, bo symbolicznym brzmieniu. „Com zadeklarował, zadeklarowałem” - można sparafrazować słynne słowa Piłata. To była przemyślana i przedyskutowana deklaracja samorządu. Głosowałem za nią i czuję się odpowiedzialny za jej tekst. Teraz pozostaje pokazać Komisji Europejskiej, że nie poprzestajemy na tym, co mamy w sercu, ale chcemy, żeby była u nas prawdziwa równość. Liczą się czyny, nie słowa. A wycofanie się z czegoś, co płynie z naszych przekonań, byłoby nieszczere. Wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom Komisji Europejskiej, zatroskanej rzekomym brakiem tolerancji w Polsce, dlatego zarząd powołał wspomnianą wcześniej instytucję pełnomocnika marszałka ds. równego traktowania i rodziny.

Wicemarszałek Tomasz Urynowicz stracił stanowisko. To odwet na Porozumieniu za opuszczenie koalicji w Sejmie i na polityku za krytykę wspomnianej uchwały?
To naturalna kolej rzeczy: skład zarządu województwa jest decyzją polityczną marszałka. Polityk, który ma inne poglądy od większości członków zarządu, nie będący członkiem klubu Zjednoczonej Prawicy w Sejmiku, ma nadal piastować ważną funkcję? Zarząd Województwa musi być spójny wewnętrzne, zgodny z wizją marszałka.

Urynowicz z pewnością spodziewał się odwołania.
Musiał się spodziewać. Pan Urynowicz tworzy rozgłos wokół siebie, ale to jego sprawa.

Powiedział Pan niedawno, że prezydent Andrzej Duda z pewnością nie podpisze ustawy „lex TVN” w obecnym kształcie, tak przynajmniej brzmiał przekaz „Super Expressu”. Podobne głosy dochodzą z Kancelarii Prezydenta.
Powiedziałem tabloidowi dokładnie, że o ile znam poglądy syna, to jest zwolennikiem wolnych mediów. Zresztą, prezydent wypowiedział się w taki sam sposób publicznie. Proszę mi wierzyć: nie dyskutuję na tego typu tematy z synem, ponieważ nie czuję się upoważniony.

Pana słowa odebrano w mediach tak, że weto jest pewne. Skoro ojciec głowy państwa tak stanowczo krytykuje ustawę medialną…
Żadnych konsultacji z synem nie prowadzę, dlatego to ogromna nieścisłość w przekazie dziennikarzy. Przekazałem im swoje zdanie: jak znam prezydenta, to jest zwolennikiem wolnych mediów.

A Pan uważa „lex TVN” za zły projekt, uderzający tylko w jedną, konkretną stację? SDP przekonuje, że to próba naprawy rynku medialnego, w którym dominują zagraniczne podmioty.
Jeśli chodzi o prawo medialne, to naturalnie powinno ono zostać zmienione tak, aby zablokować łatwe omijanie jego przepisów. Skoro tak potężny kraj, wzorzec z Sevres demokracji światowej, pozwala sobie na takie dziwne wybiegi prawne, że trzyosobowa firma w Holandii kupuje za miliardy dużą stację w kraju unijnym - to jest zwyczajnie śmieszne! Segment rynku medialnego powinien zostać zreformowany, ale nie kosztem likwidacji TVN.

Co by się musiało zmienić w projekcie, by Pan go zaakceptował?
Dodałbym do ustawy przepis o strategicznych partnerach Polski lub członkach NATO, którzy mogliby zakupić udziały w polskich mediach, ale nie jestem tu specjalistą.

Jeśli prezydent ewentualnie zawetuje „lex TVN”, to czeka go jeszcze większa krytyka na prawicy niż w czasie zablokowania słynnych ustaw sądowych w 2017 roku. Mimo że kolejne nowelizacje Andrzej Duda podpisał, to wciąż oskarża się go jako „hamulcowego” zmian w wymiarze sprawiedliwości.
Naprawdę nie wiem, czy zawetuje. Warto jednak pamiętać, że prezydent nie może kierować się interesami tylko jednego ugrupowania, także tego, które go poparło, a działać w interesie państwa. Ustawy sądowe z 2017 r. wymagały korekt i nowelizacji. Każdy, kto śledził tamte wydarzenia, uczciwie to przyzna. Głowa państwa zawsze wywodzi się z danej opcji politycznej, ma określone poglądy, ale nie może działać na zasadzie zaszkodzenia innym. Na rynku medialnym trzeba zrobić porządek, ale nie posuwać się do znaczącego ograniczenia nadawania danej stacji w Polsce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Prof. Jan T. Duda: Ideologię gender uważamy za społecznie szkodliwą. I mamy do tego prawo - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski